Pierre Celis Opublikowano 4 Grudnia 2014 Udostępnij Opublikowano 4 Grudnia 2014 Ekipę z nowego rzemieślniczego browaru spod Chełma czyli Darka Piecucha, jego żonę Ewelinę i pomagającego im Artura poznałem na Beer Geek Madness. Lubię takie sytuacje – „Cześć docent, stawiamy własny browar, może napiszesz coś o nas, może przyjedziesz?”. Jasne, ale dopiero jak będziecie mieć już uwarzone piwo! Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Tydzień przed oficjalną premierą udałem się do Chełma, skąd odebrała mnie Ewelina. Te kilka kilometrów do Rożdżałowa przejechaliśmy wśród przypruszonego śniegiem i szronem, właściwie zimowego krajobrazu. Od razu widać, że to wschód. Budynek w którym mieści się browar jest całkiem okazały, poprzednio była tu wytwórnia makaronu. Po wejściu zaskoczyło mnie przyjemne ciepło. W tym kontekście stwierdzenie Darka: „Wiesz, ostatnio zdarza mi się tu nocować” bynajmniej nie zostało poddane w wątpliwość, jak zdarzyło się to w przypadku pewnego kontraktowca. Wszystkie prace bowiem wykonywali tu sami lub z pomocą znajomych. Do tego dochodziło testowanie warek, po którym opcja powrotu samochodem do Chełma odpadała zdecydowanie. Darek i Ewelina po 10 latach pobytu w Stanach, a dokładniej w Atlancie, postanowili wrócić do kraju. Jako że Darek współzakładał lokalne stowarzyszenie piwowarów domowych Brew Tang Clan i miał dobre rozeznanie w tamtejszej scenie craft, postanowił spróbować swych sił na naszym, dynamicznie rozwijającym się rynku. Trudno nie przyznać racji, w końcu czas na start jest ciągle dobry. Początkowo inicjatywa miała nosić nazwę „Browar Wąsacz” ale wskutek reaktywacji Wąsosza, Darek i Ewelina postanowili zmienić nazwę. I dobrze, „Piwne Podziemie” brzmi zdecydowanie lepiej. Opierając się na doświadczeniach z USA zaplanowane zostały tu niespotykane w krajowym piwowarstwie rozwiązania. Po pierwsze nietypowa, czteronaczyniowa warzelnia (5 hl wybicia) umożliwiająca jednoczesne przygotowywanie dwóch niezależnych od siebie warek. Kadzie ogrzewane są gazowymi palnikami, co jest rzeczą dość widowiskową. Stamtąd piwo trafia na hopback (złoże chmielowe), a potem do trzech zbiorników fermentacyjnych o pojemności 10 hl każdy. Ciekawostką jest sposób ich chłodzenia za pośrednictwem izolowanych gumą, miedzianych zwojów. Po fermentacji piwo przetaczane jest do sześciu 10 hektolitrowych bezciśnieniowych leżaków. Tutaj mamy kolejne novum czyli dodatkowy, tzw. „brite tank” gdzie następuje nasycanie piwa dwutlenkiem węgla. Teraz może już nastąpić rozlew. Na początku piwo będzie rozlewane wyłącznie do PETainerów. Browar ma możliwość ciśnieniowego napełniania butelek ale instalacja ta jest dość mała i na razie służyć ma do napełniana wyłącznie testowych partii piwa. Czas zatem napisać o samym piwie. Miałem okazję spróbować czterech rodzajów: Mustache Ryeder (Rye Pale Ale) w wersji zwykłej oraz ze skórką pomarańczy, Hops, Death & Taxes leżakowane z drewnem cedreli wonnej (Spanish Cedar Aged Black IPA) oraz Oyster Kiss (Oyster Stout). Największe wrażenie wywarły na mnie Mustache Ryeder (wersja orange) oraz Oyster Kiss. Ten pierwszy charakteryzował się świetnym aromatem pomarańczy oraz dobrym balansem pomiędzy rześką cytrusowością a zauważalną goryczką. W przypadku Oystera mieliśmy natomiast okazję porównać wersję uwarzoną w warunkach domowych z młodym piwem, które dzień wcześniej zakończyło fermentację. To nie do uwierzenia, ale obydwie wersje miały ten sam aromat! Czekoladowo-kawowy z wyrazistym akcentem słonej wody i owoców morza. Oyster Kiss rokuje zatem świetnie. Co do normalnej wersji Mustache Ryeder brakowało mi wyraźniejszego nasycenia, ale odpowiednio długi pobyt w brite tanku powinien załatwić sprawę. Najciekawsza sytuacja miała miejsce z Hops, Death & Taxes. Piwo zostało zlane do kegów i małej liczby butelek butelek poprzedniej nocy, próbowaliśmy je więc ze butli. Czekaliśmy dłuższą chwilę aby się ogrzało. Pierwsze wrażenie to klasyczny dla stylu, kompleksowy aromat gorzkiej czekolady, sosny, żywicy i palności. W smaku zaskakiwała dość wyraźna kwaskowość, która była motywem przewodnim, dominując nad średnio intensywną goryczką oraz trochę za mało wyrazistą czekoladą. Darek aż zmierzył pH i pomiar (widoczny na zdjęciu) nie wykazał odchylenia od normy. Kluczem okazała się tu temperatura, piwo pite tego samego dnia U Fotografa oraz kilka dni później już w domu miało wszystko na swoim miejscu. Darek twierdzi, że to piwo będzie zmieniać się właściwie każdego dnia, ciekaw zatem jestem jak smakować będzie na premierze A premiera Piwnego Podziemia będzie miała miejsce 6 grudnia w lubelskim U Fotografa i cieszę się, że Lublin doczekał się swojego „regionalnego”, otwartego na innowacje browaru rzemieślniczego! Piwne Podziemie, Rożdżałów 244 Facebook PS. Podziękowania dla Eweliny, Darka i Artura za gościnę! Wyświetl pełny artykuł Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się