Skocz do zawartości

Browar „Rychlak i Syn”: Piwa Różne


vojtol

Rekomendowane odpowiedzi

To jest praktycznie najdłużej warzone przez nas piwo, ta warka oparta na warce nr 7 (stąd nazwa), a jest to piwo w tym stylu już 6te w naszym dorobku; jeśli są wprowadzane zmiany, to bardzo maleńkie, głównie staramy się trzymać parametrów i żeby sobie spokojnie parę lat leżakował

 

Widać, że takie działanie daje bardzo dobre wyniki. Powiem po marynarsku: „Tak trzymać!” :okey::D

 

 

 

» Powrót do Piwospisu »

Edytowane przez vojtol
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na to piwo będzie można zawsze liczyć, jest już sprawdzone i szlak przetarty. Chciałbym jeszcze powtórzyć to na winiarskich (i z miodem) odfermentowane na dry i prawie 14% z tego autoramentu.

 

Ooo, może być ciekawie!

 

 

» Powrót do Piwospisu »

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Określiłem to piwo jak porter winny (bo winny tego, że lubię portery/stout'y i że na winiarskich jak kiedyś). Pierwszy raz cokolwiek zjechało mi do zera, to raz, a dwa dałem dla pewności piwo na gęstomierz i wyniki mnie zachwyciły, 28 blg i 13.9%, niestety mało butelek się urodziło, dużo poszło (i niepotrzebnie) na porter aromatyzowany rumem-odradzam, tak więc temat upadł, ale przepis (spisany ręcznie) jest, wiadomo, że miód ma być akacjowy, ile trwa fermentacja, itd więc wszystko można jeszcze powtórzyć.

 

W przypadku tych porterów w ogóle ważne jest zachowanie, bardzo rygorystyczne, początkowego (żelazne, niezbywalne 20-20,5) i końcowego blg, choćby się nie wiem co działo, musi się kończyć na 3,5-4 blg, wszystko poniżej może już pójść nie tak (zacząłem od 20 blg i skończyłem a 3,5, infekcja się wdała, co prawda w 2 ostatnich butelkach, ale zawsze), a jeśli chcemy połnoprawny porter londyński, musi być 5, do tego dochodzą kwestie temperatury, czasu fermentacji, itd, a co najważniejsze, że wtedy dodaje się mniej cukru do refermentacji i naprawdę długo się czeka na pojawienie się gazu. Ale warto.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Bursztynowe za dwa pensy

Plato:14o Alc: 6,6% (Podaję z pamięci) - Piwo w stylu Old Ale

 

Piwo w momencie degustacji miało już ponad rok i muszę przyznać, że ułożyło się naprawdę świetnie (nie wiem co prawda jak smakowało na starcie, ale zakładam, że pojawienie się pewnych nut wymagało czasu). Zacznijmy po kolei:

 

Etykieta rzemieślnicza, jest podana część informacji dotycząca składników, bez wchodzenia w zbytnie szczegóły (rodzaje słodów, chmieli, miodu), jest również malunek akwarelą (?) na tłoczonym papierze, po etykiecie widać wpływ upływającego czasu - bardzo fajny efekt jak dla piwa w stylu Old Ale ;) Rodzi się jedynie pytanie co obrazuje malunek, bo niestety nie potrafiłem odgadnąć?

 

Po otwarciu dość mocny syk, aż zacząłem się bać gushingu, ale nic takiego nie nastąpiło. Piwko przelane do kufla klarowne, piękna miedziano-czerwona opalizująca barwa, piana średnio i grubopęcherzykowa, znika szybko z sykiem (efekt dość podobny do próbowanego Tripla), jednak pozostaje drobnopęcherzykowy kożuszek. Piana niemniej jednak nie jest najważniejsza, żona wręcz twierdzi, ze po co ona - w IPAch, które jej smakują głównie ze względu na aromat, w pianie lubi utrzymywać się nadmierny poziom goryczki - swoją drogą ktoś wie skąd się bierze taki efekt?

 

Niemniej jednak koniec offtopu o piwnej pianie - wróćmy do piwa, które zgodnie z oczekiwaniami - jest pyszne :) Rozpoczynając od aromatu, który dla mnie jest zawsze chyba nawet bardziej istotny niż wrażenia smakowe - bardzo piękne nuty ziemiste, lekko wyczuwalna karmelowość, nuty owocowe, winne, wyczuwalny ciemny miód - zapach zapowiada naprawdę świetne doznania smakowe... i zgodnie z zapowiedzią - smak aromatowi nie ustępuje - piwo bardzo wytrawne, średnio wysycone (po syku zapowiadało się na więcej bąbelków), nuty winne i ziemiste wraz z miodową wytrawnością tworzą doskonały koktajl smakowy. Lekko wyczuwalna pozostałość po głębokim odfermentowaniu słodów karmelowych, całość poparta ziemistą goryczką, która jest dość długa, ale nie zanika i nie wybija się ponad inne smaki. Po przełknięciu na ustach pozostaje wytrawny miodowy posmak.

 

Podsumowując - piwo jest naprawdę świetne, czuć w nim ciężar historii do której się odwołuje - z dużą dozą przyjemności umożliwia ono historyczne poszukiwania dawnych smaków.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I bardzo mnie cieszy, że miało ponad rok, bo inaczej byłoby mało pijalne, wierz mi. Z Amber Two Penny jest zawsze tak, że na początku piwo jest raczej nieciekawe i potrzebuje czasu, a później już wiadomo, że może być tylko lepiej.

 

Rysunek obrazuje człowieka, który zaległ między własnymi ramionami i sobie smacznie śpi, ululawszy się tym trunkiem :).

 

Ponieważ to jest 3cia warka w tym stylu, można się przyznać, że idzie tam ekstrakt słodu jasnego , taka sama ilość miodu, a cukier dark muscovado zgodnie z zasadą, tylko dla podbarwienia, a demerara jak się ładnie zrumieni daje wrażenie karmelowości, chmiel w ilości niewielkiej gotowany po angielsku (oraz niedojrzały owoc pomarańczy i kolendra zgodnie z jednym z przepisów).

 

Jako że smakuje, będzie popełniane pewnie nadal. Dziękuję za recenzję.

 

Piwo przy 3-4 blg trafia do beczki dębowej-stąd nuty winne i później jest butelkowane normalnie w całości (bez uciekania się do mieszania), a miód jako że całkiem nie odfermentowuje, pozostaje w profilu. Ta 3cia warka była na S-33, więc pewnie przez to można w nim się doszukiwać jeszcze innych niuansów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za całkiem dużą garść informacji praktycznych :) To dwa pytania uzupełniające jeszcze:

- skoro winne aromaty są od beczki, to zgaduję, że beczka po leżakowaniu wina, czy zwiedziły ją też jakieś inne trunki?

- do butelkowania są dodawane jakieś świeże drożdże - bo chyba te stary po leżakowaniu w beczce to już do niczego się nie nadają?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1) zawsze coś jest przed zanim wleję tam piwo, tym razem tradycyjnie nie było (przeważnie idę wg schematu wino/miód-piwo-wino/miód-piwo, tec), bo chyba na piwo jakieś, poszła ta warka bursztynowego, muszę sprawdzić co wtedy jeszcze mogło przedtem tam leżakować

2) tylko cukier do refermentacji i nic więcej

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znalazłem! Piwko leżakowało po trójniaku wielokwiacie z Jasielskiego Parku Narodowego i w beczce spadło o jeszcze jeden blg przez okres 2 miesięcy. Jako ciekawostkę mogę dodać, że po tej warce do beczki trafiła starka i bodajże Wihura dostał mały naparstek-mam nadzieję, że się wypowie :) , bo wtedy w sumie zmiany były płynne, aż do tej starki, więc ogólny profil beczki się trzymał, później zmieniłem profil, najpierw było wino Barbarossa, na wino poszedł likier św. Huberta, i dopiero potem powrót do stricte miodowych kwestii. Aktualnie w dużej beczce jest Biały Kruk i nie wiem co z tego wyniknie, a z małej niedługo będzie zlewany koniak, więc coś na niego trafi (na pewno piwko).

Edytowane przez Bogi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biały Kruk | Old Hock | White Porter

 

12° Plato | 4.6 % Alc

 

Kolejne piwko od Bogiego tym razem nieco hmmm... może nie rozczarowało, ale na pewno zaskoczyło - o czym będzie opowiedziane dalej :)

 

Piwo zostało nalane w bardzo elegancką buteleczkę - bardzo fajny kruk, taki wesoły aż się człowiek zastanawia dlaczego ;) pomysł z malowaniem etykiet bezpośrednio na szkle świetny, piwko w butelce 0,33l mojego ulubionego rodzaju (vichy). Po otwarciu wyczuwalne nuty kwaskowe, gdzieś w głębi delikatna słodowość i lekka siarkowość? Pierwszy łyk piwa, gdzie dochodzimy do sedna:

Piwo w smaku mocno kwaskowe,

... Zastanawiam się czy w buteleczkę, która mi się trafiła nie wdało się zakażenie, ponieważ kwaskowość, czy raczej kwaśność piwa była porównywalna jedynie z niedosładzanymi lambikami, np. gueuze z Lindemansa. Generalnie kwaśność piwa jest tym co wybija się na pierwszy plan i przesłania większość innych but, które pewnie mogłyby się pojawić, gdyby im dać dojść do głosu. Stwierdziłem jednak, że skoro można pić takie lambiki, to i Biały Kruk mi nie zaszkodzi, więc skonsumowałem do końca i nie powiem - z pewną dozą przyjemności, wynikającą chyba jednak troszkę bardziej z tego, że piwko ewidentnie nie było takie jakiego się spodziewałem, więc i degustacja była zaskakująca :) Tutaj pytanie - czy to piwo faktycznie miało szansę być zepsute, czy taki był zamiar, a ja się po prostu nie poznałem? Poza smakiem i aromatem, piwko miało bardzo przyzwoitą pianę, która utrzymywała się do końca w postaci kożuszka, było też średnio wysycone, co całkiem mu pasowało. Jak mówię - gdyby go oceniać w kategoriach lambika, było by ono całkiem przyzwoite i ciekawe na lato - orzeźwiające. Jeżeli takie piwko być nie miało, to chętnie spróbowałbym wersji "nielambikowej" ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie znalazłem wiele odnośnie smaku piwa, poza tym że miało orzeźwiać i taką rolę spełnia, właśnie nim teraz odganiam chmury ;) . Kwasowość jest, ale utrzymuje się na poziomie, dobrym skojarzeniem będzie albo lambik właśnie, albo pszeniczniak jakiś, na pewno nie jest zepsute, bo ta kwasowość by przeszła w octowość. No i moim zdaniem, powoli zaczynają wychodzić przyprawy i chmiel, przez to zwiększa się orzeźwienie. Jak znajdę jak smakował ówczesny old hock i kiedy był pijany, będę mógł się odnieść. Wzorowałem się na przepisie z roku 1806 bodajże.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W "Słowniku wulgarnego języka" znalazłem to: http://books.google.pl/books?id=p2xJAAAAcAAJ&pg=PT152&dq=old+hock+is+drunk&hl=pl&sa=X&ei=euVlU_OUH8e7O6iOgNAL&redir_esc=y#v=onepage&q=old%20hock%20is%20drunk&f=false czyli że piwo było i jako młode i jako stale, czyli stare, więc kwaskowate, jeśli nie zaoctowane (beczka).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie nie - piwo na pewno nie było octowate - tak jak pisałem, była to kwasowość właśnie taka lambikowa, piwko na pewno było wypijalne i w miarę nieźle pijalne :) Mam pytanie - jak ta kwasowość została osiągnięta, ponieważ jej poziom był naprawdę potężny, przy jednoczesnym braku zepsucia? Jakieś specjalne drożdże?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drożdże wybrałem ze względu na produkcję dużej ilości estrów, a skąd się wziął kwas nie wiem, jak piwo jest dobrze schłodzone przypomina bardzo pszeniczne; a które piwa nie mają jakiejś infekcji, lub które kiedyś nie miały :D?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

White Porter

 

Piana: biała, nietrwała, szybko się redukuje praktycznie do zera

Kolor: wpadający w pomarańcz, mętnawe

Aromat: po otwarciu ulatnia się siarka, chwile się utrzymuje ale po chwili zanika, później już tylko mocne estry aż takie landrykowe

Smak: lekkie orzeźwienie, kwaskowe, cytrynowe, cierpkawe, praktycznie bez goryczki, mimo kwasowości i cierpkości finisz słodki (ciekawe)

Nasycenie: lekko szczypie, potęguje efekt orzeźwienia

 

Ogólnie wrażenia: Właściwie to nie wiedziałem czego się spodziewać. Piwo okazało się całkiem przyjemne w smaku, osobiście za taką ostrą estrowością w aromacie nie przepadam. Najbardziej intrygująca była cierpkość smaku przechodząca w słodki finisz. Dziękuje za piwo.

Edytowane przez WiHuRa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dałem ostatnio znajomym (i znającym się, bo i też warzącym) i stwierdzili, że dobra stara pszenica albo porządny lambik, a ja ani pół grama ekstraktu pszenicznego tam nie dawałem, więc nie wiem co mogło spowodować takie zmiany i taki odbiór?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 miesiące temu...

Biały Kruk - Old Hock - White Porter

 

Barwa: pomarańczowa, mętna

Piana: nie występuje

Aromat: estrowy, pierwsze co przychodzi na myśl to banan, dojrzały melon, kwaśny

Smak: goryczka nie wyczuwalna, przykryta jest kwaśnym i cierpkim smakiem, kwaśność cytrynowa

Odczucie w ustach: cierpkie, bardzo niskie nasycenie

 

Otwierając piwo jego połowa znalazła się na moim biurku, gushing pełna parą. Jak zakładam, to on był sprawcą braku piany i niskiego nasycenia. Piwo jest orzeźwiające, dobrze się go pije. Ciekawi mnie ten mniej trujący dodatek :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak się dobrze pije, to znaczy, że jeszcze jest dobre*. Składniki oryginalne-trujące (rybia trutka i ignatia amara) zastąpiłem następująco-sassafras (również gorzko-piekący, pobudzający, z safrolu można wyprodukować pewien narkotyk) i artemisia maritima-główny składnik olejku to santonina, która ma lekkie działanie odurzające, (podobnie jak rybia trutka).

 

*mam jeszcze parę butelek Kruka beczkowego, który na dziś dzień smakuje jak porządny lambik, może trafić do depozytu, jeśli będą chętni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Prawdziwe East India Pale Ale

 

Piwo mnie trochę zaskoczyło (jak na styl, który ma reprezentować) - głównie wyczuwalne były nuty winne, lekko kwaskowe, dość wyraźne było zielone jabłko, jakby piwo było bardzo świeże - a w sumie swoje już odstało, chmiel niewyczuwalny w aromacie. Piwo było całkiem wytrawne, słodowość minimalna, dobrze wysycone, w smaku niestety nie bardzo byłem w stanie wyczuć nut chmielowych, nuty pieprzowe w tle (podobno wychodzą wraz z czasem leżakowania). Goryczka była dość wysoka, krótka, generalnie większość przesłonięta przez charakter owocowy. Wydaje mi się, że miks pieprzu i chmielu mógł dać bardzo delikatnie wyczuwalną ziołowość, główne jednak skrzypce odgrywała lekka kwaskowość, owocowość i zielone jabłko - czego się nie spodziewałem ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.