Cześć, mam na imię Mirek mieszkam w Jerzmanowej pod Głogowem. Do tej pory skupiałem się na nalewkach a o piwie nawet nie myślałem bo jakoś tak od zawsze wydawało mi się że w domu to piwo raczej nie wyjdzie dobre. Nie wiem dlaczego ale tak byłem zafiksowany. Zdanie zmieniłem w połowie zeszłego roku kiedy to miałem okazję posmakować AIPY (wtedy jeszcze nie wiedziałem co to za bydlę) zrobionej przez męża siostrzenicy i... no oczy w słup 'to jak to, to w domu można coś tak dobrego zrobić?'. Krótko mówiąc zauroczyłem się i powiedziałem sobie 'ja też będę kiedyś tak warzyć' .
Jak powiedziałem tak zrobiłem, zaczęło się od Świąt Bożego Narodzenia kiedy to wszystkowiedzący Mikołaj ze znaczną pomocą mojej lepszej połowy przytargał pod choinkę zestaw startowy z beczułką Coopers Lagera i innymi klamotami. E tam lager, pomyślałem, ja chcę takie piwo jak piłem wtedy! a to chyba lager nie był; no ale co było robić, rozrobiłem beczułkę z wodą, sypnąłem cukru i drożdży i dalej pytać męża siostrzenicy jak to dokładnie zrobić takie piwo jak jego. A on na to że trzeba zacierać. Ki diabeł, pomyślałem i poszedłem na piwo.org nabywać wiedzę o tym zacieraniu. Nabywałem, nabywałem, potem nabyłem zestaw surowców na West Coast IPA z TwojBrowar. W międzyczasie 'lager' Coopera (w cudzysłowie bo fermentował w 23C) się zrobił, ustał, rozlał do butelek, zrefermentował i nawet dał się pić, chociaż miał taki dziwny posmak którego do tej pory nie umiem zidentyfikować, a posmak ten wzmaga się z czasem więc teraz to już dość ciężko się pije. Może to te słynne aromaty bimbrownicze od cukru? A może estry drożdżowe z tej wysokiej temperatury? Nie wiem jak to potwierdzić. Zostało jeszcze parę butelek niestety, szkoda wylać więc jak jestem bardzo spragniony to biorę i męczę.
Potem nadejszła wiekopomna chwiła i zatarłem, i uwarzyłem, i nastawiłem moją AIPĘ. Sam to, nie chwalący się, zrobiłem, oczywiście korzystając z bogatej wiedzy nabytej na piwo.org. Jak na pierwszy raz wyszło całkiem całkiem, jest już prawie dojrzała i została może połowa butelek Liczę że zostanie choć jedna jak już tak całkiem dojrzeje
No a wczoraj zrobiłem drugą warkę, też z gotowych zestawów, tym razem Tasmanian Red, już bulka. Tu już sobie pozwoliłem na trochę fantazji i frywolności: a to zmieniłem schemat zacierania, a to dodałem trochę soku z buraka zainspirowany tym wpisem Undeatha, tak że rozwijam się . Oczywiście już nigdy więcej warzenia z brewkitów, żadnych ekstraktów słodowych, nic z tych rzeczy! Prawdziwy twardziel zaciera!
A plany są ambitne bo mi okrutnie to piwo-warzenie się spodobało. Tak że pozdrawiam wszystkich forowiczów i do następnej warki!