Witam! Z góry zaznaczam, że jeśli taki temat już był, to przepraszam, ale ja nie mogłem go znaleźć! Warzę w domu od niedawna. Mam za sobą już drugą warkę i za każdym razem mam jeden specyficzny problem. Kupuję gotowe zestawy z surowców, zacząłem od piwa przenicznego.Według instrukcji BLG powinno wynosić około 12 stopni, mi wyszło jakieś 16, ale to była chyba wina złego wysładzania, nie ważne. Piwo trzymałem na burzliwej 10 dni (20 stopni celcjusza) a potem jeszcze na cichej 7 dni (temperatura ta sama). Kiedy przy zlewaniu do butelek zmierzyłem gęstość cukromierzem, wyszło mi jakieś 10 stopni BLG. Nie wiedziałem wtedy jeszcze co to są granaty, zabutelkowałem i refermentowałem glukozą. Po trzech tygodniach leżakowania piwo nie było wcale przegazowane, wręcz przeciwnie miało problemy z nagazowaniem i pianą, ale już po dwóch następnych tygodnaich piwo przy otwieraniu intynsywnie się pieniło, jednak piana dalej nietrwała. Druga warka to Milk Stout, również z gotowego zestawu surowców. BLG miało być 14 stopni, wyszło mi 16, czyli już lepiej. Tutaj najlepsze, trzymałem to piwo dwa tygodnie na burzliwej (20 stopni celcjusza) i dwa tygodnie na cichej (tyle samo stopni). Po tym czasie piwo zeszło tylko do 10 stopni BLG, potrzymałem na cichej jeszcze tydzień i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Pytanie, co robię nie tak, nad czym muszę popracowac, co musze zmienić, żeby BLG w dniu rozlewu wychdziło takie, jakie wyjść powinno? I czego mogę się spodziewać po tym stoucie zabutelkowanym z tyloma stopniami BLG i dodatkowo z glukozą do refermentacji? Dodam tylko, że z alkoholem wszystko jest ok, drożdże go produkują i jest on wyraźnie wyczuwalny, więc nie jest tak, że te drożdże w ogóle nie pracują. Szanowni domowi piwowarzy, pomóżcie mi!