czołem, piwopijcy!
Mam na imię Marek, mieszkam w Kielcach. Miesiąc temu zacząłem przygodę z piwowarstwem domowym nie mogąc ścierpieć okrutnych cen piw rzemieślniczych (12 zeta za coś do czego surowce kosztują poniżej 1 pln? no bez jaj. wiem wiem, temat wcześniej wałkowany do znudzenia). Wcześniej miałem nieco doświadczenia z winem i cydrem domowym. Obejrzałem blog Kopyra o warzeniu i pomyślałem, że nie jest to wiedza tajemna i warto spróbować. Zakupiłem sprzęt i za radą kolegów z czatu rozpocząłem ambitnie od zacierania. Na pierwszy ogień Cascadian IPA. Wyszło ok pomimo awarii badziewnego chińskiego termometru elektronicznego w trakcie zacierania. Obecnie kończę drugą warkę - tym razem Milk Stout. Tu już nieco kłopocików bo chyba coś poszło nie tak z zacieraniem i wyszło sporo cukrów niefermentowalnych - Blg stanęło na 7 (w czym 2 z laktozy czyli realnie 5)i tak stoi na cichej od 3 tygodni i ani drgnie. Aerometr sprawdzony, temperatura ok, nastawiłem nieco w osobnym słoiku i zadałem drożdże piekarskie - po 2 dniach żadnej różnicy. Chyba nie pozostaje mi nic innego jak butelkować z normalnym (lub nieco asekuracyjnym) dosłodzeniem. Może mi chałupy nie zburzy. Jutro zaczynam Irish Red Ale.