Dobry wieczór Panowie (... i Panie )
Pozwolę sobię krótko się przedstawić i przejdę do sedna sprawy
Na imię mam Patryk, swoją przygodę z warzeniem zacząłem stosunkowo niedawno..
Przekopuję internet już od paru dni, szukałem bardzo długo po wszystkich możliwych serwisach, jednak moje dotychczasowe poszukiwania nie przyniosły oczekiwanego skutku. Temat ten myślę, że jest ciekawy..póki co wszystko opiera się na moich spekulacjach ,które póki co, bądź co bądź do nikąd mnie nie zaprowadziły. Poniżej zamieszczam przepis, mam nadzieję, że jest w nim wszystko, co potrzebne by zacząć burze mózgów. A więc :
Słody:
PALE ALE Wayermann: 5kg (
Wiedeński: 0.3kg
Pszeniczny: 1kg
Crystal 200: 0.1kg
Płatki pszenne: 200g
Płatki owsiane: 100g
Drożdże: Wyeast 1272 American Ale II
Zacieranie słodu:
66-67°C - 60min (w 30min dodałem płatki
Gotowanie 70min
Chmielenie:
50g Citra - 60min
15g Amarillo - 15min
25g Curacao - 5min
8g Kolendra - 5min
20g Galaxy - 0min (chłodzenie)
15g Amarillo - tydzień na zimno
15g Galaxy - tydzień na zimno
15g Citra - 3dni
Starter przygotowany z brzeczki docelowej, Blg ok. 14st. Drożdże pracowały w nim przez jakieś 1,5 dnia, wszystko przy zachowaniu odpowiednich temperatur, oraz środków higieny. Fermentacja Burzliwa 14dni w temp. do 20st C. Drożdże pracowały bardzo intensywnie przez parę dni, a piwo po przelaniu na cichą zostało nachmielone wyżej wymienionymi chmielami (niestety) w formie granulowanej. Wieko otwierane tylko przy wymianie woreczka, który za każdym razem był odpowiednio odkażany. Do momentu rozlania brak jakichkolwiek nieprawidłowości. Zapach ok, żadnych niepożądanych osadów - piwo trafia do butelek przy BLG 4 ( nie chciało w ogóle zejść już niżej). Wyszło mi ~23L piwa, dodałem ok. 3.3g cukru na butelkę. Minęły 3 tygodnie od zabutelkowania, piwo od tego czasu stoi w piwnicy.
Gdy poszedłem dzisiaj sprawdzić efekt mojej pracy..niemal się załamałem.. Na dnie butelki (każdej!) widać coś, co na pierwszy rzut oka wygląda jak biała pleśń. Kłaczaste monstra porywają się do życia przy lekkim ruchu butelką. Otwieram pierwsze..gaz jest, pachnie ok, nie jestem pewien czy poczułem delikatny zapach siarki, ale o żadnym szambie nie ma mowy. Piwo pieni się poza szyjkę, jednak nie wygląda to jak typowy gushing, z którym miałem już styczność wczesniej. Po prostu gaz bardzo gwałtownie kieruje się w stronę ujścia. Przelewam ostrożnie do szklanki..jak na piwo filtrowane przez worek 150mikronów jest całkiem klarowne. Zerkam w butelkę..po niechcianych gościach ani śladu. O co chodzi??? Czy ktoś może wie co mogło wytrącić się w piwie i czemu znika zaraz po otwarciu butelki? Dodam tylko, że na moje oko piwo nie nosi żadnych oznak infekcji. Dylematem jest niepewność i ograniczone miejsce..czy warto jest w ogóle czekać, czy od razu to wylać i zacząć wszystko od nowa. Wygląda bardzo nieciekawie, jak coś czego normalnie bym nie wypił nawet za pieniądze Wrzucam fotki i zapraszam do tematu, za wszelkie odpowiedzi z góry dziękuję. Masa składnikow, drożdże, o których są różne opinie i efekt jest jaki jest...czy te kłaki to wytrącone białko? Drożdże? Nie wiem co robić.. wybaczcie mi długość tego posta, ale nie chciałem czegokolwiek pominąć. Do tego podobno jestem gadułą..