Pierre Celis Opublikowano 22 Października 2012 Udostępnij Opublikowano 22 Października 2012 chociaż Jeż Darek lubi pogderać Wreszcie coś się ruszyło na warszawskim rynku piwnym i nie musiałem siodłać wielbłąda, żeby poprzez pustynie dotrzeć do najbliższej piwnej oazy. Ma to swoje wady, bo lubię odwiedzać Piwotekę Narodową w Łodzi, ale jednak czas, którego nie muszę poświęcać na transport to czas zaoszczędzony. Szczególnie, że doba mi się niepokojąco skróciła ostatnimi czasy. Co ciekawe miejscem premiery było Po Drugiej Stronie Lustra, a ciekawe ze względu na lokalizację. Pamiętam czasy, kiedy w te okolice nikt spoza autochtonów nie zapuszczał się bez kałasza i wiadra amunicji. A tu proszę, wyrosło zagłębie knajpiane. Jakby co istotną barierą przed niekoniecznie pożądanym elementem lokalnym będą ceny piw (jak na warunki warszawskie rozsądne): 8pln za lane i (generalnie) 10pln za butelki. Sam lokal jest bardzo fajny i rokujący. 4 krany, 4 lodówki, fajna aranżacja, kapitalny ceglany sufit, miła obsługa. Warto odwiedzić. Artezanów po prostu lubię. Rozsądni, fajni ludzie, którzy wiedzą co robią. I mają jedną, ale za to cholernie ważną cechę charakteryzującą osoby poważnie podchodzące do tego co robią: wyjątkowo krytycznie oceniają swoje dzieła. Szczególnie w tym celuje Darek, ja mu mówię, że piwo zajebiste a ten jeszcze ze mną polemizuje. Podoba mi się, że ich receptury ewoluują i są rozwijane. Doskonale wiem, że piwa z browaru domowego nie da się ot tak przenieść w realia przemysłowe. Więc zabawa pod tytułem „każde piwo z innej parafii i każde jest złotym strzałem od pierwszej jazdy” dosyć mnie bawi. Sami geniusze w tym kraju. Co się tyczy samego piwa: pełnokrwiste IPA w klasycznej odsłonie. Żadnych chmieli z Indonezji uprawianych przez bosonogich wyznawców Wielkiego Lupulina i zbieranych miedzianym sierpem. Piana taka jakiej oczekiwałbym na piwie danego gatunku. Barwę ciężko mi ocenić w zastanych warunkach oświetleniowych, ale stawiałbym na herbacianą. Zapach mógłby być bardziej brytyjski chyba tylko jakby jeszcze miał dyskretną nutę ryby z frytkami i octu winnego. Świetna kompozycja brytyjskich chmieli East Kent Goldings i Challenger, kwiatowe i owocowe estry, aromaty ciemnych słodów. To jest ich kolejne piwo, które autentycznie przyjemnie się wącha. Powinni wypuścić perfumy, mógłbym pachnieć Witbierem. A smak? Mimo 14,5% ekstraktu piwo jest niesłychanie sesyjne i pijalne. Goryczka jest na idealnym poziomie, nie męczy, ale od razu wiemy, że to piwo z charakterem. Nie sztuka dowalić chmieli, żeby goryczka była gruba jak dzieci w USA. W tej konkretnej warce jest zresztą równoważona przez słody, następne warki mają już być bardziej wytrawne. Mnie tam taki efekt jak najbardziej pasował, z przyjemnością natomiast przekonam się jak wyjdą następne. Trzeba będzie zaprząc woły i wyruszyć do browaru po zapasy, zanim śniegi spadną. Zdjęcia robione elegancko i fachowo telefonem, nie chciało mi się aparatu targać. Wyświetl pełny artykuł Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się