Możecie wierzyć lub nie, ale sporo świństw można wyeliminować z diety. Wymaga to trochę więcej pieniędzy i o wiele więcej czasu. Mieszkam w Krakowie, gdzie mam rynek Stary Kleparz. Można tam kupić wszystko co lubię od babuszek. Mleko, ser, śmietana, masło, smalec, kiełbasa (droga zabawa), boczek, salceson (w cenie kiełbasy), robaczywą marchewkę (co znaczy że nikt nie zadał sobie trudu wytrucia robaków), buraki, chrzan (12zł za słoik 330ml) i kilka innych. Często na rogach stoją babcie sprzedające domowe kury (widać, że nie tuczone), jabłka, suszone owoce (najlepsze jakie w życiu jadłem). I wiele innych specjałów. Moja dieta składa się kasz, fasoli, warzyw, siemienia lnianego (błonnik i kwasy omega w świeżo mielonym). Myślę, że odniosłem sukces, straciłem na wadze.
Do piwa nigdy nie dodam niczego niezgodnego z moimi zasadami żywienia, zwłaszcza słodzików. Ponieważ ludzie powoli zyskują świadomość, że nie wszystko co nazywa się jedzeniem jest jedzeniem mamy szanse przywrócić (choć trochę) pierwotny porządek jedzenia, trzeba się tylko postarać.