Puszkowy Coopers - pszeniczne + 1kg glukozy do fermentacji i drożdże z zestawu. Tydzień w fermentatorze i potem na tydzień na cichą do balona i tam zaczęły się te kombinacje. Część zakapslowałem (cukier do refermentacji) ale nie wiem czy jest sens "butlowania" całości. Zdjęcie zrobione przez szyjkę od balona. Na ściankach na poziomie gdzie było piwo jest jakiś osad (bo ruszeniu butli "zbił" się w jakieś kłaczki, na powierzchni jest również coś pływającego (coś podobnego niby szlam pływający widziałem raz w życiu na ogórkach kiszonych). Robię sukcesywnie wina i miody pitne i nigdy czegoś podobnego nie miałem, ale myślę, że nie dopilnowałem na którymś etapie czystości. Według mnie niestety piwo zarażone zostało. Bynajmniej wnoszę to po oglądaniu zdjęć innych forumowiczów. W smaku i w zapachu jest ok. Pytanie czy jest sens butelkować dalej czy już definitywnie wodociągi?
W butelkach natomiast jakby nie było fermentacji. Po zabutelkowaniu i dodaniu cukru piwo w butelce powinno się zrobić mętne (działanie drożdży) a tu nic. Wczoraj otworzyłem a jest to 3 doba od zakapslowania i nic się nie dzieje. Piana i nagazowanie bez zmian, słodsze jedynie niż poprzednio (cukier do refermentacji).
Jak to jest kochani proszę od podpowiedź!