Pierre Celis Opublikowano 15 Czerwca 2015 Udostępnij Opublikowano 15 Czerwca 2015 „cztery warianty dla mas” Pogoda przez ostatnie kilka dni zdecydowanie bardziej pasuje do piw lekkich, zamiast potężnych, ekstraktywnych potworów. Doskonale się więc składa, że podczas Wrocławskiego Festiwalu Dobrego Piwa pojawiły się kolejne przykłady tak promowanego ostatnimi czasy Grodzisza. Następnie zaś zajęły stałe miejsce na półkach w Żabkach i Fresh Marketach. Stali czytelnicy zapewne kojarzą, że parę lat temu nie byłem zbytnio przekonany do sensu wprowadzania tego gatunku do szerokiej sprzedaży. Byłem jednak w błędzie, na swoje usprawiedliwienie mam fakt, że bazowałem na pierwszych, dość kulawych próbach przywrócenia stylu do życia. Minęło parę lat, a różnica jakościowa jest niesamowita. Jak wygląda to w przypadku piw z, docelowo, Grodziska Wielkopolskiego? Piwo z Grodziska Piana: Przebujna. Nie mogę nalać spokojnie piwa do szkła, w połowie butelki chce uciec mimo schłodzenia, czystego szkła i ostrożności. Czyli trochę jak oryginał w ostatnich latach produkcji. Śnieżnobiała, dość szybko opada, ale zostawia piękną koronkę. Barwa: Bardzo jasna słomka, opalizujące. Aromat: Na pewno mniej intensywny od rzemieślniczych alternatyw. Przywodzi jednak na myśl pierwsze grodziskie które miałem okazję pić ponad dekadę temu, dzięki uprzejmości piwowara domowego Mateusza Pająka. Gra wędzonka, lekka słodowość, trochę nut drożdżowych. Niektóre butelki trafiały się z delikatnym aldehydem octowym, w tej którą aktualnie oceniam go nie ma. Zapach jest delikatny, ułożony, ani nic nie urywa ani nie zniechęca. Przy szerokiej dystrybucji i oparciu się na tym konkretnym produkcie jest to zaleta. Smak: Mocno wysycone, musując wręcz jak szampan, szczypie w język i wzdyma policzki. Pierwszy akord dość wodnisty, kwaskowaty od dwutlenku węgla, majaczy lekka słodowość. W drugim zaczynają grać nuty wędzone, pszenne, lekkie owocowe estry. Finisz o delikatnej, ale zaznaczonej goryczce przyjemnie wieńczy piwo. Spotkałem się z różnymi opiniami dotyczącymi tego piwa. Łącznie z tym, że nie ma wiele wspólnego z oryginałem. Zapewne tak jest. Nie ma też wiele wspólnego z rzemieślniczymi egzemplarzami. Subiektywnie przykładowo Grodziskie z browaru Nepomucen jest znacznie bardziej „grodziskie” w moim wyobrażeniu tego stylu. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to bardzo przyzwoite piwo, które powinno pasować zarówno zorientowanym w tematyce jak i przypadkowym spijaczom. Przy szerokiej dostępności na pewno będę je zabierał ze sobą w plener czy na imprezy. Przy okazji – od czasu spisania recenzji zdążyłem wypić jeszcze kilka butelek. Część rzeczywiście trafia się lekko metaliczna. Bernardyńskie Piana: Nikła, ciężko wywołać i szybko opada. Bardzo słabo znaczy szkło. Barwa: Ciemniejsze niż wersja podstawowa – jest również mocniej opalizujące. Aromat: Obok Grodziskiego stało i tyle można na ten temat powiedzieć. Zgodnie z prawdą zresztą. Bardzo nikły zapach wędzonki, dominuje landrynkowość, mydlaność i estry owocowe. Nie zachęca. Co ciekawe, przewija się zapachu jakaś belgijskość typowa dla blonda, zwłaszcza po ogrzaniu. Smak: Znacznie mniej wysycone. Pierwszy akord słodki, ulepkowaty, bardzo delikatnie kwaskowaty. W drugim pojawia się przewijająca w aromacie „Belgia”, grają nuty pieprzne, fenolowe, przyprawkowe. Do tego mnóstwo estrów owocowych i kontynuacja początkowej słodyczy. Finisz z głównie alkoholową goryczką, rozpuszczalnikowy. Ciekawe czy uderzenie w tony belgijskie jest tutaj celowe, czy wyszło niejako przy okazji. Natomiast w aktualnym wydaniu lepiej zainwestować w podstawową wersję. Piwo Naturalne o smaku kwiatu czarnego bzu Piana: Bardzo niska, błyskawicznie opada zostawiając wspomnienie w postaci grubych pęcherzy. Barwa: Słomkowa, opalizujące. Pasuje do koloru etykiety. Aromat: Cytrynowy radler z czarnym bzem. Wędzonka jest tylko sugestią gdzieś w tle na piątym planie. Pojawia się natomiast selerowa nuta. Smak: Okropnie słodkie i ulepkowate. Pierwszy akord o niskim wysyceniu z paskudną, zalepiającą słodyczą. Drugi jak można się spodziewać kontynuuje ten wątek, pojawiają się dodatkowo nuty owocowe i kwiatowe, cytryna i bez. Finisz dokładnie taki sam jak poprzednie akordy. Słodycz jest wręcz gryząca. Dodatkowo pojawia się nuta sztucznego czarnego bzu. Okropieństwo, nie wypiłem więcej niż musiałem by ocenić. Nie zmienia to fakt, że browar pewnie wie co robi. Sam byłem świadkiem na Festiwalu kupowania przez uczestników tylko tej wersji i jej mocnego chwalenia. Odpowiednia grupa docelowa i wszystko się sprzeda. Piwo naturalne o smaku czerwonej porzeczki Piana: Podobna do poprzedniej wersji, trochę trwalsza i delikatnie oblepia szkło. Aromat: Porzeczkowa oranżadka. Tym razem już nawet wspomnienie nie zostało po wędzonce. Sponsorowane przez Herbapol i ich słabe syropy. Smak: Wydaje się odrobinę mniej słodkie. W złej kolejności spróbowałem, w porównaniu do poprzedniego wydaje się nawet pijalne. Pierwszy akord słodki, lekko kwaskowaty. W drugim pojawiają się czerwone owoce, lekka porzeczka, kontynuacja słodyczy i lekkiego kwasku. Finisz ulepkowaty, ale nawet o jakiejś minimalnej goryczce. Smakuje jak pierwszy lepszy radler. Nic szczególnego, strata słodu wędzonego. Reasumując, zdecydowanie warto spróbować wersję „sauté”, resztę można spokojnie pominąć. Osobiście będę wracał do tego piwa, zwłaszcza przy jego szerokiej dostępności. Wyświetl pełny artykuł Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się