Witam,
Wczoraj przyszła kolej na moją czwartą warkę - żytnie. Rozpocząłem warzenie o 14:20. Wszystko szło dobrze do momentu ... filtrowania (początek godzina 16:15 + 20 minut na sklarowanie). O ile pierwsze 200ml jakoś poleciało to kolejne pól godziny ciurkało dosłownie po kropelce (z nudów nawet sobie poobliczałem: 15 kropli piwa to ok 1ml czyli 24 litrzy cieczy do filtrowania to w najgorszym wypadku 360000 kropli. Z kolei szybkość "ciurkania" to mniej więcej 5 kropli na sekundę... w każdym razie wyszło 20 godzin). A teraz do sedna:
Filtrowałem najpierw przez takie duże sito do mąki, słód (a właściwie breję) przelałem ze trzy razy gorącą wodą w celu wysłodzenia - i znowu przez sito. Ten etap trwał ok 1,5 godziny.
Następnie brzeczkę o konsystencji mocno zbełtanej, zmielonej, zaparzonej kawy przelałem do innego naczynia przez pojedynczą warstwę wyparzonej pieluchy tetrowej (2 godziny, ok 22 litry - pieluchę musiałem co 3-4 litry płukać z powstałego mułu).
Kolejny etap to przelanie do czystego gara zaciernego przez dwie pieluchy tetrowe ( 1 godzina, ok 22 litry brzeczki - tym razem płukałem pieluch może ze 3 razy).
Ostatni etap to kolejne filtrowanie przez podwójną pieluchę do fermentatora (z braku innego naczynia) - ten etap to ok 40 minut.
O godzinie 23 stwierdziłem "na dzisiaj wystarczy!". Rano podejrzałem brzeczkę i wydaje mi się, że jest całkiem klarowna.
Po południu gotowanie brzeczki i fermentacja. A później? Oby degustacja
Pozdrawiam.