Kilka ostatnich warek zaczęło mi walić jajem po tygodniu-dwóch refermentacji w butelkach. Zacząłem szukać przyczyny - wykluczyłem infekcję warki (fermentacja przebiegła bez żadnych ekscesów, w taki sam sposób jak zawsze), czy infekcję samego piwa po rozlewie.
Zacząłem drążyć i znalazłem w internecie informacje, że korzystanie z pirosiarczanu sodu i niedokładne wypłukanie butelek może owocować takim właśnie siarkowodorowym smrodkiem. Co ciekawsze - znajomy ma ten sam problem już od dłuższego czasu i też używa pirosiarczynu. Sprawdziłem zapiski - śmierdzące piwa to te które rozlewałem już po zakupie tego środka dezynfekująceg. Także chyba bingo - na dniach zamawiam nadwęglan a piro gdzieś zutylizuję.
Ale do rzeczy. Zastanawiam się czy z tym odorem da się cokolwiek zrobić? O zapachu siarkowodoru podczas refermentacji wyczytałem, że drożdże z czasem są w stanie go zneutralizować. A co z zapachem powstałym w sposób sztuczny? Ktoś miał takie doświadczenia?