No i fajnie jakbym nie był taki narwany i poczytał (ew. napisał) na forum zanim nastawiłem piwo, ale jako młodzieniec w gorącej wodzie kąpany zabrałem się do roboty zaraz po pożegnaniu kuriera. Przeczytałem instrukcję, zrobiłem, co napisali i zostawiłem piwo w spokoju na ok. 12 godzin. Widząc, że nie ma bąbelków, na które tak bardzo liczyłem zacząłem naciskać wieko fermentora i okazało się, że woda nalana wg. instrukcji do połowy to za dużo i rurka zaczęła pluć wodą. Jak już zaczęła "bulkać" jak należy ok. 1szej w nocy, to do 2giej nie mogłem zasnąć z wrażenia. Kiedy już zasnąłem, ok. 3ciej nad ranem obudziło mnie bulgotanie z rurki, bo drożdże żarły cukier jak głupie. Zatkałem wylot rurki watą, jak radzili w jakimś filmiku na YouTube, owinąłem ręcznikiem i poszedłem dalej spać. Po 2 dobach ostrego "bulkania" burzliwa ustała i rurka zamilkła. Zaniepokoił mnie tak szybki proces fermentacji, więc zacząłem czytać forum na piwo.org, (o którymś gdzieś-tam kiedyś-tam usłyszałem). Wyczytałem, że "nie-bulkanie" to żadna tragedia i trzeba patrzeć na Blg, no więc zacząłem sprawdzać co ok. 12h (po przebudzeniu i po powrocie z pracy na 2gą zmianę) i przez bite 4 dni cukromierz bezlitośnie wskazywał 3°Blg, więc pomimo jednoznacznej wypowiedzi starszego kolegi crosisa postanowiłem butelkować po 6ciu dobach od rozpoczęcia burzliwej. Na szczęście dla mnie Coopers wyhodował jakieś super-drożdże i po ok. 80 godzinach stania w butelkach jedyny ślad po pierwotnej mętności to syf zebrany na dnie butelki (piwo jest całkowicie klarowne).