Pierre Celis Posted March 2, 2013 Share Posted March 2, 2013 żebyście sami nie musieli tego robić Aktualnie rynek piwny w Polsce przeżywa wyjątkowo żywiołowy rozkwit. Nic więc dziwnego, że ściągane są do kraju różne wynalazki, jak również są takie i u nas warzone. Większość zazwyczaj omija się szerokim łukiem, natomiast czasami diabeł podkusi i szarpniemy się na coś, eufemistycznie ujmując, niestandardowego. Tylko potem głupio się przyznać, że piwo za większe pieniądze zostało po dwóch łykach bezpardonowo zlane do kanalizacji. Są granice brawury i nie ma co się zmuszać do piw, które albo są wstrętne albo wręcz ich wpływ na nasz organizm może być wielką nieznaną i wyprawą na nieodkryte terytoria doznań. Dzisiaj mam akurat trzy takie piwa. Pierwsze dwa to piwa z czeskiego Cieszyna. Jedno i drugie bardzo elegancko opakowane, fajna szata graficzna i etykiety. Chyba jeszcze nie widziałem takiej ilości piktogramów na etykiecie od piwa. Sachsenberg Chilli Piana: Opada minimalnie wolniej niż na coli. Co ciekawe jest różowawa. Barwa: Piękna, rubinowa. Spodziewałem się, że piwo o takiej nazwie może być czerwonawe. Niby jest niefiltrowane, ale mój egzemplarz był idealnie klarowny. Zapach: Cukrowo-żurawinowy. W tle delikatny aromat chilli. W zasadzie nic poza tym. Smak: Kiepskie wysycenie. Samo piwo jest angażujące w smaku, ale jednak nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Pierwsze uderzenie to cukrowa ulepkowatość, przechodząca w pikantność kapsaicyny, bo skończyć gryzącym cukrowo-chilli posmakiem. Makabra. Poszło w cholerę do zlewu. Horror. Sachsenberg Peprove Piana: Brązowawa, wytrzymuje trochę dłużej niż w przypadku Chilli. Również pozostawia po sobie wspomnienie. Barwa: Palisander. Tutaj przynajmniej pod światło widać, że jest opalizujące. Zapach: Świeżo zmielony pieprz. I na tym się zaczyna i kończy. Smak: Niskie wysycenie tak jak w przypadku Chilli. Początkowa lekka słodowość przechodzi w pyliste uczucie pieprzności. W dodatku wrażenie jak po kroplach żołądkowych. Podzieliło los poprzednika. Ale to może przynajmniej do jakiejś marynaty do mięs by się nadawało. Shark v2.0 Zastanawiałem się czy nie być złośliwym i nie wstawić tylko zdjęcia z tekstem „Tak wygląda, nie kupujcie. Poczekajcie na v3.0.” No, ale dobra. Przy okazji jest to edycja mocno kolekcjonerska, na półce Piwonii etykiety Shark 2.0 mieniły się całą feerią barw. Piana: Średnio i drobnopęcherzykowata. Początkowo bujna, utrzymuje się w formie dywanika. Śnieżnobiała. Barwa: Miodu lipowego. Nieklarowne. Zapach: Diacetyl i amerykańskie chmiele. Lekka słodowość daje nam wątpliwą przyjemność wąchania chmielonego jogurtu zbożowego. W sumie powtórka z Sępa tylko, że z mocniejszym aromatem chmielowym. Smak: Bardzo niska pełnia, którą jednak podbija diacetyl. Pierwszy, krótki akord słodu przechodzi w chmielową gorycz oraz paskudną, pozostającą goryczkę grejpfrutową. Trzyma dobre 2-3 minuty po łyku. Jeżeli ktoś kiedyś próbował Citrosept to wie jakie to uczucie. Generalnie ma się ochotę wylizać ścianę, żeby to zetrzeć z języka. Tak jak poprzednie poszło do zlewu. Znowu będzie, że się czepiam Kopyra, ale kurde: nie czepiam się człowieka, czepiam się piwa. A to jest mocno słabe. 8 złotych za małą butelkę męczącego i wadliwego piwa? Ja rozumiem, że rynek to nie konkurs, ale takie piwo zostało by odrzucone już w eliminacjach. Wyświetl pełny artykuł Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Create an account or sign in to comment
You need to be a member in order to leave a comment
Create an account
Sign up for a new account in our community. It's easy!
Register a new accountSign in
Already have an account? Sign in here.
Sign In Now