No to tak: pokręciłem się trochę w temacie, poczytałem i przystąpiłem do akcji.
Pierwsze słodowanie wyszło do kitu, zepsułem ziarno podczas kiełkowania: ułożyłem za dużą warstwę i olałem przerzucanie co okazało się dużym błędem. Ziarno pokiełkowało za mocno. To co wyszło ok wrzuciłem do piekarnika. Drugie podejście wyszło na moje oko w porządku: kolor wspaniały, zapach identyczny jak ziarna ze słodowni.
Korzonki wszelkie usuwałem mechanicznie: najpierw ręcznie 'gniotłem' słód w misie, potem przesiewałem na metalowym sicie. Operacja szybka i nietrudna a efekt odkiełkowania wspaniały.
W niedzielę planuję warzenie więc będę wiedział jak wyjdzie to wydajnościowo, po wszystkim podzielę się spostrzeżeniami.