Witajcie. Pisze, gdyż od 3ch warek mam problem z piwem. Problem pojawił się najpierw w piwie grodziskim (fermentowane w najgorszym możliwym okresie letnim, środek lipca). Najpierw piwo wydawało się w porzadku, tzn. kiedy fermentowało na burzliwej. Potem przelałem je na cicha i chyba wtedy zaczelo sie to... Bąk, kapusta, kanalizacja, generalnie w tak lekkim piwie mocno wyczuwalne. Na tyle, że przykrywa aromat wędzony. Nic, odkaziłem fermentory i wężyki (mam sodę kaustyczną, a potem dezynfekuję pirosiarczynem). W okolicach sierpnia uwarzyłem witbiera, do którego dalem sporo przypraw, mianowicie kolendrę, aframon madagaskarski, skórki cytryn, pomarańczy i grejpfruta. Piwo po burzliwej przelewane na cichą (tu akurat uzasadnienie miałem większe, bo było dużo skórek i cząstek przypraw) pachniało jak należy, tzn nie było kupy ani kapusty. Po cichej lekko ten aromat wyczułem przy rozlewie do butelek. Teraz jak otwieram butelkę to smród mam kapuściano-kolendrowy. Do wylania.
Ostatnia warka z pazdziernika, English IPA. Dowaliłem tak dużo chmielu, że po gotowaniu straciłem ok. 3 litrów brzeczki z racji chmielin. Myślałem, ze piwo będzie dobrze zabezpieczone przed tym, co popsuło mi poprzednie, ale niestety nie. I teraz pojawia się moje pytanie. Skad mogło sie to wziąć? Po przeczytaniu wielu tematów na tym forum mam kilka hipotez:
- Piwo fermentowało w okresie letnim, gdzie w pokoju mialem ok 23-24 stopni, co mogło wpłynąć na zakażenie.
- Wężyk/fermentor/kranik złapał jakiegos syfa i przekazywał z warki na warkę. Wężyk mam od 4ch warek (tj. pierwsza mi wyszla, tylko kolejne byly zepsute). Wydaje mi sie, ze z racji tego że ten wezyk nie był do końca suchy pomiędzy warkami coś moglo w nim "zakwitnac" (?).
- Mam cześć ziarna z zeszłego roku, tzn ich termin przydatnosci skończył sie 10.2014. Używałem go, gdyż wiele osób zapewniało, że jesli ziarno przechowuje się w odpowiednio suchych warunkach, można go używać, najwyzej wydajność spadnie (mi raczej nie spadła, pleśni ani niczego takiego nie zauważyłem, smak ziaren ok, moze lekko mniej słodki niż tych nowych).
- Śrutowanie odbywało sie w tym samym pomieszczeniu, gdzie warzenie, z tym jednym wyjątkiem, ze przy EIPA robiłem to dzień wczesniej i ziarno schowałem do fermentora. Poprzednie warki to samo pomieszczenie i śrutowanie zaraz przed podgrzaniem gara.
Czy przychodzą Wam jakieś inne pomysly? Mieliście tego typu zakażenia, ze piwo walilo jak z kibla (nie siarkowo, jajami, tylko kapusta lub klozet)? Jesli tak to czy powyzsze zagrozenia mogly sie przyczynic do infekcji. Jak je zwalczyliście?
Tydzień temu zalalem oba fermentory + wężyki, kraniki, rurki sodą kaustyczną i leżały tak tydzien. Dziś zalałem piro. Dodatkowo zainwestowalem w wężyki i Starsan PBW i HB, żeby troche "bezpieczniej" przeprowadzać mycie i dezynfekcję. Użyję ich jak tylko dojadą. Jak myślicie, zwalczylem w ten sposob to paskudztwo, czy wymienić wszystko i robić na nowym?