No i pierwsze warzenie z zacieraniem już za mną. Skończyło się o 2 w nocy, kiedy to zadałem drożdże (8 godzin chłodzenia na balkonie; muszę pomyśleć o chłodnicy).
Na pierwszy ogień poszedł pils z homebrewking.pl.
Poszło _prawie_ bez problemów. Termometr wariował (zwykły, alkoholowy), przez co temperatury zacierania były dość przypadkowe. Próba jodowa wyszła negatywna. Następnie nie wiedziałem do jakiego ballingu wysładzać, pomyślałem, że 11,5 będzie OK (ten pils ma 12,5). Niestety źle pomyślałem. Kolejnym błędem było zaprzestanie wysładzania w tym momencie, powinienem jeszcze zlać nieco brzeczki do osobnego naczynia, jak każe wiki. Wyszło mi 18l, a po chmieleniu okazało się, że balling wynosi 13,5! Nie przypuszczałem, że aż tyle wody może odparować. Dolałem więc przegotowanej wody do żądanej wartości 12,5. Wyszło ok 19l brzeczki, gdybym miał zlanego do osobnego naczynia cienkusza mogłoby wyjść oczekiwane 20l. No cóż, na przyszłość będę mądrzejszy. Następnie fermentor wylądował na balkonie, gdzie panował fajny mrozik, który jak sądziłem szybko zbije temperaturę do oczekiwanej 10*. Po raz kolejny się myliłem. O 2 w nocy dopiero spadła do 14*, nie czekałem dłużej, tylko zadałem drożdże, a fermentor wylądował w piwnicy.
Nie obyło się więc bez problemów, ale muszę stwierdzić, że takie warzenie to wielka frajda! Problemów z każdą kolejną warką powinno być coraz mniej, oby tylko zapału wystarczyło.
Jeśli macie jakieś sugestie (o ile ktoś to przeczyta) to nie krępujcie się...