Może tak być Kolejna nauczka - teraz zawsze będę sprawdzał czy jest odpowiednio dokręcony. Dobrze, że żony akurat nie było w domu, bo troche czasu mineło zanim go dokręciłem a w tym czasie brzeczka dosyć mocno kapała na płytki tworząc całkiem sporą, lepiącą się plamę. Za kilka dni dam znać co z tego wszystkiego wyszło i postaram się wrzucić jakieś fotki.
Faktycznie cieknące kraniki to spory feler. Tutaj cóż... zostaje tylko znajomość własnego sprzętu. Ja wiem że mam taką jedną uszczelkę która cieknie i po prostu nie używam jej w "ważnych" miejscach. Poza tym trzeba BARDZO mocno dokręcić - najlepiej przez szmatę, jednocześnie trzymając to pokrętło wewnetrzne i kranik. Ja unieruchamiam tą wewnętrzną cz ręką i kręcę tylko kranikiem - jest łatwiej.
Co do gorącej wody... Nie przeceniajmy jej zbytnio. Sama gorąca woda nie jest jakimś świetnym środkiem "dezynfekcyjnym". Zauważ ile musiał byś jej wlać do fermentora żeby straty temp były małe. Poza tym w chwili jak tylko znikają bąbelki stopnie C spadają na łeb na szyję. Ciepła/gorąca woda jest bardzo skuteczna w połączneniu z innymi środkami dezynfekcyjnymi. Jeśli chodzi o sterylizacje temperaturą to jedynym pewnym sposobem jest opalenie czegoś nad palnikiem - eza (taki laboratoryjny drucik do robienia posiewów), chochla, wlot kolby laboratoryjnej jeśli w takowej robimy starter.
Dawno nie złapałem infekcji i zgubiła mnie pewność siebie. Moja obecna APA #27 niestety się zaraziła. Sam jestem sobie winien bo warzyłem w środku lata i przeceniłem siłę drożdży. "to już 27 warka a ja jeszcze nie złapałem infekcji, więc chyba nie trzeba tak spinać z tą dezynfekcją " - nie liczę #4 która była pierwszą warką z zacieraniem i tam infekcja się pojawiła, no ale to była pierwsza warka z zacieraniem... Tak myślałem w tedy. Dziś z perspektywy czasu mam do tego zupełnie inne podejście. Po drodze zdażyła mi się oczywiście jeszcze jedna infekcja, ale to już inna bajka. Smutne jest tylko, to że na zainfekowanej gęstwie zrobiłem jeszcze 2 warki. Zobaczymy co z tego wyjdzie bo piwo nie jest jakieś fatalne w smaku, tylko w aromacie da się wyczuć rozpuszczalnik.