Pierre Celis Opublikowano 9 Marca 2020 Udostępnij Opublikowano 9 Marca 2020 Po 6 latach wróciłem na łódzkie targi piwa. Tak jak i wtedy, Piwowary otwierają sezon piwnych festiwali i pod względem daty to zdecydowanie mocny punkt tej imprezy. Po zimowej przerwie wszyscy spragnieni są festiwalowego klimatu, a oznak zmęczenia czy nawet znudzenia festiwalową rutyną nie widać. Podstawową rzeczą, która stanowi dla mnie kolosalną różnicę w porównaniu z edycją 2014 jest zmiana miejsca ze starej hali EXPO na nową. Bardzo dobra lokalizacja w centrum miasta, świetna infrastruktura, kubatura optymalnie dostosowana do frekwencji. Sądzę, że to jedna z lepszych miejscówek na tego typu event w Polsce. Organizatorzy zgromadzili blisko 40 browarów i inicjatyw kontraktowych. Sporo. Kto zapadł mi w pamięć? Po kolei. Pierwszego dnia spróbowałem nowej wersji Końskiej Dawki z Piwoteki. Do tego piwa poszedł korzeń chrzanu, a na zimno dodana została pasta z wasabi. Efektem fantastyczne odczucie chrzanowej pikantności zarówno w aromacie jak i w smaku. Pamiętam pierwszą wersję, tam zabrakło tej ostrości na języku. Teraz jest ona w idealnym dla mnie natężeniu. To pozycja obowiązkowa dla każdego wielbiciela chrzanu, i w mojej opinii pierwsze piwo, które jest perfekcyjne pod foodpairing (ja tu widzę domowej roboty pasztet!). Kooperacyjne Proof of Hops od Nepomucena i Maltgarden pięknie oddaje charakter użytego Nelson Sauvin, poza tym w ogóle nie czuć blisko 8% alko. Rzadko oglądany na festiwalach Browar Grodzisk i Browar Fortuna serwował ipkę po którą sięgam najczęściej, czyli White IPA. Wersja lana wyceniona została 5 zł/ 0,4 l i różniła się od butelki nieco większym natężeniem senchy. Warto też wspomnieć, że już pierwszego dnia wykupiony został cały zapas fortunowego wymrażanego barley wine’a. Dzień kolejny to dwa browary z którymi zetknąłem się po raz pierwszy. Nadwarciański Browar to rodzinne przedsięwzięcie dwóch małżeństw ulokowane w Pątnowie k. Wielunia. Dziewczyny są siostrami i ukończyły podyplomowe studia piwowarskie we Wrocławiu. Panowie z kolei odpowiedzialni są za własnoręczne zmontowanie instalacji – warzelnia 5 hl oraz dwa tanki po 10 hl. Browar mieści się w budynku gdzie przez wiele lat rodzina pań prowadziła piekarnię. Ze spróbowanych piw najbardziej zaskoczyło mnie Mangusek – Milkshake IPA z dodatkiem mango. Bezkompromisowa goryczka w stylu postrzeganym raczej jako słodkawy erzac stylu IPA? Nieźle. Za piwa odpowiedzialna jest Katarzyna Gajek. W rozmowie stwierdziła, że póki nie będzie odpowiednich możliwości technologicznych, to nie będzie porywać się na żadne lagery. Szacun! Z kolei na stanowisku Browaru Turek spotkałem znanego z ostatniego Festiwalu Piwowarów Domowych, Michała Matysiaka. Teraz zaangażowany jest tu jako główny piwowar. Byłem pod wrażeniem Coffee Stouta zrobionego na bazie medalowego piwa (Złoto KPR 2019 w kategorii Dry Stout). Intensywny aromat kawy (dodane tu zostało espresso), w smaku czekolada, kawa, średnie ciało i wytrawny finisz. Gdyby takie piwo zostało mi zaserwowane na miejscu w Turku byłbym wielce zaskoczony. Prócz tego serwowany był świetny Hefeweizen. Warto mieć ten minibrowar na oku! Na stanowisku łódzkiego Warkotu spróbowałem imperialnego gose z mango i brzoskwinią idealnie wpisujacego się w trend piw sweet&sour. Ciekawy był też aromatyczny pils chmielony Žatcem, choć tu życzyłbym sobie trochę bardziej intensywnej goryczki. Piwowarka Gosia Wegierska opowiadała o sytuacji, kiedy pękła szklana rurka podświetlonego przepływu brzeczki i poraniła jej ręce. Teraz wymieniła to na zwykłą stalową rurkę, a kontrolę przepływu robi „na słuch”. Piwowarstwo to nie rurki z kremem! U Łukasza Śledzińskiego z Przetwórni Chmielu spróbować można było sesyjnych, jednocześnie soczystych i wytrawnych PA i IPA. Łukasz oferował piwa wyłącznie w formie lanej, co podobno niespecjalnie cieszyło się popularnością na łódzkich targach. Mając wybór lane-butelka – większość, jak usłyszałem od wystawców, wolała wziąć butelkę. Wielce ciekawa kwestia zaistniała w Dzikim Wschodzie. Jarek Ośka podpiął uwarzone w listopadzie, kooperacyjne z Incognito piwo o intrygującej nazwie DDH ATL Polishops Hazy Double IPA. Chmielone wyłącznie na aromat polskimi odmianami Zula, Książęcy, Tomyski, oczywiście od Pawła Piłata. Aromatyczne (owocowo-ziołowe), soczyste, świetnie zbalansowane i z totalnie ukrytym 8% alko. Sprawiało wrażenie jakby dopiero co opuściło tank. Pięknie zagrały te chmiele i co najistotniejsze, ich moc uwypukliła się z czasem. To chyba ewenement przy chmielonych na zimo piwach i być może przełom na rynku. Bardzo jestem ciekaw jak rozwinie się ten temat. A co zwróciło uwagę u pozostałych kontraktowców? Funky Fluid uzyskał nagrodę za najlepszą premierę targów za Funky Garden vol.1 – kooperacyjne z Maltgarden DDH Hazy Double IPA uwarzone w AleBrowarze. Zapewne nie trzeba Was namawiać do spróbowania. Hopito serwowało bardzo przyjemne Secret Haze na Mosaiku i Motuece – wraz z drugim Blue Lagoon (Citra, Galaxy, Vic Secret) stanowią pierwsze uwarzone w Browarze Błonie i nieodwirowane IPA oferowane w puszce. The Garage Monks polewało udanego, wymrażanego berliner weisse z brzoskwinią. Last but not least – perfekcyjny wręcz, uwarzony w Bielawie pils od Pivovsky na Lubelskim (goryczka) i Žatcu (aromat). Pod względem piwnym było więc ciekawie, w kwestii programu było nie gorzej. W sobotę ciekawą prelekcję o historii piwnego designu wygłosił Bartek Łukasiewicz z thirst.pl, a Przemek Iwanek wciągnął publiczność do swego wykładu o zasadach degustacji. Ja w piątek poprowadziłem panel „Rankingi, konkursy, oceniarki – które z nich mówią prawdę o piwie?” wraz z zaproszonymi gośćmi – Arturem Napiórkowskim, Rafałem Kowalczykiem oraz Markiem Putą. Ku mojemu zaskoczeniu co najwyżej połowa ze zgromadzonej widowni zadeklarowała korzystanie z internetowych oceniarek przy wyborze piwa, o konkursach nie wspominając. Podobnie było na prowadzonej przeze mnie degustacji komentowanej piw kwaśnych. Wcześniejszą styczność z takimi piwami zadeklarowało zaledwie kilka osób z trzydziestu uczestniczących. O czym to wszystko świadczy? Że łódzkie piwowary nie są hermetycznym festiwalem i że zagospodarowują zainteresowanie sporej części odwiedzających, którzy do tej pory nie byli wkręceni w rzemieślnicze piwowarstwo. Zatem „edukacyjno-popularyztorski” cel takiego wydarzenia uważam za osiągnięty. Na koniec słowo o perspektywie piwnych festiwali w obliczu antycypowanej pandemii COVID-19. Przewiduję, że głównie z powodów prewencyjnych wojewodowie będą odwoływać zaplanowane imprezy o charakterze masowym. Znalazło to potwierdzenie w wydanej w niedzielę rekomendacji Głównego Inspektoratu Sanitarnego, aby imprezy powyżej 1000 osób organizowane w pomieszczeniach zamkniętych zostały odwołane. Wiele wskazuje na to, że łódzkie piwowary były pierwszym i ostatnim zarazem, piwnym festiwalem pierwszej połowy 2020 roku. Obym się mylił. View the full article Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się