Dareios
Members-
Postów
31 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Nowości
Receptury medalowe
Profile
Forum
Galeria
Pliki
Blogi
Wydarzenia
Sklep
Collections
Giełda
Mapa piwowarów
Treść opublikowana przez Dareios
-
Wcześniej próbowałem, ale i tak stożek mi się nie tworzył. Gęstwę zbiorę po cichej Dzięki za odpowiedź.
-
Witam. Uwarzyłem wczoraj coś na kształt AIPA. Zazwyczaj nie dekantuję brzeczki wężykiem tylko czekam, aż chmieliny osiądą na dno i z gara przelewam do fermentora z wysokości w miarę klarowną brzeczkę. Wczoraj jednak chyba przy przelewaniu za bardzo poruszyłem garem i sporo chmielin dostało się do fermentora (pierwszy raz robiłem mocno chmielone piwo). Jakieś 2-3 cm na dole to osad z chmielin. Zadałem uwodnione drożdże US-05 o godzinie 22. Dzisiaj widzę, że fermentacja niby ruszyła, ale znacznie wolniej niż miało to miejsce wcześniej. Piana nie chce się za bardzo tworzyć, bulkanie też jakieś niemrawe choć przyspiesza. Jest sens to jeszcze teraz zdekantować i przelać bez osadów do drugiego fermentora czy zostawić to tak jak jest? Wiem, że niektórzy w ogóle całą zawartość gara przelewają na burzliwą i piwa wychodzą, tylko jakoś po 10 godzinach jestem przyzwyczajony do innego widoku.
-
Nie widzę niczego złego w koncernach. Każda normalna firma pracuje dla zysku, od tego jest firmą. Oczywiście fakt, że koncernówki są praktycznie identyczne w smaku i dobrze, że można napić się czegoś innego, ale coraz bardziej krytycznie patrzę na tą całą piwną rewolucję, która z picia piwa robi religię (styl życia? To "tylko" piwo). Nie pasuje mi model degustowania piwa zamiast jego picia. To tak jak z jedzeniem - jest do jedzenia, a nie degustowania, co nie znaczy, że je się byle co. Ale jeżeli chodzi przede wszystkim o to aby degustować to się idzie do jakiegoś Amaro i płaci 3 stówy za kilka kupeczek bliżej nieokreślonych substancji na talerzu - ale to już hipsteriada a nie jedzenie (z mojego punktu widzenia). Zwróćcie uwagę jak teraz wygląda rynek kraftu - każda nowość się rozchodzi. Ludzie kupią tylko po to aby spróbować, a browar nie musi nawet się wysilać nad recepturą i powtarzalnością, rynek i tak to wchłonie. Czy to jest ta świadomość konsumencka? Że kupi się byle co, byle było nowe? Dlatego nie uważam aby koncerny były złe. Bo niby dlaczego? Dlatego że nie walą (jedynie słusznego - amerykańskiego) chmielu łopatami? Fakt, może jestem laikiem, ale dla mnie te wszystkie ipy i aipy są na jedno kopyto, a cała ideologia uczyniła z piwowara faceta którego zadaniem jest obliczyć ile trzeba nawalić chmielu aby uzyskać założone IBU. Jeżeli chcę po prostu napić się piwa to kupuję sobie jakiegoś koncerniaka, np Urquella i jest mi z tym dobrze. Kupię go w każdym sklepie i mam praktycznie pewność że będzie powtarzalny
-
Ja myślę, że to robienie wideł z igły. Pojechali do USA to się wyluzowali. I bardzo dobrze. No i naprawdę, kolorowanka z cyckami to taki wielki skandal? Bo mąż i ojciec to już nie może nawet na rysunkowe panienki popatrzeć? Szczerze mówiąc to ja bardziej zdegustowany jestem taką sztywnością niż ich zachowaniem.
-
Przecież nie planuję nic spieprzyć. Do kwestii dezynfekcji podchodzę tak poważnie jak mogę. Jednak nie oszukujmy się - zawsze bakterie się znajdą chociażby z powietrza czy z reki którą trzymam wężyk przy przelewaniu na cichą. Alkohol jednak ma działanie konserwujące. Z tego powodu właśnie zaczęto warzyć mocniejsze i bardziej chmielone piwa na eksport. Co więcej nie są to tylko moje spostrzeżenia: http://www.piwo.org/topic/1586-podatnosc-brzeczki-piwnej-na-zakazenia/?p=24478 Jednakże nie wiem dlaczego skupiamy się pobocznym fragmencie który to był w nawiasie, a nie nad meritum tematu.
-
Przecież to logiczne że im wyższa zawartość alkoholu tym gorsze warunki dla drobnoustrojów. Drożdże piwowarskie też nie bez powodu przy tych 9-10% odpuszczają pracę, nawet jeżeli mają jeszcze co jeść
-
No nie do końca taki, bo mnie najbardziej w smaku interesuje czekoladowość i relatywnie wysoka zawartość alkoholu (bo mniejsze ryzyko infekcji przy dłuższym dojrzewaniu). Dysponuję także innymi słodami. Mam słód czekoladowy 400, a nie Carafę 800
-
Witam Prosiłbym o pomoc w zaplanowaniu receptury na coś co w tytule nazwałem Double Oatmeal Stout. To będzie moja 5 warka, trzecia warka z zacieraniem, a druga z oparta na zacieraniu (bo pierwsze zacieranie było eksperymentalnym dodatkiem do ekstraktów). Nie zależy mi na utrzymaniu się w jakimś konkretnym stylu, ale uznałem, że taka nazwa chyba najlepiej opisuje to co chciałbym osiągnąć: mocne, ciemne piwo o posmakach czekoladowo-kawowych, o wyraźnej kremowości/aksamitności. Celuję w jakieś 20 blg dla 22-23 l brzeczki nastawnej. Ktoś być może mógłby nazwać to RISem, tylko, że nie celuję w mocne chmielenie ani wysoką, a nawet średnią goryczkę. Dysponuję słodami ze Strzegomia. Tak wygląda mój pomysł na zasyp: 2,5 kg pale ale 2,5 kg pilzneńskiego 2 kg monachijskiego typ II 0,5 kg czekoladowego 400 0,4 jęczmienia prażonego 0,3 kg karmelowego 300 0,8 kg płatków owsianych błyskawicznych Łącznie 9kg zasypu. Planuję to zacierać w stosunku wody do słódów 2,5:1. Mam garnek 30l, kalkulator ze strony rackers.org obliczył że powinno się zmieścić (podał objętość na 28,5l). Na wszelki wypadek najpierw naleję 18 l wody i dodam słody, później uzupełnię zacier o 4,5 l. Zacieranie na wytrawnie w temperaturze 65-62 C przez 120 min. Celuję w mocne piwo więc chciałbym aby głębiej odfermentowało. Jęczmień prażony (to chyba to samo co palony?) zamierzam dodać na 10 min przed wygrzewem do 78C, aby ograniczyć kwaśne posmaki. Zacier zamierzam wysłodzić około 6-7 litrami wody tak po prostu aby przepłukać młóto. Chmielić planuję tylko na goryczkę i to lekką, ponieważ nie bardzo widzę aromaty chmielowe w piwie czekoladowo-kawowym: 30g chmielu Magnum (alfa kwasy 11,8%) na 70 minut gotowania. Planuję użyć drożdży S-33 z gęstwy która mi właśnie fermentuje w lekkim jasnym piwie (12,5 blg). Z tego co czytałem te drożdże nie schodzą mega nisko, więc z tych planowanych 20 blg długo zacieranych na wytrawnie zostanie pewnie jakieś 5-7 blg (chyba ze się mylę i te drożdże staną wyżej niezależnie od zacierania), więc nie powinna być to na tyle intensywna słodycz aby wymagała kontry wysoką goryczką. A teraz ciekaw jestem jakie błędy w tym planowaniu popełniłem. Nie jestem przekonany czy 0,5 kg czekoladowego wystarczy, bo w tym eksperymentalnym z dodatkiem zacierania do ekstraktów na 25l użyłem 200g, a jedyne co dało to lekki aromat czekoladowy wyczuwalny jedynie ze pokala który się już opróżniło. Coś mi też mówi że te 0,8 kg płatków owsianych to może być trochę za dużo. Jakie jest Wasze zdanie? Co byście zmienili? Zakładam pewnie że drożdże na S-04, ale nie mam jak ich teraz kupić, a warzenie planuję na weekend. Awaryjnie mam jeszcze paczkę Safberw Abbaye
-
Tak, ale przecież pisałem o czymś odmiennym. Wiadomo że piro nie pomoże w każdym przypadku, są infekcje które rozwijają się dopiero z butelkach i tu się nic nie poradzi. Ale przecież jest dużo przypadków że już po burzliwej, na cichej o ile ktoś robi pojawia się coś dziwnego, co jednocześnie nie zmienia w sposób zauważalny smaku ani zapachu. Przecież nawet w tym wątku jest od groma takich przypadków, ktoś wrzuca zdjęcie i pisze że w smaku ok, a Wy piszecie "infekcja, do szybkiego spicia". Więc po co przywoływać przypadki w których infekcja jest niewykryta, jeżeli są przypadki wykrytej infekcji we wczesnym stadium? Na drugiej stronie jest nawet Twoja własna wypowiedź o tym że można piwo spasteryzować. Więc nie rozumiem, można coś wykryć na tyle wcześnie aby dało się to jeszcze spasteryzować, ale jeżeli mowa o siarkowaniu to już albo nie wiadomo czy infekcja albo za późno?
-
Ale ja nie mówię na zaś, mówię o siarkowaniu gdy ewidentnie coś się zaczyna dziać. Mówię o siarkowaniu w roli takiego koła ratunkowego, a nie profilaktyki
-
Zdarza się że winiarze siarkują jak coś się z winem zaczyna dziać. A to czy siarka jest wyczuwalna... Pamiętam jak dawno dawno temu ktoś opisywał test jaki wykonał na koledze który twierdził że siarkowane wina jadą siarą. Dał mu wino którego akurat nie siarkował - ten stwierdził że siarę czuć. Ogólnie bardzo sceptycznie podchodzę do tego co w winie/piwie czuć a czego nie czuć, do momentu przeprowadzenia naukowej ślepej próby, bo się z tego audiofilia zaraz zrobi. Oczywiście chodzi o to aby ubić wszystko co tam żyje, odczekać dobę i zadać nowe drożdże. Dzisiaj widzę że to co wzbudziło mój niepokój zniknęło. Piwo pewnie jest lekko zainfekowane, ale siarkować raczej nie będę bo i tak pójdzie do szybkiego wypicia, tylko zastanawiam się dlaczego prawie nikt nie podejmuje próby ratowania piwa na wczesnym etapie infekcji jeżeli nic nie czuć. Wiadomo, że jak infekcja się rozhula to już mikroby wytworzą związki których się nie pozbędziemy, tylko dlaczego czekać aż to nastąpi? Co do pasteryzacji - nie mam dużego gara, piwo warzę na raty i i dodatkowo rozcieńczam to mineralką. Nie spasteryzuję więc za jednym zamachem 20-25 l piwa, a pasteryzować 40 butelek na raty to trochę mi się nie uśmiecha. Dlatego zacząłem się zastanawiać dlaczego nikt nie próbował zasiarkować. Winiarze przecież mają te 12-15% alkoholu i to już samo w sobie dobrze konserwuje wino, my z naszymi 5-7% jesteśmy już bardziej podatni na infekcje. Następnym razem zrobię eksperyment, zasiarkuję piwo przerywając fermentację, zadam nowych drożdży i zobaczymy. Jak będzie pijalne to uznam to za skuteczną metodę.
-
Witam. Tak się zastanawiam dlaczego nikt nie próbował siarkować piwa z wczesną infekcją? Wszyscy tu piszą "jeżeli nie śmierdzi/nie wykręca to butelkuj i do szybkiego wypicia". A dlaczego by nie spróbować zasiarkować tak jak robią to winiarze? Bo wygląda to trochę tak że jak tylko pojawi się pierwsza oznaka infekcji to należy bezczynnie czekać z nadzieją że nie wpłynie drastycznie na smak piwa i nie zrobi nam granatów. Ja właśnie podejrzewam w swoim pseudostoucie lekką infekcję (ze trzy-cztery białe krązki pływają po przelaniu na cichą, w smaku i zapachu ok) i zastanawiam się dlaczego praktycznie nikt nie podejmuje próby ubicia infekcji? Kiedyś czytając to forum spotkałem się z tezą że winiarze siarkują bo przecież oni moszczu nie gotują, my gotujemy brzeczkę więc jesteśmy chronieni... ale przecież winiarze mają ochronę w postaci 2-krotnie wyższej zawartości alkoholu
-
Tak dla ścisłości - jakbym chciał wrzucić całość to by problemu nie było. Ale chce wykorzystać tylko część do ewentualnego podniesienia BLG. Kolory rozłożone są mniej więcej w połowie, tzn dolna część szara, górna biała. Przetnę w połowie, to białe potraktuję jako glukozę, to szare jako ekstrakt ze słodu i gitara
-
Kupiłem wczoraj coś takiego: http://www.browamator.pl/szczegoly.php?grupa_p=6&przedm=6158463 Jednak widzę, że w worku proszek jest w 2 kolorach - u góry biały, na dole taki szary/lekko brązowy. Jak rozumiem to białe to będzie glukoza, a do ciemniejsze to sproszkowany ekstrakt słodowy? Dobrze kombinuję? Czy to nie powinno być wymieszane?
-
Racja, zmęczony już wczoraj byłem. A czy do dezynfekcji wężyka igielitowego wystarczy nadwęglan sodu?
-
Jak dla mnie to po prostu jedzie zgnilizną. Dziwna sprawa bo fermentacja jakby trwa, na powierzchni pojawiają się skupiska piany czyli coś tam pracuje. Fermentora nie otwieram, ten nowy jest przezroczysty więc widzę wszystko z zewnątrz.Tylko nie wiem czy się coś zalęgło czy te drożdże takie są. O ile moja pierwsza warka na S-04 stanęła po 2-3 dniach (mowa o burzliwej) o tyle te buzowały prawie tydzień i zaczęły po prostu gasnąć. Dziwna sprawa bo o higienę to ja dbam, jakieś bydle z powietrza musiało się przypałętać. Teraz z tamtego fermentora po burzliwej jedzie straszliwie, jutro zrobię mu saunę z pirosiarczynu sodu, potem pójdzie do środka kret, a przed następną fermentacją znowu piro, a wężyk do zlewania potraktuję nadwęglanem sodu. PS. Toaleta mi nie straszna, najwyżej ruszę wreszcie książki które nakupowałem a nie czytałem.
-
A no nie umiem, znam zapach ale nie potrafię go konkretnie do niczego przypisać. Mi się skojarzył z gnijącą żywnością. Dobra, poczekam i zobaczymy co z tego wyjdzie. Póki co piwo jest pijalne.
-
Witam Coś mi chyba nie poszła moja druga warka (z ekstraktów niechmielonych jasnych Bruntala). Zrobiłem je na starych drożdżach Brewgo-02 (2 mies przed końcem ważności), opakowanie 7g na 20l więc trochę mało. Zrobiłem z nich pół litrowy starter, który to zadałem w zbyt wysokiej temperaturze bo gdzieś 35-40 stopni. Musiałem zadawać drożdże na oko bo nieco wcześniej utraciłem termometr w drobnym kuchennym wypadku (przy którym to chlusnął na mnie roztwór piro...), no i jak się później okazało moje "oko" trochę temperaturę zaniżyło... Więc mamy pasmo niepowodzeń i błędów - stare drożdże w zbyt małej ilości, starter przygotowywany też na szybkiego i bez liczenia surowców oraz zdecydowanie zbyt wysoką temperaturę zadania drożdży. Ale o dziwo fermentacja ruszyła i to dość szybko, jakies 7-8 godzin po zadaniu zaczęła się tworzyć piana, a po następnych 10 godzinach już fermentowało na całego. Piwo na burzliwej z braku czasu przetrzymałem 2 tygodnie bez zaglądania, ale po zachowaniu rurki wnoszę że gwałtownie wyhamowała po tygodniu. Dzisiaj przelałem na cichą i spotkała mnie niemiła niespodzianka. Otworzyłem wieko, a tam wciąz było widać delikatne bąbelki na powierzchni, taką miejscową pianę. Powąchałem - pachnie to piwem, ale do tego ma bardzo nieciekawe nuty, nie umiem ich dobrze określić, ale wydaje mi się że jest po prostu zepsute. Co więcej w smaku też pojawiają się takie nuty oraz lekki kwasek (ale nie jakiś kwach). Piwo jest mętne a gęstwy drożdżowej było bardzo mało, bardziej taki piasek który nawet nie przykrywał powierzchni dna, ale ponoć te drożdże wolno opadają. Po chmieleniu brzeczka miała 13,5-14 blg, zeszło do 5 blg. Na powierzchni śladu infekcji nie było, tlenowce to raczej nie są - fermentora nie otwierałem przez bite 2 tygodnie, CO2 był ostro wyczuwalny z rurki więc cokolwiek potrzebuje tlenu do życia to tam raczej się nie rozwinęło. Nie wiem czy jest sens to trzymać, zastanawiam się nawet czy nie zrobiłem błędu przelewając na cichą, bo przelałem do nowego fermentora. Z drugiej strony naczytałem się na forum że zestresowane drożdże potrafią dawać nieprzyjemne zapachy (ale czy też i smaki?) które z czasem mogą minąć, no i także spotkałem się z nieśmiertelnym "wylać zawsze zdążysz" oraz opiniami, ze młode piwo potrafi naprawdę nieprzyjemnie pachnieć i smakować. Zdjęć nie załączam bo tam wizualnie to się nic nie dzieje, tyle tylko że jest mętne, pierwsza warka na S-04 po tym czasie to już była prawie jak kryształ. Jest szansa że coś z tego jeszcze będzie czy wylać do kanalizacji i tyle? EDIT: Dzisiaj ten zapach kojarzy mi się z mocno drożdżowym, ale może od wczoraj się coś ulotniło, wąchałem kranik.
-
Dziwny objaw po wypiciu piwa domowego
Dareios odpowiedział(a) na Daniel EM temat w Piaskownica piwowarska
Tak dla ścisłości (nie że się czepiam) - wszystko mogło być zdezynfekowane, a do sterylności to jeszcze kawał drogi. Dezynfekcja to nie sterylizacja, tej to w warunkach domowych nie przeprowadzimy. Jeżeli mówimy o mega kacu to faktycznie skoki insuliny raczej ich nie wywołały, ale na początku wspomniałeś jedynie o ospałości. Może tu nie chodzi o alkohole wyższe a aldehyd octowy? Zdecydowanie się czepiasz. Oczywiście racja, użyłem złego określenia, ale sądzę że każdy wiedział co mam na myśli. Nie wiem czy chodzi o aldehyd octowy, raczej nie, piwo na pewno nie jest zakażone, smakuje i pachnie normalnie. Nie wyczuwam w nim nic co mogło by wskazywać na aldehyd octowy. Na 100% będą to alkohole wyższe. Nie, serio, nie chciałem aby wyszło na to że się czepiam. A częstowałeś kogoś tym piwem? Jeżeli tak to czy inni mają takie same objawy? -
Dziwny objaw po wypiciu piwa domowego
Dareios odpowiedział(a) na Daniel EM temat w Piaskownica piwowarska
Tak dla ścisłości (nie że się czepiam) - wszystko mogło być zdezynfekowane, a do sterylności to jeszcze kawał drogi. Dezynfekcja to nie sterylizacja, tej to w warunkach domowych nie przeprowadzimy. Jeżeli mówimy o mega kacu to faktycznie skoki insuliny raczej ich nie wywołały, ale na początku wspomniałeś jedynie o ospałości. Może tu nie chodzi o alkohole wyższe a aldehyd octowy? -
Dziwny objaw po wypiciu piwa domowego
Dareios odpowiedział(a) na Daniel EM temat w Piaskownica piwowarska
A jakie ma Blg? Ja bym raczej doszukiwał się przyczyn w huśtawce glikemicznej niż we właściwościach chmielu. O co chodzi? Przy spożyciu większej ilości szybko wchłanialnych węglowodanów szybko rośnie poziom glukozy we krwi, następuje wyrzut insuliny który zbija cukier do niższego poziomu niż był wcześniej. Dlatego często po jedzeniu jesteśmy ospali -
Dyfuzja w cieczy jest stosunkowo wolna. Jakby poczekać kilka godzin to dyfuzja by załatwiła sprawę, tylko ile wówczas z dodanego surowca by pozostało? Nie ma siły aby mieszanina syropu z piwem była jednorodna po kilku-kilkunastu minutach. Zdarza się przecież posłodzić herbatę, przy której dopijaniu okazuje się że ta część przy dnie szklanki jest słodsza. Podejrzewam, że podobnie się dzieje przy dolewaniu syropu - można mieszać ale i tak część cukru po prostu zacznie opadać. Jestem początkujący i nie chcę się za bardzo mądralować, ale sądzę że prędzej drożdże zjedzą znaczą część cukru niż uzyskamy jednorodną mieszaninę przy dodawaniu syropu do fermentora.
-
Dzięki Panowie. Drożdże zadałem o 1 w nocy (Brewgo-02, na 2 mies przed terminem ważności, mała ilość bo 7g, więc dobę wcześniej zacząłem przygotowywać matkę drożdżową). Dzisiaj o 8 było widać warstewkę piany. Jestem dobrej myśli. Fermentora nie domykałem, a w dziurę w pokrywie wsadziłem chusteczkę.
-
Może nie do końca związane z tematem ale nie chcę bajzlu na forum robić: Właśnie warzę 2 piwo, czyściłem szklaną rurkę którą miałem od czasów winiarskich i niestety podczas mycia ją zgniotłem. Wiem że wiele osób fermentuje bez rurki, ale mam w fermentorze dziurę na rurkę - mogę ją zatkać wacikiem albo chusteczką higieniczną żeby muszki nie wlatywały?
-
Ok, widocznie coś pokręciłem. Dzięki za cierpliwość A właśnie, ktoś wie może jakie ciśnienie panuje w takim standardowo nagazowanym piwie? Szampanówki które mam mają rzekomo wytrzymać 17 atm, ile w tym prawdy to nie wiem. Mam jeszcze obawy co do kasplowania - mam kapslownicę młotkową i zapewne takie walenie w pionie może osłabić szkło. Kopyr na YT mówił, że butelki wzrotne zazwyczaj rozwalały mu się względnie bezpiecznie, tzn odpadało denko, albo rozpadały się na pół, a jednorazówki w drobny mak. Jakie Wy macie z tym doświadczenia?