Dzień dobry. Utknęłam przy moim drugim piwie i będę bardzo wdzięczna za podpowiedzi, co z tym zrobić. Sytuacja wyglada tak: robiłam piwo z Brewkita (niby lager, ale drożdże górnej fermentacji) plus pucha słodu niechmielonego - wszystko pięknie przefermentowalo (choć wyszło bardzo słabe - 2%) ale ponieważ było sporo osadu, zlałam na cichą. Po 3 dniach piwko już całkiem klarowne, stwierdziłam, że pójdzie w butelki. Rozpuściłam 250g glukozy w ok. litrze piwa, poczekałam aż trochę ostygnie, dodałam i lekko zamieszałam. Chciałam poczekać ze 3h, żeby opadło to, co mogłam wzruszyć przy mieszaniu, jednak dostałam nieoczekiwany telefon i musiałam tak to zostawić na dwa dni. Piwo nie zaczęło na nowo fermentować, piana się nie pojawiła, tylko od czasu do czasu pojedynczy bąbelek powietrza na powierzchni, przy zlaniu do probówki gazu nie ma, tylko BLG skoczyło z początkowego 3 na 4,5 (mierzone balingomierzem). I teraz pytanie: lać to w butelki, czy nie? Czy taki czas z dodatkowym cukrem (glukozą) spowodował, że w butelkach nie będzie gazu, czy lepiej do butelek tez dać glukozę? Boję się, że narobię granatów, jeśli dodam jej do butelek jeszcze, no ale z drugiej strony nie chciałabym mieć nienagazowanego piwa. A może dodać glukozy, drożdży i na nowo na burzliwą? Będę wdzięczna za podpowiedzi doświadczonych użytkowników.