Witam wszystkich, mam problem prawdopodobnie z infekcją ale liczę na waszą opinię. Zacznę od tego, że jakieś dwa miesiące temu zacząłem przygodę z warzeniem piwa. Zrobiłem do tej pory 5 warek: 1 Finlandia Lager z BrewKit'a 2 Dry Stout (zestaw BA) (S-04) 3 Pale Ale (zestaw BA) (gęstwa z Dry Stout) 4 Witbier (zestaw BA) (S-33) 5 Hefe-weizen (własna receptura) (WB-06) Lager jest już dawno zabutelkowany i wygląda, że wszystko jest z nim w porządku. Następny był Dry Stout z zacieraniem. Wszystko szło ok, przy zlewaniu na cichą zapach taki jak bym się spodziewał. Po kilku dniach cichej uchyliłem fermentor by powąchać i pojawił się dziwny bardzo ostry zapach wykręcający nos, taki mocno alkoholowy. Trudno mi go do czegoś porównać, brak mi odniesienia do jakiegoś znanego mi wcześniej zapachu. Przy butelkowaniu nie było już tak mocno wyczuwalne. Spróbowałem piwa po tygodniu od zabutelkowania i po nalaniu czuć ten zapach w kuflu. Zapach z czasem zanika ale wystarczy zamieszać kuflem i od nowa się pojawia. Po kilku dniach leżakowania w chłodniejszej temperaturze dalej czuć ale troszkę mniej. Dodatkowo zauważyłem, że piwo daje mocno w dekiel. Wypije się butelkę 0,33 a uczucie jest jak by się wypiło dwa razy więcej. Dziwne bo to tylko 12BLG i odfermentowało do 3,5BLG. Pisał ktoś na forum, że zakażone piwo daje w dekiel a później duży po nim kac. Kolejne to Pale Ale. Ładny zapach, spoko smak przez cały okres fermentacji i butelkowania. Po tygodniu od zabutelkowania otworzyłem butelkę (dla sprawdzenia bo ten Stout mi się nie podobał) i znowu ten zapach. Teraz wyczuła go też moja żona. Kiedy ulotni się ten zapach piwo jest ok ale zamiesza się kuflem i to samo. W smaku i wizualnie jest ok. Dodam tylko, że zadałem drożdże gęstwą z Dry Stout'a więc podejrzewając tamto piwo o infekcję myślę, że mogłem z gęstwą przenieść coś do tego. Następnie Witbier. Wszystko w porządku. Żadnych niepożądanych zapachów. Otworzyłem po kilku dniach od butelkowania i jest ok aczkolwiek jeszcze niewiele gazu. Wczoraj zlewałem na cichą Hefe-weizen otworzyłem fermentor i znowu ten zapach (teraz najwcześniej wystąpił). W trakcie fermentacji burzliwej wydobywał się bardzo przyjemny zapach a teraz po 2-3 dniach gryzie w nos (jak by opary bardzo mocnego alkoholu) z 12 zeszło do 2 BLG. Zauważyłem coś jeszcze co mnie trochę zdziwiło. W rurce fermentacyjnej bulgotało sobie przez 3-4 dni. Przez ten czas miałem fermentor z pokrywą przyklejony taśmą malarską (zawsze tak robię bo widzę wtedy kiedy fermentuje). Jak przestało bulgotać (czwarty dzień) taśmę zdjąłem (poziom wody się wyrównał bo super szczelności nie ma na pokrywach) i następnego dnia zauważyłem jak by to piwo wciągało powietrze do środka. Woda w rurce była odchylona w drugą stronę jakieś 2-3 milimetry. Nie jest tu przyczyną temperatura bo jest stała w tym pomieszczeniu (19C)
Wszystkie piwa na każdym z etapów nie wykazywały jakichkolwiek zmian na powierzchni. Żadnej dziwnej pian czy kożucha.
Sporo tego. Mam nadzieję, że nie zanudziłem. Osobiście podejrzewam infekcję bo nie sądzę, że to aromaty wyprodukowane przez drożdże. Jeśli infekcja to co mogę poprawić aby ustrzec się lub zminimalizować ryzyko ponownej warki z jakimś gównem...
Staram się robić wszystko zgodnie z zasadami biblii piwowara Od momentu zakończenia gotowania brzeczki (wężownicę gotuję ostatnie 15 minut), wszystko co ma kontakt z brzeczką myję OXI, pryskam Desprey'em. Jedyne moje niedopatrzenie co na dziś dzień znajduję, to zaciąganie przy zlewaniu ustami (choć nie robię tego jakoś niehigienicznie, nie liżę rurki ale zawsze to ryzyko) Przygotowuję brzeczkę w kuchni a fermentacja w piwnicy (ciepła i stała temperatura 19C bo piec CO grzeje, w miarę sucha, chyba że się akurat suszy pranie). Dziwi mnie tylko, że ostatnia warka już na burzliwej się zainfekowała. Nie otwierałem fermentora. Przelałem z gara (tak, zaciągnąłem ustami ), dodałem rehydratyzowane drożdże, zamknąłem i wyniosłem do piwnicy. Trzy z pięciu piw zainfekowana? Słabo.
Proszę o słowa wsparcia i otuchy no i porady co robić, jak żyć .
Pozdrawiam.
Rafał