Pierre Celis Opublikowano 16 Maja 2012 Udostępnij Opublikowano 16 Maja 2012 W miniony weekend miałem przyjemność uczestniczyć w Festiwalu Dobrego Piwa i Wrocławskich Warsztatach Piwowarskich. Pomimo zmiennej i nieco kapryśnej pogody, imprezę uważam za bardzo udaną. W porównaniu do zeszłego roku przybyło piw festiwalowych, a część warsztatowa została uporządkowana i rozwinięta merytorycznie o płatne warsztaty dla zaawansowanych. 1. Festiwal Dobrego Piwa Dla tych, którzy nie znają tego festiwalu, kilka słów wstępu. Festiwal odbył się w tym roku po raz trzeci. Uczestniczyła w nim znakomita większość polskich browarów regionalnych uzupełniona przez stosunkowo skąpą ofertę piw zagranicznych (w znacznej większości – czeskich lagerów). Tak czy inaczej do spróbowania było grubo ponad 100 piw beczkowych i niezliczona ilość butelkowych. Jednym słowem nie lada gratka dla każdego piwosza. Jak przystało na imprezę kulturalną piwo można było degustować w specjalnie na tą okazję przygotowanym szkle festiwalowym. W tym roku do wyboru była szklanka do piwa pszenicznego oraz masywny kufel. Tu minus dla organizatorów, bo szkło pojemności 0,5L jest po prostu nieporęczne. Na szczęście Browar Lwówek miał w ofercie niezbyt piękne, ale małe i lekkie pokale o pojemności 0,2L. Na koniec dodam, że szklanki można było umyć na specjalnie przygotowanych stanowiskach. Hitem tegorocznej edycji festiwalu była premiera piw z browaru kontraktowego AleBrowar. Panowie spisali się na medal. Przygotowali znakomite piwo, ale też komplet gadżetów – koszulek w różnych wersjach i oryginalnych szklanek. Do tego pracowali aktywnie na swoim stoisku, starając się znaleźć czas dla każdego, kto miał uwagi czy pytania. Gratuluję podejścia! Jak już wspomniałem, piwa z AleBrowaru udały się nadzwyczaj dobrze, choć byli malkontenci, którzy wymieniali na ich temat sporo krytycznych uwag. Pierwsze z nich – Lady Blanche – to klasyczny witbier. Według mnie najsłabsze z trójki, ale też najmniej zaskakujące. Ot delikatne piwo pszeniczne z przyprawione kolendrą i curacao. W wydaniu AleBrowaru dość “cienkie” i stosunkowo ubogie w aromaty, natomiast zdecydowanie bardziej stylowe niż konkurencyjne piwo od Pinty. Drugi debiut to Black Hope – piwo w stylu Black (American) IPA, czyli ciemny odpowiednich mocno chmielonej amerykańskiej specjalności. Bardzo dobre – harmonijne, z ładnie uzupełniającymi się aromatami cytrusowych amerykańskich chmielów oraz paloności ciemnych słodów. Styl nowy na polskim rynku. Mam nadzieję, że wejdzie na stałe do repertuaru AleBrowaru. Ostatnie piwo to klasyczne American IPA – Rowing Jack. W wydaniu Alebrowaru wybitnie goryczkowe, ale też wybitnie aromatyczne. Zdecydowanie najlepsze (a na pewno najbardziej aromatyczne) piwo festiwalu, choć przeciwnicy goryczki mieliby zapewne inne zdanie. Na laurach nie spoczęła bezpośrednia konkurencja AleBrowaru, czyli Browar (kontraktowy) Pinta. Tutaj także pojawiły się nowości – Viva La Vitae (witbier imperialny), Ognie Szczęścia (Irish Red Ale) oraz Dymy Marcowe (marcowe dymione). Pierwsze niezłe, choć niezbyt stylowe. Witbier z tak wyraźną goryczką jakoś do mnie nie przemawia. Drugie przyzwoite, choć nieco nudne, przynajmniej w odniesieniu do innych nowości. Chętnie wrócę do niego po festiwalu, by móc poświęcić mu nieco więcej czasu. Dymione za to znakomite. Nie miałem możliwości bezpośredniego porównania z Schenkerlą, ale wydaje mi się, że piwo Pinty jest na prawdę bliskie pierwowzoru. Mocno dymione, ale też pełne, o słodowym charakterze. Jak tylko dostanę je w wersji butelkowej, to na pewno szczegółowy opis pojawi się na moim blogu. Z innych piw wartych wymienienia największe wrażenie zrobił na mnie Kujo Imperial Coffee Stout z amerykańskiego browaru Flying Dog. Piwo gęste, ciężkie, aromatyczne, wybitnie degustacyjne. Aromat kawy miesza się w nim z ciemnymi owocami, a wysoka pełnia bardzo skutecznie pokrywa ogrom alkoholu (8,9%). W moim rankigu piwo numer 2 tego festiwalu. Ponadto warte wymienienia są: belgijskie Scotch i Delirium Tremens, czeski jasny Bernard oraz znakomity pils(ner) od browaru restauracyjnego Haust. Nie sposób nie wspomnieć też o najgorszym piwie festiwalu. W moim rankingu to miano przypadło Pszeniczniakowi z browaru Amber. Dawno nie piłem tak kiepskiego piwa komercyjnego. Okropny siarkowodorowy aromat (zgniłe jaja), do tego wodniste w smaku – fuj. 2. Wrocławskie Warsztaty Piwowarskie. Wrocławskie Warsztaty Piwowarskie to impreza z tradycją. Dość powiedzieć, że w tym roku odbyła się po raz dziewiąty. W ramach imprezy odbyły się trzy pokazy warzenia – z brewkitów, z zacieraniem oraz z ekstraktów słodowych z chmieleniem. Po raz siódmy odbył się także Konkurs Piw Domowych. Tym razem w kategoriach: weizenbock i pils bohemski. Oprócz tego w sobotni poranek zorganizowano wykłady (nie tylko) dla zaawansowanych. Pierwszy z nich – “Wszystko, co chcesz wiedzieć o drożdżach, a boisz się zapytać” – traktował przekrojowo o tych pożytecznych dla nas drobnoustrojach. Pomimo niemalże akademickiej dokładności, każdy piwowar mógł z niego wynieść sporo przydatnej wiedzy. Na drugim – “Koszmar piwowara, czyli zakażenia w piwie” – dowiedzieliśmy się jak rozpoznawać zakażenia oraz mieliśmy (nie)przyjemność zapoznania się z nimi organoleptycznie. Wydaje mi się, że szerzej mógłby być omówiony temat walki z zakażeniami, ale sam wykład i tak uznaję za wartościowy i ciekawy. W niedzielę Jacek Materski (Hasintus) opowiadał o tym jak wraz dwoma innymi piwowarami domowymi zbudowali browar rzemieślniczy Artezan, przecierając tym samym szlaki na polskiej ziemi. W przystępnej i ciekawej formie opowiedział o tym, że można i że wbrew obiegowej opinii da się. Okazuje się, że walkę z urzędami można wygrać i nie jest to nic strasznego. Pomimo wyśrubowanych procedur i rozbudowanej papierologii, można w przeciągu kilku miesięcy zbudować i uruchomić mały browar. Trzeba chęci, dobrej woli i umiejętności rozmawiania nie tylko z urzędnikami, ale także z sąsiadami przyszłego browaru. Należy mieć nadzieję, że browar Artezan okaże się sukcesem i będzie pierwszym z wielu polskich browarów rzemieślniczych w przyszłości. To tyle, w telegraficznym skrócie. Impreza była tak złożona i tak intensywna, że można by napisać o niej co najmniej kilkunastostronicowe opowiadanie, ale przecież nie będę was zanudzać. Polecam każdemu. Do zobaczenia w przyszłym roku! P.S. Przywiozłem kilka “białych kruków”, także bądźcie czujni – wkrótce wrażenia z degustacji. Wyświetl pełny artykuł Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się