Pierre Celis Opublikowano 11 Lutego 2015 Udostępnij Opublikowano 11 Lutego 2015 wybitnie subiektywne podsumowanie Połowa lutego to doskonały moment, aby opublikować taki wpis. Lub też nie, ale trudno. Przelanie luźnego strumienia świadomości na bity odbywało się partiami. Jak więc wyglądał piwny rok 2014 z mojej perspektywy? W miarę krótko, by nie przynudzać. Zbiegiem okoliczności w lutym zaowocowały dwa projekty rozpoczęte w sierpniu 2013 – vlog i Browar Kingpin. Chronologicznie – mogłem jednak intensywniej vlogować. Niewątpliwie ten typ przekazu ma, w perspektywie czasu, przed sobą większy zasięg niż słowo pisane. Aczkolwiek też nie nadaje się do wszystkich treści. Zamierzam w tym roku zdecydowanie więcej publikować na swoim kanale, odkurzę przy okazji surówki znajdujące się od roku na różnych dyskach. Myślę, że będzie ciekawie, zwłaszcza że nie zamierzam w ten sposób robić recenzji solo. Tutaj jednak tekst ma znaczną przewagę – zdecydowanie szybciej jesteście w stanie dowiedzieć się co o danym piwie sądzę niż z kilku minut wywodów i mlaskania. Nienawidzę mlaskania. Cieszy mnie fakt, że startując od razu z intro i montażem ewidentnie wsiadłem na ambicję i ogólny poziom vlogów piwnych się podniósł. I bardzo dobrze, byle tak dalej Montaż stał się już standardem, a wraz z odkrywaniem kolejnych opcji programów do obróbki wideo pewnie będzie jeszcze agresywniejszy. Dodatkowo parę projektów związanych z food pairingiem zaczęło przynosić owoce i coraz więcej osób o tym jakże przyjemnym aspekcie zaczyna mówić. Co do recenzji, związane są mocno z faktem zaangażowania się w Browar Kingpin. Decyzja mogła być tylko jedna – rezygnuję z negatywnych recenzji polskich piw. Powszechnie wiadomo, że nic tak dobrze się nie sprzedaje jak walnięcie paru bluzgów, załamanie rąk nad stanem polskiego piwowarstwa/cen/czegokolwiek. Świadomie więc zrezygnowałem z pewnej części ruchu na blogu. Uważam, że jest to uczciwe zarówno w stosunku do Was jak i browarów. Każda negatywna recenzja rozpatrywana byłaby przez pryzmat „aha, chce konkurencji dojebać”. Natomiast cały czas pojawiają się recenzje bardzo dobrych polskich piw. I tak zostanie mimo że czasami palce świerzbią, zwłaszcza przy paru ostatnich piwach jakie pojawiły się na rynku. Kingpin – jestem cholernie zadowolony z tego projektu. Jedyne czego mi brakuje to większych ilości piwa. Z przyjemnością warzyłbym i po 100-200 hekto tygodniowo, tylko problemem jest brak własnej istalacji. I żeby jednak była trochę bliżej niż 400km w jedna stronę. Pomysłów nam wystarczy, szczególnie że z Markiem, Bartkiem i Wojtkiem nadajemy na wspólnych falach. Nie ukrywam, że wyjazd do Japonii dał mi całe cysterny inspiracji sensorycznych. Przy okazji premiera stouta już pod koniec lutego w Warszawie, więc warto mieć to na uwadze Zaangażowanie się bardziej w blogowanie, szkolenia, eventy i jeszcze browar spowodowało, że już absolutnie nie starczało mi czasu na ogarnianie Piwodziej.pl. Dlatego też, całkowicie zajmuje się tym aspektem Adela. Natomiast co byście powiedzieli na jakąś promocję dla piwowarów domowych na PiwnymGarażu? Festiwale – with great power comes great responsibility. Do tej pory najważniejszymi wydarzeniami był Wrocławski Festiwal Dobrego Piwa oraz Birofilia. Teraz doszły do wyliczanki Beer Geek Madness, Poznańskie Targi Piwne oraz Warszawski Festiwal Piwa. BGM i WFP będą aż dwa razy w roku. Gdybym teraz wszystkie chciał opisać to sam w połowie bym sobie odpuścił, nie mówiąc o zmuszeniu Was do przeczytania. Grunt, że zaczyna się dziać a piwa, kultura piwna, cała ta otoczka zaczyna przenikać do tzw. mainstreamu. Cholernie cieszy mnie fakt, że wreszcie w Warszawie pojawił się porządny festiwal piwny. Głupia to była sytuacja w której stolica nic takiego nie posiadała. Pisząc o festiwalach nie mogę pominąć knajp – wielokranów. Tutaj to dopiero był szał w zeszłym roku. I otworzy się jeszcze pewnie z drugie tyle jak nie więcej. W części udało mi się pojawić i opisać je w relacjach. O samych piwach nie będę pisał. Ponad 500 premier. W tym roku jak nie pęknie 1000 to będę mocno zdziwiony. Szaleństwo. Piwny Blog Day 2014 – dobrze, że jest. Codziennie widzę, że w niektórych przypadkach to dawka utrwalająca potrzebna by była tak z raz na miesiąc. Zwłaszcza w momencie silnej potrzeby pisania na temat o którym nie ma się zielonego pojęcia lub bardzo minimalną wiedzą, a potem jeszcze pultanie się w komentarzach. Wszakże każda krytyka to od razu „hejt”. Staram się za bardzo nie wdawać w dyskusje, ale czasami ręka świerzbi, oj świerzbi. Skoro już przy temacie PBD jesteśmy, Pawel Tkaczyk w 2013 roku wspomniał o jakości zdjęć na piwnych blogach. I już w 2014 widoczna była znaczna poprawa. Sam zresztą przeniosłem się z kuchenki i płytek na stolik by finalnie wylądować na basowym Warwicku na tle halfstacka Marshalla. Jest to jakaś koncepcja PiwnyGaraż powstał z założeniem, że będę również pisał od czasu do czasu na tematy motoryzacyjne, motocyklowe zasadniczo. W zeszłym roku zrobiłem Smokiem 16k km, więc w tym możecie spodziewać się znacznie więcej tekstów na te właśnie tematy. W sumie jednośladami da się zarazić tak samo skutecznie jak wysublimowanym piwem, tylko że zupełnie inne pieniądze wchodzą wtedy w rachubę. Jeżeli któryś z moich tekstów pozwoli podjąć dobrą decyzję to będę się tylko mógł cieszyć. Odnośnie samego bloga – muszę tutaj jeszcze parę rzeczy poprzestawiać/zlokalizować. Plus przywrócić newsletter jako wynalazek ułatwiający życie. I to jest ten moment w którym z przyjemnością przeczytam Wasze uwagi na temat Wyświetl pełny artykuł Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się