Cześć
Ostatnio oglądałem sporo filmów zza wielkiej wody o warzeniu piwka. Co mnie zaciekawiło to sposób wysładzania. U nas w Polsce większość piwowarów wysładza lejąc od góry wodę o temp. 78-80 stopni spokojnym strumieniem aby nie zaburzać młóta, jednocześnie zlewając wysłodziny i tak do uzyskania z wysłodzin min 2-3 Blg. W USA robią to w sposób zupełnie inny. Najpierw zlewają przednią brzeczkę. Nie martwią się w ogóle tym, że odsłaniają młóto itd. Następnie tak jak powie im program w ich "MAKACH" wlewają połowę wyliczonej ilości wody do młóta, mieszają całość - płukając młóto. Następnie zlewają mętne wysłodziny (zwracają je tak jak my), czekają na klarowną ciecz i dalej do brzeczki. Czynność powtarzają raz jeszcze. Tu rodzi się pytanie. Czy, ktoś z Was próbował tak wysładzać? Czy może to mieć jakiś zły wpływ na piwo (garbniki itd)? Fakt jest taki, że efektywność wysładzania jest pewnie większa. Co wy na to?