Witam!
Na wstępie witam wszystkich i proszę o wyrozumiałość, ponieważ to moja pierwsze kroki z piwem domowej roboty. Jako, że to pierwsze kroki, nie było innej opcji jak rozpoczęcie przygody z brewkitem.
Na początek chciałem zrobić piwo milk stout z firmy coopers. Zakupiłem 1 kg glukozy, puszkę z coopersa stout oraz 1 kg laktozy.
Po uprzedniej sterylizacji wszystkich rzeczy rozpocząłem proces produkcji. Na początek wlałem do garnka 3 l wody i wsypałem 1 kg glukozy, mieszałem do rozpuszczenia, następnie włączyłem palnik i wlałem ekstrakt z coopersa jednocześnie mieszając. Po zagotowaniu wszystkiego dodałem 1 kg laktozy i gotowałem jeszcze około 10 minut. Następnie wlałem do pojemnika fermetacyjnego około 5 l wody, następnie wlałem brzeczkę i dodałem niecałe 20 litrów wody źródlanej tak, aby w pojemniku fermentacyjnym było 23 litry. Jednocześnie schłodziłem wrzątek do temperatury około 27 stopni i wsypałem drożdże. Po upływie około 30 minut zrobiła się już spora pianka w szklance z drożdżami, więc wsypałem całość do brzeczki schłodzonej do temperatury około 28 stopni. Wszystko szczelnie zamknąłem a następnie zamontowałem rurkę i wlałem do niej wodę. Po upływie około 24 h zobaczyłem sporą warstwę piany w pojemniku fermentacyjnym, około 4-5 cm. To znaczy, że fermentacja ruszyła prawda? Czyli teraz mogę spokojnie czekać aż mini minimum 7 dni aby zacząć butelkować?
Zakupiłem od razu wczoraj tym razem irish stout oraz 1 kg suchego ciemnego ekstraktu słodowego, ponieważ wyczytałem, że dużo lepiej zamiast 1 kg glukozy dać 1 kg ekstraktu. Do tego również w razie czego dokupiłem 1 kg laktozy. Moje pytanie brzmi czym różni się takie piwo typu milk stout jakie (mam nadzieję:)) ,,uwarzyłem" od zwykłego irish stouta, jeśli nie dodam do niego laktozy?
Dzięki z góry za pomoc i odpowiedzi.