Pracuję na trzy zmiany więc z wolnym czasem bywa słabo. Zdarza mi się zacząć zacieranie słodu wieczorem i przetrzymywanie go do rana, tak było i tym razem. Słód do gara, woda, temperatura 50 stopni a po pół godziny temperatura 70 stopni. Następnie gar opatuliłem dwoma starymi kołdrami i poszedłem spać. Na drugi dzień po powrocie z pracy, po rozpakowaniu gara, przykra niespodzianka. Zacier skwaśniał, dziwny zapach i wyraźny kwaśny posmak. Szok, pierwszy raz coś takiego mi się przydarzyło. Dziwne bo 70 stopni to już pasteryzacja. Szkoda mi było wylać zacier. Dwie godziny gotowania i solidna porcja chmielu, taniego magnum bo nie wiadomo co wyjdzie. Fermentacja klasyczna 7+7 i w butelki. Dziś po sześciu dniach od zabutelkowania otworzyłem jedną. I co? Jest nieźle, piękna piana, aromat chmielowo owocowy, troszkę jakby winny. W smaku czuć goryczkę i owoce . Oczywiście to wszystko to kwestia gustu. Czyżbym przekuł porażkę w sukces?, taki żart. Reasumując : myślę że warto walczyć do końca.