angasc
Members-
Postów
75 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Osiągnięcia angasc
-
Póki co wzorcowo. Zapewne w piątek będziemy zlewać na cichą. Mimo kilku lat przerwy jednak coś tam jeszcze pamiętam z procesu Pianka zaczyna zanikać do baranków na powierzchni, do piątku zapewne fermentacja główna da sobie spokój. Czas myśleć o myciu i dezynfekcji gąsiora. Pachnie wybornie. Chce ktoś W-34 po pierwszym przerobie? TG
-
Miło znów Cię czytać Jacku Faktycznie, " parę warek " na koncie mam Zobaczymy co z tego projektu wyjdzie, na razie było fajnie. Niestety za względu na pracę zaczęliśmy dopiero około 19.00, nieco po 1.00 było po robocie. Efekt to 40 litrów 12 - 12,5 Blg. Z założenia miał być pilznerek ściemniony, ale wyjdzie raczej coś w smaku podobne bardziej do Munich Helles, tyle że ciemniejsze. Myślałem że mam jeszcze jakiś chmiel goryczkowy w zamrażarce ( takie magnum po kilku latach mogłoby być ciekawe), ale okazało się że nie. Zostaliśmy więc przy samym tetnangerze w ilości 100g. Do tego W-34 i jak na razie wszystko pięknie. Natomiast czy kolega będzie chciał dalej się bawić, to się jeszcze okaże. Wasze , TG
-
Z przyjemnością wielką donoszę, że w piątek odbędzie się premierowa warka nowego browaru domowego. Tym razem będę mógł współtworzyć wytwór piwowarski, ale to nowy kolega będzie szefem. Browar nie ma jeszcze nazwy, tym bardziej że jeszcze nie ruszył, ale zapał jest wielki i mam nadzieję że skutki będą co najmniej tak dobre jak u Ani i Marcina ( Anmar). Na pierwszy ogień idzie lagerek ciemny chmielony tettnangerem. Co z tego wyjdzie - zobaczymy. Mam nadzieję że właściciel dołączy do społeczności. Wasze zdrowie, TG
-
Witajcie Słoneczka Widzę że Wam nie przeszło Bardzo się cieszę. Oby tak dalej. Zdrowotności, TG
-
Kurczę, tak sobie patrzę, a Wy zaczynacie mnie doganiać w ilości warek. Toć tak być nie może!!!! Chyba się wezmę w piątek do roboty:)
-
No to Marcyś, mam nadzieję, że z TAKIEJ okazji na jakąś buteleczkę się załapię? Całuski dla Ani.
-
Witajcie kochani. Dostałęm od Ani i Marcina z Anmar-u kilka piwek do degustacji. Nie pierwszy raz zresztą, bo znamy sie od lat. Ale czas zacząć Ich piwka opisywać. Warka nr 32, z 05/12/2009. Piwo jasne. Może nie jak słomka, ale jasne. Takie ruskie złoto Zapach typowy dla Ich piw. Sporo estrów, sporo chmielu aromatycznego. Mało zapachów slodowych. Piana: praktycznie nie stwierdzono zaraz po nalaniu. Po chwili pojawia się niewielki, trwały kożuszek. Drobna, zwarta Smak: jak zawsze w Anmarze. niby lager, ale w bardzo wyraźnymi nutami alowymi. Jakieś kwiaty, jakieś owoce. Nie jest to czysty lager. Raczej bezstylowiec lagerowo ale'owy. Pachnący, kwiatowy, ale smaczny. Nasycenie: jak zwykle w Anmarze: nie za wielkie. Oni nie lubia mocno gazowanych piw. I chwała za to. Wystarczające by powiedzieć że to gotowe piwo a nie półprodukt. Cechą charakterystyczną wszystkich piw Ani i Marcina jest to, że drożdże silnie siedzą na dnie butelki i nie czuć ich w smaku piwa. Przy delikatnym nalewaniu piwko jest klarowne, bez zmętnienia. Takie typowe piwo z browarów domowych. Z mnóstwem smaków, które nie zawsze są pożądane przy stylowcach, ale tworzą urok bezstylowców. Inne od tych sklepowych, pełniejsze w smaku, pełniejsze w zapachu. Dla mnie osobiście wadą jest brak czystości smaku, ale jakoś mi to za szczególnie nie przeszkadza. Miło sie pije takie piwko. Tomuś.
-
A może sam sobie zrobisz? np tu: www.favicon.cc
-
U mie również z tym przeomem różnie bywało. I chyba nie zgodzę się, że jest to sprawa rodzaju słodu lub jego producenta. Gdy miałem worek 50kg pilzneńskiego i robiłem takie same piwa, to raz przełom był, raz nie. Aż wreszcie znalazłem ( chyba )sposób na łobuza. Po zagotowaniu brzeczki, gdy juz się dobrze buzuje i przełomu nie ma ni chu chu przez kilkanaście minut, to radykalnie zmniejszam gaz. Tak, żeby sie tylko lekko pyrkoliło. Przez jakieś 5-7 minut. Juz po chwili przełom się pojawia. A gdy znów dam gaz na maxa, to w ciągu kilku minut uzyskuję wzorcowość. Sprawdźcie proszę, może i Wy tę prawidlowość zaobserwujecie. Wasze
-
Problem nie piwny, ale bardzo mi bliski. Więc skrobnę parę słow, może komś to pomoże. Do około 23 roku życia jąkałem się niemiłosiernie. Mało kto mógl mnie zrozumieć. Ale w pewnym momencie zacząłem mieć tego dosyć. Kiedy? Ano zadecydowały dwa zdarzenia. Pierwsze, to gdy koledzy opowiedzieli mi dowcip: W pociągu jedzie sobie kilka osób i jak to w pociagu , powstała dyskusja dokąd kto jedzie. Jakiś pan powiedział że jedzie w delegację, jakaś pani że do siostry, inna do syna w odwiedziny. Pozostał młody chłopak. Pod presją spojrzeń współpasażerów zaczął dukać: - Jjjjjja jaaaaadę ddddo szkooooooły dddddla jąjąjąkających się. Na to jedna z pań: - Ale po co? Jak dla mnie to Pan się już bardzo dobrze jąka. Drugie zdarzenie miało miejsce w kiosku Ruchu. Nie byłem w stanie wydusić z siebie słowa, a chciałem kupić gazetę. Zdałem sobie sprawę, że jąkanie to problem tylko i wyłącznie psychiczny, istniejący w mojej głowie. Że nie jestem inwalidą, mam ręcę, nogi, wszystko inne na miejscu. Budowę gardła i cały aparat mowy też w porządku. Po prostu trzeba chcieć i zacząć z tym walczyć. I zacząłem. Zacząłem kontrolować wymowę, starając się za wszelką cenę mówić wolno i wyraźnie. Zacząłem czytać na głos książki, kontrolować sposób oddychania. Poza tym mówiłem sam do siebie z kasztanami w ustach. Leczenie trwało bardzo krotko. Nie pamiętam dokładnie bo trudno jest uchwycić ten moment, ale chyba już po kilku dniach było zauważalnie lepiej. A po 2-3 tygodniach problem był z glowy. Wszyscy którzy mnie znają, wiedzą jak mowię. Czasami, bardzo rzadko, w chwilach wyjątkowego wzburzenia mam momenty zatkania. Ale wówczas włącza się lampka w mózgu i po sekundzie jest OK. Potwierdzam na własnym przykładzie: jąkanie można leczyć. Skutecznie. I nie jest to w żaden sposób trudne dla dorosłego człowieka. Wystarczy chcieć.
-
Nie no, kolejni ludzie, którym się chciało. Jestem zaskoczony i zobowiązany. Dziękuję Wam wszystkim za życzenia i miłe słowa. Niech wrócą do Was ze zwielokronioną mocą. Wasze zdrówko .
-
O rany! Ale życzeń! Naprawdę się nie spodziewaem. Wszystkim Wam bardzo, bardzo gorąco i serdecznie dziękuję. Kłaniam się w pas i piję Wasze Zdrowie. Tak, rzeczywiście nieco ucichłem, zawiesiłem warzenie. Po prostu był to kiepski rok i nadmiar obowiązków zawodowych zniechęcił mnie do takich działań. Ale mam nadzieję że przyszły rok będzie lepszy, czego i Wam wszystkim życzę. Zaczyna mnie nosić na warzenie. To naprawdę wciąga Obiecuję poprawę i gdy znów stanę przy garach, to nie omieszkam Was poinformować. Jeszcze raz dziękuję.
-
Najprostszym sposobem na dezynfekcję pomieszczenia jest włączenie na 15-30 minut lampy kwarcowej. Takiej, jak w latach 80-tych Panie używały do opalania ( wtedy jeszcze nie było solariów ) Taka lampa zabija wszystko co żywe, czyli baktreie, wirusy, grzyby, zwierzęta typu pająki czy inne pluskwy, muchy, meszki, komary, owocówki. Totalnie wszystko. Minusem jest blaknięcie farb oraz umieranie roślinności kwiatowej znajdującej się w pomieszczeniu. Dla pewności można zabieg wykonać kilka razy przestawiając lampę w inne miejsca, tak by światło dotarło wszędzie. Prosto, szybko i na 100% skutecznie. Polecam i pozdrawiam.
-
Spoko, było od początku. Być może odniosłeś takie wrażenie dlatego, że przed wejściem na antenę zaczęliśmy rozmowę i na antenie nastąpił jakby ciąg dalszy. Teraz, po czasie, odnoszę wrażenie że można było inaczej to rozegrać. Podobnie, jak i całą audycję. Tylko że mój wpływ na jej kształt był mniej niz mizerny. Ale cóż, poszło. Poza tym zapewniam Was wszystkich, że Paweł to naprawdę fajny gość. I nawet On nie ma zbyt wielkiego wpływu na ramówkę. Może jakieś drobne przesunięcia, rzędu kilkunastu sekund. I niewiele więcej. Nie jestem do końca zadowolony z tej audycji. Chciałem przekazać o wiele więcej. Ale ani Paweł ani ja nie mogliśmy zrobić nic poza tym, co zostało zrobione. Ważne jest to, że o piwowarstwie domowym usłyszało kilkanaście, a może kilkaset tysięcy ludzi. Ich opinie na temat polskich piw często były na tyle skrajne, że nawet ja, forumowy łobuz i wichrzyciel , nie odważe się ich zacytować publicznie. Jeśli choć mała część słuchaczy podejmie temat, to było warto. A jeśli słuchali tego przedstawiciele wielkich producentów, to tym lepiej. Być może podejmą jakieś działania dla dobra miłosników piwa. Czego i Wam i sobie życzę.
-
No cóż, audycja na żywo ma swoje prawa. Nie mogłem się za bardzo rozwinąć, wiele rzeczy musiałem tylko po łebkach liznąć, wiele odpuścić. Ale cóż, to nie ja prowadziłem, to nie mój program. Musiałem się dostosować. Szkoda, że nie miałem możliwości zapodania adresów róznych serwisów, ale to nie moja wina. Jest to radio komercyjne, ma swoje wymagania. Szkoda, że byla to audycja niedzielna, a nie sobotnia. W sobotę trwa 4 godziny, byłoby łatwiej. Dziękuję wszystkim, którzy słuchali. Przepraszam wszystkich, którzy byli zdegustowani moimi wypowiedziami lub mają jakieś niedosyty. Był to mój pierwszy występ radiowy i trema nieco mnie zżarła. Było chyba słychać Ale naprawdę sporo osób słuchało, przyszło naprawdę dużo maili. Jeśli choć kilka osób dzięki temu zacznie swoją przygodę z piwowarstwem domowym, to warto było się wygłupić. Pozdrawiam i wasze zdrowie