Pierre Celis Opublikowano 21 Września 2015 Udostępnij Opublikowano 21 Września 2015 Po Festiwalu Prawdziwego Piwa w Łebie wśród wielu pojawiły się obawy co do frekwencji na organizowanych po raz pierwszy festiwalach piwnych. Zwracaliśmy uwagę na pewne wyczerpanie formuły, na konieczność poszukiwania nowych rozwiązań, które uatrakcyjniłyby festiwal. Jednak z festiwalem w Bydgoszczy rzecz miała się zgoła inaczej. Słynny w piwnym światku facebookowy profil Bydgoska Piwna Pustynia był dowodem, że miejscowi nie zgadzają się na śladową obecność dobrego piwa w swoim mieście, szczególnie jeśli chodzi o lokale. Bo przecież jeden, wiadomej jakości browar restauracyjny to jak na tak duże miasto rzecz zupełnie niewystarczająca. Miejsca z dobrym piwem w Bydgoszczy pojawiały się, jednak ich żywot był dość krótki. Obecnie jedynym miejscem z dobrym wyborem rzemieślniczego piwa jest powstały pod koniec zeszłego roku Prolog9. Jak na ósme pod względem ludności miasto w Polsce (przeszło 350 tys. mieszkańców) to naprawdę mało. Dlatego organizacja festiwalu w mieście z takim potencjałem wydawała się jak najbardziej uzasadniona. Gdy dotarłem koło południa do zlokalizowanej niedaleko dworca autobusowego hali „Łuczniczka” byłem zaskoczony całkiem sporą ilością ludzi. To przecież nie jest zwyczajowa pora na piwo. Spodobała mi się aranżacja hali. Były ręcznie wykonane drewniane stoły i ławy, były znane ze wspomnianej już Łeby palety i worki do przesiadywania. Wszystko to „ocieplało” wystrój i nadawało kameralnego klimatu. Gdy dodam, że z głośników leciały klasyki Iron Maiden to naprawdę czuło się, że jest się na festiwalu innym niż wszystkie. Wspólnie z organizatorami wypracowaliśmy też inną formę mojego udziału w imprezie. Zamiast zwyczajowej prezentacji – luźne rozmowy z piwowarami. Super sprawa! Czas na piwo. Zaczynamy od piwa festiwalowego czyli AIPA Morelyn Monroe uwarzonego przez Hopium. Byłem zaskoczony dość dużym jak na piwo imprezowe ballingiem – 17° Blg to już nie są żarty. Piwo leżakowane było z dodatkiem moreli i to czuć zarówno w aromacie jak i lekko kwaskowym od owocu smaku. Goryczka stonowana i to jak pozycję festiwalową plus. Jednak po wypiciu dwóch małych zaszumiało w głowie i trzeba było przerzucić się na coś zdecydowanie lżejszego. Pod wieczór chłopaki z Hopium podłączyli też american wheata z werbeną (Werbeny Hill) i właśnie takie cytrusowe, świetnie pijalne piwo z intrygującą nutą werbeny byłoby dobrą opcją na cały festiwal. Tymczasem ja wszedłem w kwasy. Na początek Kwas Delta z Pinty czyli ciemne berliner weisse. Auć, w aromacie jest średnio intensywna kanaliza. Za to smak rewelacja – mocno kwaśny, bardzo rześki. Zdziwiłem się, bo smakowało jak jasne, nie czuć w ogóle było ciemnych słodów. Paweł z Pinty powiedział, że użyty tu został ekstrakt słodowy w takiej ilości, by tylko zabarwić piwo. Po pewnym czasie ulatywała też i siarka więc gdy się da temu piwu chwilę, jest dobrze. Paweł stwierdził, że to piwo jest tak kwaśne, że drożdże po prostu nie były już w stanie pracować przy tak niskim pH, stąd taki zapach. Kolejnym kwasem był też berliner, tyle że z dodatkiem aronii. Very Bloody Berliner z Piwnego Podziemia ze swoją czerwoną, opalizującą barwą i czerwonawą pianą prezentował się wyśmienicie. W aromacie jogurt wiśniowy plus lekki kwasek. W smaku kwaśność dość delikatna, akcent położony tu jest raczej na owoce. Piwo dość grzeczne i stonowane, dla mnie trochę zbyt płaskie, ale na pewno dobre dla początkujących w świecie sour ale. Ciekawymi piwami były te spróbowane od browarów restauracyjnych obecnych na imprezie. Pszeniczne ze Starego Browaru Kościerzyna zadziwiało względnie mocnym chmieleniem, natomiast ciemna 10° nie była na szczęście słodka jak można byłoby przypuszczać. Z kolei z gdańskiego Lubrowa w pamięć zapadł mi Gagat czyli stout 14,5°. Wyrazisty aromat ciemnych palonych słodów a po ogrzaniu w smaku pojawiała się leciutka, zaskakująca słodycz wzbogacająca paletę ciemnych słodów. Bardzo przyjemne piwo. Po festiwalu udaliśmy się na oficjalny after do Prolog9, którego bar przeżywał podobne oblężenie co festiwalowe stoiska od późnego popołudnia. Nie da się ukryć, że stoisk w porównaniu do liczby odwiedzających było na BeerGoszczy mało. Sporo browarów po szoku jakim była Łeba, po prostu nie chciało ryzykować i nie zdecydowało się na uczestnictwo. Jak się okazało, to był błąd bo Bydgoszcz pokazała, że jest spragniona dobrego piwa i tłumnie stawiła się na pierwszym takim festiwalu w swoim mieście (zresztą byli też odwiedzający z miast okolicznych). Wiem, że są już plany by kolejną edycję BeerGoszczy zorganizować wczesną wiosną. Wierzę też, że festiwal będzie katalizatorem zmian na lepsze w Bydgoszczy. Dość powiedzieć, że jeden z lokali na bydgoskiej starówce chce lać już wyłącznie piwa rzemieślnicze, co więcej, całkiem niedługo powinien wystartować browar uruchamiany przez jednego z domowych piwowarów. W Bydgoszczy wszystko więc idzie ku dobremu. Do zobaczenia zatem na wiosnę! Wyświetl pełny artykuł Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się