W zasadzie, to już zrobiłem eksperyment - do końcówki mojego West Coast'a dodałem herbaty (tej samej, jaką planuje tutaj użyć), mniej więcej w proporcjach 1 do 1. Efekt bardzo fajny, zapach herbaty zmieszany z aromatem chmielu świetnie się komponuje.. Brakowało tylko podbudowy słodowej (West odfermentował do 0,5), ale to idzie załatwić zacieraniem na słodko. Poza tym, dodajac wody nie uzyskałbym efektu, jak przy herbacie - woda jest neutralna smakowo i zapachowo, a herbata coś jednak wnosi. W sumie, to tak, byłby to pewien rodzaj HGB.
Reasumując.
Lepsiej ekstrahować herbatę na zimno, w lodówce 2 dni, potem przegotować płyn, oddzieliwszy "fusy" i dodać do piwa, czy też jednak lepiej zaparzyć ją, to przegotować i to myk do piwa?
Czy też może, jak większośc "dziwacznych" składników dodać pod koniec gotowania/na whirlpoolu? Zejść z brzeczką do 70 stopni, dodać przegotowanych fusuch herbacianych i samego naparu, potrzymać tak 3-4 minuty (tyle, ile normalnie parzy się taką herbatę) i potem dalej chłodzić? Ta ostatnia metoda wydaje mi się najlepsza, jeśli chodzi o uniknięcie ekstracji zbyt dużej ilości tanin, bardziej mnie zastanawia, czy część aromatu nie "ucieknie" w trakcie burzliwej (choć jeśli to nastąpi, jest nadal możliwość korekcji na cichej...)