Tak, czytałem o tym zjawisku. Niestety nie pamiętam już jak płukałem(może nie płukałem?) fermentor przed użyciem. Na początku myślałem, że to właśnie chlor wszedł w reakcję. Przekonał mnie do tego opis aromatu chlorofenolu ze strony https://www.morebeer.com/content/homebrew-off-flavors, oto on:
Nawet w przytoczonym cytacie jest napisane, że bardzo podobny zapach dają niektóre dzikie drożdże.
Doszedłem do wniosku, że jest kilka przyczynków, które mogły się złożyć na efekt końcowy, są to:
- infekcja
- niewypłukana chloramina
- za mocno chlorowana woda
- użycie zbyt dużej ilości mchu irlandzkiego (taką opinię też gdzieś wyczytałem)
- użycie drożdży m44, które wzmożyły efekt
Chloraminę używa się do uzdatniania wody, sądziłem więc, że mogę jej spokojnie używać bez obaw. Przy ostatnich kilku butelkowaniach za każdym razem dezynfekowałem nią butelki i zawartość tylko wylewałem, bez płukania czystą wodą. W każdym razie nie wyczułem nigdy wcześniej chlorofenolu w swoim piwie.
Co do chłodnicy - źle się wyraziłem. Nie chodziło mi o zakażdenie chłodnicą, tylko o to, że podczas chłodzenia brzeczka jest eksponowana na kontakt ze środowiskiem. A chłodzenie w zamkniętym fermentorze przez noc teoretycznie jest bezpieczne.