Skocz do zawartości

adamek

Members
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez adamek

  1. adamek

    Śrutownik walcowy

    Witam. Uważam się za początkującego, dlatego de facto nie udzielam na tym forum i tylko czytam mądrzejszych od siebie (chyba za wcześnie się zarejestrowałem). Otóż jakieś półtora miesiąca temu sam uruchomiłem gniotownik bardzo podobny do maszyny Jejskiego. Dlatego czuję się zobowiązany podzielić się swoimi spostrzeżeniami. Wykorzystałem wirniki z dwóch silników od frani. I teraz tak wygląda sprawa u mnie: Wałki musiałem naciąć, bez tego wcale nie ciągnęły. Uszczelnienie z naklejonej dętki spełniające jednocześnie rolę napędu drugiego wałka powoduje spore opory. O ręcznym kręceniu nie było mowy, nawet jak przedłużyłem korbę, zawiodły również silniki jednofazowe (przy szczelinie ok 1,3mm). Jedynym rozwiązaniem był silnik trójfazowy, ale powtórzę, iż u mnie występują spore opory toczenia. Obroty mogłyby być ciut mniejsze, ale jest ok. Do tej pory zgniotłem ok 12kg na dwie warki. Ostatnie 5,2kg zrobiłem w 15-20 minut. Śrut ma troszkę wyższą temperaturę niż przed gnieceniem, ale niewiele. Szczelinę ustawiłem małą (nie mierzyłem po korekcie). Ziarka zwilżam wodą, łuska jest w lepszym stanie. Załączam kilka zdjęć.
  2. Wczoraj zacząłem warzyć z pełnym procesem technologicznym. Wcześniej zrobiłem filtrator, termometr znalazłem w mierniku uniwersalnym. Padło na IPA z BA o zakładanej wartości 14°Blg. Wyliczyłem, że na 4,7kg zasypu powinienem wlać prawie 17l wody. Wydało mi się to za dużo (a co z wysładzaniem?) i zagrzałem do 72°C 15 l wspomagając się troszkę czajnikiem elektrycznym. Wsypywałem spokojnie mieszając, ale grudek nie uniknąłem. Temp. spadła tak, iż musiałem troszkę podgrzać do 67. Przez godzinkę tylko troszkę podgrzewałem, mieszając co kilka minut. Wahania temperatury 66-67 67-69. Cały czas pokrywka zasłonięta. Kropelki wskaźnika jodowego potwierdziły czas na filtrowanie, chwila na 72°C, zapomniałem nagrzać do 76-78, a wcześniej dodać gipsu, który specjalnie kupiłem do tego piwa. Przelałem rondelkiem do kadzi (fermentora), poczekałem 15 minut, pierwszą warstwę pływu (jakieś 4,5 l) zawróciłem z powrotem i płyn zaczął płynąć zdecydowanie klarowniejszy (czytać o tym, a potem widzieć w praktyce to naprawdę przyjemne, że coś wychodzi jak powinno). Niestety bezmyślnie założyłem, że wszystko przepuszczone przez młóto znajdzie się w garze. Miałem przez to przerwy na grzanie dodatkowej wody (potem już nie liczyłem, ale musiało to być kilkanaście litrów). Początkowo lałem na wierzch, gdy sobie przypomniałem o talerzyku (20 lat akwarium i zawsze na początku nalewam wodę podobnymi sposobami a tu zapomniałem). Początkowo się zamulał, ale ostatecznie bardzo dobrze spełnił swoją funkcję. Okazało się, że 16,5 l do zacierania byłoby ilością wcale niewygórowaną. Pozwoliłem sobie na początku na zmierzenie lepkości płynu lecącego z kranika: 16°Blg/20°C. Kontynuowałem do osiągnięcia 22 l w garze, 12,5°Blg. Kranik był otwarty tylko, tylko. Gdybym filtrował do fermentora, mógłbym od początku grzać, a tak to musiałem grzać ostateczne 22 litry. Cała procedura zajęła nowicjuszowi 130 minut. Grzanie na kuchence gazowej szło topornie, pokrywka, dwa palniki. Marynka po 5 min gotowania (do woreczków muślinowych x2), Challenger po 35. Potem 15-20 minut mech i cztery minuty na koniec 10g Fuggles. Miało się gotować 65, przetrzymałem do 70 paru. Siateczki wycisnąłem łychą, chyba dobrze zadziałały, bo w brzeczce pływały tylko te białe elementy. Gotowało się na styk na 3 palnikach (1 mały), pokrywka raz 1/2 raz 2/3 zasłonięta, a temperatura 99-100°C. No niby się kotłowało ale bez bąbli i piany. Smak chyba ok, porównywalny z poprzednim brew-kitem. Na koniec chmielenia wyszło mi te 20 l. Chłodziłem na dworze: wanienka, w niej gar z pokrywką stabilizowany ciężarkami, a pod garem wąż ogrodowy ze stale przepływającą lekko wodą (15-16°C ). Chłodziło się tak 45 minut, miłe zaskoczenie. Drożdże us-56 przygotowane; szklanka gotowanej, chłodnej wody zmieszana z 10g ekstraktu, pół paczki us-56. No i teraz mały problem. Dekantowałem do fermentora głównego a tu 19 litrów 16°Blg. Myślę sobie, a co tam. Zagotowałem ze 3l, błyskawicznie schłodziłem uzupełniłem do ponad 20, a tu niespodzianka: 11,5-12°Blg. Znów szklanka wrzątku z ekstraktem wsypanym na oko, schłodzonym. Wlane bez mieszania już po drożdżach. Próbka uzyskała 15°Blg. Teraz wiem, że nie można naginać objętości. Nawet 0,5-1 l powoduje znaczne różnice gęstości. Uratowało mnie opakowanie suchego jasnego ekstraktu, po tym wszystkim nie mogłem sobie znów pozwolić na rozwodnione piwo, tym bardziej IPA. Warto mieć również zapas przegotowanej wody. Rano ujrzałem pianę, nie jest bardzo duża, ale nie tak mała jak poprzednio. na dnie widoczny biały osad (wygląda jak gęstwa po tygodniu). Chyba przydałaby się jakaś lekka filtracja. Na ściankach chyba bąble gazu. Temperatura w piwnicy 18-19°C. Wszystko zajęło mi nieco ponad 8 godzin. Nie zniechęciło mnie to wcale, takie są początki. W kartonie czeka alt, planowałem go zrobić tydzień przez zakończeniem cichej IPA, ale poczekam jednak na temperaturę ok 10°C.
  3. Witam. Pierwsze piwo było z brew-kitu. Miał być z tego lager (Brewmaker Lager z BA). I choćby z tego powodu nie potraktowałem tego nazbyt poważnie, co miało swoje minusy. Podgrzałem puszkę, jej zawartość rozpuściłem w pewnej ilości (z 6, 7 litrów) wody, dodając jeszcze 1kg proszku ekstrakt-glukoza. Nie gotowałem, ale trzymałem kilkanaście minut na gazie. Potem do fermentora i dolanie natlenionej wody studziennej do 21 litrów (w przepisie było 23 ) Okazało się, że to i tak za dużo, bo przy ok. 25°C areometr pokazał 10°Blg. Drożdże wsypałem do wyparzonego kubeczka z wodą ok 25°C, przyzwyczajony do piekarskich zamieszałem niestety. Czekały jakieś 40 minut. Zniecierpliwiony, mocno podekscytowany wlałem je do fermentora przy 29°C. Ulga była, gdy rano pojawiła się piana. Niestety przez cały okres fermentacji utrzymywała się ona na poziomie ok 1cm, a czytałem, że powiina być większa. Temperatura piwnicy 19-20°C. Po 9 dniach 3°Blg, butelkowanie z 126g glukozy. Kapslowanie gretą, z 30-40 minut. Dwie butelki zalałem resztką po dekantacji, wyklarowały się, planuje wypić w pierwszej kolejności. Potem jeszcze 3 dni w tej samej temperaturze, a od 15 dni w innej piwniczce 17-14°C. Na ściankach niektórych butelek widoczne pęcherzyki gazu. Sprzęt dezynsekowany (oxi), butelki również (chlorowy odplamiacz bezzapachowy), ale nie spodziewam się po tym piwie rewelacji . Chciałem od razu zacierać, ale zniechęciły mnie wydatki na sprzęt (za to olałem cenę surowców gotowych), na jedno by wyszło i głosy domowników: po co ci, spróbuj najpierw.
  4. Witam. Forum to czytam od wielu miesięcy, a od jakiś czterech tygodni bardzo dużo, non stop chciałoby się rzec (inne rzecz jasna też, lecz to najwięcej). O robieniu piwa zacząłem myśleć parę lat temu, a od czasu kiedy zobaczyłem w markecie budowlanym zestaw do produkcji wiedziałem, że prędzej czy później będę warzył. Z roku na rok produkty z półek coraz mniej mi smakowały, jednocześnie dokonanie wyboru coraz trudniejsze :rolleyes: . Ostatnio, m. in. dzięki temu forum uświadomiłem sobie, że to de facto przez jego brak. Odwrotu nie widzę. Mam za sobą dwie warki (ta druga wczorajsza) . Nie planuję dużo warzyć, stały zapas 3 rożnych wareczek. Czuję, że będę je spokojnie pić. Swoje dokonania postanowiłem od początku zamieszczać w zapiskach.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.