Witam,
Winny wam jestem opisanie moich bojów z warzeniem piwa, o co prosiliście tu.
Swoją historię browar M+M zawdzięcza urlopowi w Karpaczu w zeszłym roku. Jak to bywa, gdy chodzi się po górach - wieczorem człowiek jest nieco "wymiętolony" kilkunastogodzinnym łażeniem w górę i w dół i ma ochotę napić się piwa. Jednak na żadne koncernowe jakoś nie miałem ochoty. Traf chciał, że któregoś dnia pojechaliśmy z narzeczoną do Skalnego Miasta w Czechach. Naszym przewodnikiem okazał się miłośnik czeskich piw - zachwalał je tak, że postanowiłem kilka z nich kupić i zdegustować po górskich wycieczkach. Rzeczywiście różniły się od naszych bardzo. Pełne smaku o wspaniałych aromatach chmielowo-słodowych. Doszukiwaliśmy się z narzeczoną smaków, których w polskich koncerniakach próżno szukać.
Po powrocie do Gdańska zacząłem w necie szukać informacji gdzie w trójmieście można napić się dobrego piwa. W taki sposób trafiłem na stronę o domowym warzeniu piwa. Zacząłem zgłębiać temat i im więcej czytałem, tym bardziej miałem ochotę spróbować warzyć własne piwo. I tak oto powstał mój nanobrowar. Swoją nazwę wziął od inicjałów imion mojego i mojej kochanej żonki, bez której warzenie piwa byłoby niemożliwe. Wprawdzie nie uczestniczy bezpośrednio w warzeniu, ale jest moim głównym kiperem i muzą.
A teraz przedstawię krótko historię warek jakie popełniłem.
Warka #1 i #2:
Pszeniczne z BA
Od początku rzuciłem się na głęboką wodę - zacząłem od zacierania. Kupiłem niezbędny sprzęt do zacierania i fermentowania. Zabrakło mi jednak dużego gara (pierwsze warzenie było na zasadzie: "Kochanie, zobacz czy ci się to spodoba. Jak zapał Ci nie minie to kupimy gar"). W związku z tym surowce na warkę 20 litrową zostały podzielone na 2 warki po 10 litrów, a i tak musiałem zacierać i chmielić w 2 garnkach. Takiej ekwilibrystyki jeszcze moja kuchnia nie widziała. Mierzenie temperatur w dwóch garnkach naraz jednym termometrem to duże wyzwanie. Na szczęście obyło się bez większych wpadek i po pewnym czasie okazało się w ślepym teście (trzech piw - 2 moje warki i jedno kupne) w gronie rodzinnym, że warka nr 1 smakowała najlepiej.
Warka #3
Żytnie z BA
Wyposażanie browaru zostało uzupełnione o 30 litrowy gar. Teraz warzenie było już o wiele bardziej przyjemne, chociaż jak się spodziewałem problemem była moc kuchenki. Doprowadzenie 22 litrów brzeczki do wrzenia zajęło mi około 90 minut! Zanim jednak zacząłem chmielić musiałem przebrnąć przez filtrację. A w przypadku tego piwa i wykorzystania kadzi filtrującej była to gehenna. Skończyło się na durszlaku, szmatach i wyciskaniu niczym białego sera...
Jak się spodziewałem piwo po zabutelkowaniu degradowało się błyskawicznie - inwazyjna metoda filtracji spowodowała przedostanie się do brzeczki dużej ilości skrobi i innych "śmieci". Od razu podjąłem decyzję o wyposażeniu browaru w filtrator z oplotu.
Warka #4
Cydr z ekstraktu
Chcąc zrobić "piwo" dla mojej drugiej połówki kupiłem ekstrakt cydru. Efekt końcowy smakował paniom, ale dla mnie smaki i aromaty "szampańskie" były nieakceptowalne. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że rozpoczęcie przygody z własnym piwem od zacierania było dobrym pomysłem.
Warka #5
Grodziskie z BA
Piwo zrobiło furorę - stosunkowo niska zawartość alkoholu w połączeniu z wędzonym aromatem i słodem czyniła z niego idealne piwo do letniego grillowania.
Warka #6
Pszeniczne z BA
Mając w pamięci problemy z grzaniem warki #3 i warki #5 w browarze pojawił się taboret gazowy o mocy 8KW. Teraz podgrzewanie zacieru i warzenie było już czystą przyjemnością.
Warka #7
Koelsch z BA
Moja druga nieudana warka.
Po uwarzeniu wyszło mi piwo w kolorze brązu. Aż musiałem sprawdzić, czy czasem coś mi się nie pomyliło bo spodziewałem się piwa jasnego. Wtedy dopiero uświadomiłem sobie, że paczka ze słodem pilzneńskim była jakaś dziwna - w środku były obecne fragmenty czarnych ziaren. Prawdopodobnie przed śrutowaniem tej partii słodu śrutowany był jakiś ciemny słód, a jego resztki zanieczyściły pilzneński.
Niestety - oprócz zmienionego koloru piwo miało również nieciekawy, bardzo gorzki smak.
Warka #8
Irish Red Ale z BA
Po przygodzie z Koelschem zdecydowałem się śrutować słód samemu - w browarze pojawił się śrutownik. Zapach świeżo śrutowanego słodu jest fantastyczny. Przy okazji tej warki doszło nowe doświadczenie - aby dodawać ciemne słody w postaci wywaru w zależności od obserwowanego w brzeczce koloru. Piwo wyszło po prostu zbyt ciemne. Przy okazji została po raz pierwszy wykorzystana chłodnica zanurzeniowa - chłodzenie nią brzeczki było wręcz błyskawiczne, a zużycie wody w stosunku do chłodzenia w wannie znacznie zmalało.
Warka #9
Milk Stout na podstawie Stouta z BA
Moja pierwsza, choć delikatna modyfikacja zestawu. Dodałem 250g laktozy. W efekcie powstało jak do tej pory najlepsze moje piwo. Goryczce od ciemnych słodów towarzyszą delikatne posmaki suszonych śliwek. Ciekaw jestem, jaki wpływ na oryginał miała dodana laktoza?
Warka #10
Saison z HB
O mały włos piwo to "załapałoby się" na milowy krok technologiczny w browarze - fermentację w temperaturze kontrolowanej. Niestety transport starej lodówki od rodziców żony spóźnił się o 2 dni. W tym czasie w pomieszczeniu, gdzie odbywała się burzliwa fermentacja było 24-25 stopni Celcjusza, zaś w fermentorze dochodziła do 26-27. W momencie gdy piwo wstawiałem do lodówki było już praktycznie po burzliwej. Wczoraj butelkowałem Saisona - mocno czuć fuzle...