Parę dni temu mieliśmy z Żoną okazję próbować trzech piw od Aldorna, w tym dwóch surowych i tym poświęcę tutaj kilka słów.
"Degustacja" odbywała się w warunkach dość mocno dekoncentrujących, gdzie było dużo bodźców, więc i wrażenia zmysłowe w tym natłoku nie były tak jaskrawe, jak przy degustacji na spokojnie w domu.
Szkła nie było, tylko gliniane kubki, co też miało wpływ
1. Jałowcowe.
Aromat porzeczkowy, przyjemny, zdecydowanie bez nuty "kociego moczu". W smaku pełne, wyraźnie zauważalna treść. Smaczne i aromatyczne.
2. Stout torfowy.
Wytrawny, aczkolwiek z treścią, smak miał pełnię. Dało się wyczuć nutę gotowanej kawy zbożowej (nie inki rozpuszczalnej). Dymności i torfowości nie było aż tak dużo, ale dla mnie Laphroaig to poezja, więc może jestem mniej wrażliwy na te nuty, a może dlatego, że od dnia poprzedniego towarzyszył nam dym z ogniska, co znieczuliło zmysł powonienia na ten zapach...
Reasumując: piwa dobre. Pije się je z przyjemnością. Żadnego DMS'u nie było czuć.
Też experymentuję z surowymi piwami. Zobaczymy co wyjdzie. Póki co zrobiłem a'la lagera, i wypić się da, nie odrzuca, ale to wszystko, co mogę o nim powiedzieć. Ani treści za dużo, ani aromatu chmielu. Taki miałki, jak podłe sklepowe... No może ciut lepszy, ale rzyci nie urywa. Teraz klarują się dwa ale'e testowo na drożdżach hybryd ale od Gozdawy. Oba z tego samego zacierania, potem rozdzielone na dwie beczki i jedno o mocy ok. 6% i blg pozornym 3* dochmielone na zimno (6g/l) różnymi chmielami z Cascade'm na czele, drugie rozcieńczone herbatką chmielową do ok 4,8-5% z większym udziałem żateckiego.
Aha: dużo surowców niesłodowanych: płatki owsiane, pszenne, mąka żytnia razowa.
Totalny "fristajl" ? Cel: smaczne, aromatyczne, goryczkowe piwo.