W sumie nic. Aldehyd octowy redukują drożdże więc dać czas - jeżeli to faktycznie on. Jest też estr - heksanian, kapronian, który jest czerwonym jabłuszkiem i jest zazwyczaj pozytywny w piwie. Ja bym pszenicy nie przelewał na cichą bo to i tak nic nie da. Pszenice są lekko kwaskowate, a brewkity często też odfermentowują dość nisko.
Każdy ma inne warunki w domu, znam piwowarów co po pełnym odkażaniu i chwilowej ekspozycji brzeczki łapią już jakieś dzikusy i infekcje, a znam takich co wystarczy totalne minimum i piwa wychodzą dobre. Niestety ciężko określić tą granicę - u mnie co nie raz powtarzam NaOH - choćby nawet dla pozbycia się kamienia piwnego i Star san do dezynfekcji. Popatrzcie na browary duże - one mają system CIP - zasada kwas (zazwyczaj NaOH i kwas nadoctowy) też przesadzają? Raczej nie.
Czy porządna dezynfekcja i używanie chemii w domu to przesada? Nie sądzę wolę wydać 10 zł na 1 kg NaOH i 30 zł na 118ml SS -czyli 70 litrów roztworu roboczego, niż potem płakać, że piwo idzie do kibla i tracić kasę na surowce i drożdże. Nie jest to jakaś kosmiczna chemia, a do piwowarstwa jest względnie bezpieczna. Nie słyszałem jeszcze o żadnym wypadku z nią związanym - jedynie o zatruciu od pirosiarczanu. Muszę też szczerze powiedzieć z praktyki sędziowskiej i tego co uczestniczę w konkursach piwowarskich, mam okazję spróbować nie mało piw domowych, z różnych regionów polski i od różnych piwowarów. Najczęściej nasuwa mi się jeden wniosek - stosowanie chemii w piwowarstwie jest niezbędne! Powiem wam choćby na przykładzie ostatniego konkursu w ZG gdzie na 33 piwa przysłanych w stylu BPA ponad połowa to były infekcje, a tylko kilka niezgodność z stylem. Niestety wiem, że wielu piwowarów to po prostu słabi sensorycy, którzy nie wyczuwają podstawowych wad i takie piwa im odpowiadają, nie ma w tym nic złego dopóki sami je spijają. Gorzej właśnie jest przy poczęstunku lub na konkurs gdy poślą swój specjał i nie raz żal mi było ich uświadamiać bo trwali w przekonaniu, że ich produkt jest super. Każdy warzy piwa pod siebie i każdy musi spić piwo którego nawarzył, nie będę nikogo przekonywał jednak z częstej praktyki widzę jedno, wszystkie drogi prędzej czy później prowadzą do NaOH. Nie raz też dostałem podziękowania od ludzi, że sprowadziłem ich na tą drogę bo robią o wiele lepsze piwa.
Rozsypywać szyszek bym nie polecał bo między nimi znajduje się sporo tlenu, który utlenia piwo, a dwa może spowodować infekcję - tlenowca. Najlepszy do chmielenia granulat który po namoczeniu zatapia się i opada na dno. Szyszka cały czas pływa po powierzchni, więc najlepiej wrzucić ją do jakiegoś woreczka. Więc sypanie na raty to 3-4 woreczki więc lepiej sobie odpuścić. Pomyśl jeszcze jak zatopić taki woreczek, najlepiej kieliszkiem albo szklaną kulką zdezynfekowaną. Ja bym na chmielił w twoim przypadku raz na 5 dni, a jak już obędziesz się z odpowiednią higieną i użytkowaniem chmielu na zimno dopiero kombinował w chmielenia 2-3 razowe
Na swoim doświadczeniu powiem, że nie zauważyłem żadnej różnicy pomiędzy chmieleniem na raz, a na 3 razy... Więc dla mnie to bardziej działa na zasadzie placebo.
We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.