Pierre Celis Opublikowano 22 Października 2015 Udostępnij Opublikowano 22 Października 2015 Guinness Awards 2015 Są takie marki, nie tylko piwa, które niosą ze sobą wspomnienia i emocje. Dla mnie jedną z nich jest właśnie irlandzkie czarne złoto – Guinness. Wpis komercyjny sponsorowany przez markę Guinness 11 lat temu, w momencie kiedy dopiero zaczynałem odkrywać przebogaty świat piwa i piwnych rytuałów, na warszawskiej Tamce znajdował się najlepszy pub irlandzki w Polsce – Morgan’s Pub. 99% jego klimatu skupiało się na właścicielu i jego znajomych. Świętej pamięci Ollie Morgan, rodowity i już wtedy sędziwy Irlandczyk z Belfastu, z pewnych powodów musiał udać się na emigrację i wylądował ostatecznie w Polsce. Co może robić Irlandczyk na emigracji? Oczywiście otworzyć porządny pub. Ponad dekadę temu – były to czasy kiedy po dopiero pojawiające się szerzej piwa regionalne jeździłem z Ursynowa do Centrum do najbliższego sklepu pt. „piwa świata”. Z kolei fascynacja muzyką celtycką i irlandzką kulturą (do tej pory mam podręcznik do gaelickiego, szkoda że nic z tego nie wyszło) w prostej linii doprowadziła do szwędania się po pubach i Echach Celtyckich. Jednym z rytuałów jest nalewanie Guinnessa w dwóch krokach, w myśl hasła „good things come to those who wait”. Oczywiście my wtedy o tym nie wiedzieliśmy. Dlatego absolutnie pierwsza styczność z porządnie nalanym piwem była na zasadzie „a ok, chyba się nie zrozumieliśmy i zostało polane małe”. Zabraliśmy więc niedolane piwa i udaliśmy się w stronę stolika. Nie zdążyliśmy usiąść a już pojawiła się barmanka i wyjaśniła nam nasz karygodny błąd. Była to jednoczesnie pierwsza styczność z piwną kulturą. Następne lata, czasy przecież „przedrewolucyjne”, spędzaliśmy z ekipą zawsze 17 marca i Arthur’s Day w pubach o których wiedzieliśmy, że piwo nalewane jest zgodnie ze sztuką. Z kolei Majk po szwędaniu z plecakiem i namiotem po Szmaragdowej Wyspie przywiózł mi 10pak wtedy niedostępnego u nas puszkowego Guinness’a. Miało to też wpływ na moją drogę piwowarską. Pierwsze piwo jakie uwarzyłem w domu, jeszcze z brew kitu, oczywiście – Irish Stout. Tak samo następne – brew kit z własnym chmieleniem oraz już pełen zasyp. Generalnie szacuję, że jakieś 3/4 piw uwarzonych w warunkach domowych było stoutami różnych odmian. Zapewne miało to jakiś oddźwięk na tegorocznym Golden Beer Poland – Turbo Geezer uzyskał złoto w swojej kategorii. Przypadkiem to nie zdecydowanie nie było W zasadzie gdybym miał określić mój ulubiony gatunek/styl piwa, czy raczej rodzinę piw – byłyby to właśnie stouty. Wytrawne, słodkie, imperialne, z dodatkami, amerykańskie – do wyboru do koloru. W domowym składziku zawsze mam przynajmniej parę butelek i puszek różnych stoutów. Nie tylko odpowiadają mi aromaty i smaki, jakie są z nimi związane, ale jednocześnie przywołują dobre wspomnienia. Widać to zresztą po ilości wpisów na ten temat u mnie na blogu. A jeszcze więcej zaległych recenzji czeka na publikację w stosownym momencie Aktualnie technika poszła na tyle do przodu i jest dostępna jak nigdy wcześniej, że każdy jest w stanie nakręcić przyzwoity materiał wideo. I tu tkwi idea Guinness Awards – należy nakręcić 60s filmik wykorzystując trzy hasła przewodnie: Pasja, Perfekcja, Wyobraźnia, a następnie zgłosić go poprzez oficjalną apkę konkursu. Oczywiście skoro jest to konkurs to są też i nagrody. I to całkiem zacne Wiem, że jesteście mocno kreatywni i dodatkowo siedząc w klimatach piwnych macie przewagę Konkurs trwa do 15 listopada, jest więc jeszcze czas żeby opracować plan i go zrealizować. Sláinte! Wyświetl pełny artykuł Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się