Witam po raz pierwszy,
Postanowiłem założyć nowy temat, ze względu na brak pomysłów na zaradzenie ciągłemu problemowi infekcji piwa pszenicznego.
Po kolei więc. Mam za sobą już jakieś kilkanaście warek na bazie zacierania. Bez większych komplikacji - nigdy nie miałem zakażenia oprócz wspomnianej uporczywości (kilka warek, efekt zawsze ten sam). Próbuję dociec w którym momencie piwo może złapać infekcję i nie mogę znaleźć przyczyny, mimo kilku zmian w procesie jego powstawania.
Co więc robię:
- dezynfekcja całego sprzętu - bielinka albo pirosiarczan (do wyschnięcia)
- chłodzenie w wannie
- butelki wypalane w piekarniku
- kapsle gotowane
Co do samego piwa, które łapie infekcję:
- klasyczny pszeniczniak, drożdże suche (Safale, Gozdawa - uwodnione), 12 dni fermentacji (ze dwa razy było z cichą, ostatnio 12 ale bez przelewu na cichą), temperatury zgodne z optymalnymi producenta drożdży. Odfermentowanie do poziomu 2-3 BLG.
- efekt infekcji - gaszing, zapach nieprzyjemny, słodkawy, mdły, ale bez aromatów kiblowych. W smaku tak samo mdłe, lecz nie kwaśne. Nieprzyjemne do picia. Możliwe osady w butelkach.
Moje konkluzje:
- Próbowałem znaleźć jakikolwiek wyróżniający drastycznie szczegół pomiędzy udanymi warkami a tymi nieudanymi, i chyba jedyną konkluzją (oprócz rzecz jasna zasypu) jest ilość użytego chmielu. W pszeniczniakach, które robiłem było to zawsze ok 10-15g, w innych piwach kilkukrotnie więcej. Co ciekawe, jedyne piwo pszeniczne, które zawsze doskonale wychodzi to Grodziskie (inne drożdże rzecz jasna i inna, kilkukrotnie większa ilość chmielu).
- Fatalna woda?
Może macie jakieś sugestie jak można rozwiązać problem?