angasc
Members-
Postów
75 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Nowości
Receptury medalowe
Profile
Forum
Galeria
Pliki
Blogi
Wydarzenia
Sklep
Collections
Giełda
Mapa piwowarów
Treść opublikowana przez angasc
-
A to muszę żony zapytać Jutro postaram sie odpowiedzieć. Niestety nie wiem jak to się nazywa. Takie coś wyrosło sobie przy siatce. Zdjęcie zrobione było w trybie makro. W normalnej wielkości nie wygląda tak ciekawie.
-
Macie zwierzaki domowe? Pochwalcie się nimi. Niedomowe również mile widziane.
-
A to muszę żony zapytać Jutro postaram sie odpowiedzieć.
-
Dzięki Elroy za przeniesienie. Tak faktycznie będzie lepiej.
-
Kawalątek ogrodu elroy: przeniosłem do nowego wątku
-
Prawie jak w szampanie
-
Może teraz się uda. Aha, brak piany, bo po wlaniu do szklanki telefon mi zadzwonił i parę minut minęło.....
-
Kurczaki, zdjęcie miało za dużą rozdzielczość. Muszę nad nim popracować. Prześlę gdy się uda.
-
Piękna dyskusja, ciekawe receptury. Dzięki. Zamieszczam więc zdjęcie swojego " Grodzisza ". Piwo warzone w styczniu 2007, przy użyciu słodu pszenicznego samodzielnie wędzonego. Drożdże Koelsch, chmiel lubelski. Wytrzymało tak długo, bo przewędziłęm słód. Od początku smakowało wędzonką i mi nie smakowało. Ale teraz... ? Hmmm, jak się naleje bez osadu z dna, to naprawdę fajne. Podobno idą upały. Przyda się
-
Długo mnie tu nie było, więc dopiero teraz zobaczyłem ten wątek. No cóż. Faktycznie popełniłem podany przez Scoobiego wpis na browar.biz. Każdemu może się zdarzyć gorszy dzień. Problem polega na tym, że nie powinno sie wtedy pisać na publicznych forach. Przeprosiłem za to i staram się opanowywać emocje. Szkoda że Scooby nawiązał tylko do jednej mojej wypowiedzi i nie zauważył następnych postów wyjaśniających. Gdyby je zauważył, to być może by zrozumiał. Ale widocznie nie chciał. Szkoda że Scooby w ogóle przytoczył ten wątek, zwłaszcza na tym forum. Tym bardziej że powodem do zamieszczenia linka nie była jakakolwiek zlośliwośc z mojej strony, tylko zwykłe podejście humorystyczne do fragmentu jego wypowiedzi. Widocznie nie zrozumiał. Dzisiaj użyłbym innych słów, ale mimo wszystko główna myśl pozostałaby taka sama. Mam po prostu własne, bardzo dobrze ugruntowane i poparte wieloma dowodami zdanie na temat Ameryki a zwłaszcza jej mieszkańców. Scooby: żeby nie ciągnąć negatywnych tematów: Przybijemy piątkę? Pozdrówki.
-
Warzenie z ekstraktem i ziarnami specjalistycznymi
angasc odpowiedział(a) na scooby_brew temat w Artykuły i opracowania
Jako żywo' date=' "piczonym jęczmieniem" jako dodatkiem do piwa jestem bardzo zainteresowany:)[/quote'] scooby_brew nie jest mieszkańcem polski od dłuższego czasu, więc nie wytykajmy mu literówek. Ale to nie chodzi o wytykanie literówek. Ot, po prostu humorystycznie mi się skojarzyło. Dlatego też na końcu pyszczek uśmiechnięty umieściłem. Taki jak ten -
Warzenie z ekstraktem i ziarnami specjalistycznymi
angasc odpowiedział(a) na scooby_brew temat w Artykuły i opracowania
Jako żywo, "piczonym jęczmieniem" jako dodatkiem do piwa jestem bardzo zainteresowany:) -
Może i łatwiej. Ale kapslowanie 0,33 z zakrętką - bezcenne. Stasiek dobrze napisał. Potrzebna jest dodatkowa siła wciskająca kapsel na szyjkę. Można to zrobić samemu przy odrobinie woli, mozna z pomocą innej osoby. Moim zdaniem warto.
-
no ja akurat nie przepadam za alkoholami wysokoprocentowymi poza tym zastosowanie spirytusu jest szybkie i wygodne Ja też nie przepadam i w związku z tym praktycznie nie używam do stosowania wewnętrznego:) Ale mimo wszystko szkoda..... Sądzę że wystarczyłoby zalanie wrzątkiem. Bo chemii raczej bym nie używał.
-
Straszne marnotrawstwo spirytusu....
-
Pytanie o fermentację Draughta od Coopers'a
angasc odpowiedział(a) na q2ty temat w Piaskownica piwowarska
Skoro cukromierz jest na stałe zanurzony w brzeczce, to prawdopodobnie został oklejony drożdźami i innymi smieciami. Wówczas jest cięższy i wskazuje mniej. Przelej na cichą, umyj i zdezynfekuj cukromierz i odczytaj jeszcze raz. Powinno być więcej niż 1 Blg -
W moim odczuciu temat jest rzeczywiście conajmniej niesmaczny. Nie chcę używać mocniejszych słów, bo nikt tutaj nie zasługuje by go takimi wyrażeniami epatować. Kuba tym razem mocno przesadził. Ale stare przysłowie pszczół mówi: " Gówno nieruszane śmierdzi o wiele mniej " Dlatego lepiej go chyba nie ruszać. Każda dyskusja, akcja, protest będzie tylko wodą na młyn twórców tego pomysłu. A jeśli zignorujemy ten incydent, to zarówno ta sprawa jak i inne pomysły tego typu zdechną śmiercią naturalną. Wojewódzki jest zwierzęciem karmiącym się tanią sensacją i kontroweryjnymi zachowaniami. Jeśli go olejemy, to zniknie z anteny.
-
Moim zdaniem jeśli wykluczymy błędy wynikające z przekłamń termomteru i cukromierza to podstawą jest prawidlówe wysładzanie. Temperatura wody powinna wynosić około 78* i powinieneś nieco zwiększyć ilość wody do wysładzania. Na początek postaraj sie zrezygnować z podbicia zastępując je powolnym wlewaniem do kadzi filtracyjnej rzadkiego zacieru. Gdy ciecz wypłynie ponad dziurki filtratora, wówczas wlej całą resztę. Zamist wysładzać 2 razy po ileś tam litrów wysładzaj 3 razy po mniej. Dla standardowej warki 20L ilość brzeczki po wysłodzeniu powinna wynieść 23-24 litry. I do tej ilości powinieneś wysładzać wodą o temp ok 78*. Oczywiście odnosi się to tylko do warki prawidłowo zacieranej, w odpowiednich temperaturach, z odpowiednimi czasami i z negatywną próbą jodową. Generalnie do prawidłowych wydajności dochodzi się z czasem, metodą prób i błędów. Czasami problemy z wydajnością wysładzania związane są ze slodem. Ale jeśli kupujesz słód ześrutowany z BA, to tę kwestię raczej wykluczam. Raczej, a nie na 100%, bo wierzyć bezgranicznie to ja mogę tylko sobie. Ale przyjmijmy że chłopcy z BA robią wszystko jak należy. Inne mozliwe przyczyny to złe temperatury zacierania, złe czasy zacierania ( obie możliwości skutkują pozytywną próbą jodową. Pozytywna- znaczy dla nas zła), błędne odczyty ballingometru, błedny odczyt ilości uzyskanej brzeczki. Jeśli te rzeczy wykluczymy, to pozostaje tylko wysładzanie. I jak pokazuje moja niewielka praktyka - to właśnie wysładzanie jest naczęstszą przyczyną słabej wydajności.
-
Wybacz, ale nie chyba wiesz jak się jeździ po Warszawie Każdego dnia rano wiozę córkę do szkoły i jest to 50-90 minut jazdy z prędkością 5 km/h w ciągłym korku. W wolny dzień trasa zajmuje mi 15-20 minut, zależy od świateł. Wyliczona przez ekologów z jakiegoś zachodniego kraju średnia prędkość poruszania się po Warszawie samochodem wynosi 26 km/h i jest to najwolniej ze wszystkich stolic europejskich. Przy czym wyliczenia są średnią z całej doby. Kilka dni temu dziennikarze jednej z gazet zrobili test: przejazd z Tarchomina na Ursynów ( to dwie skrajne dzielnice miasta ). Zajęło im to 2 godziny i 15 minut. Przypominam Ci, że mimo iż teoretycznie ołowiu nie powinno być w benzynie, to dotyczy to bodajże tlenku ołowiu dodawanego kiedyś w celu zmniejszenia spalania stukowego. Nie dotyczy innych dodatków, które również mogą zawierać ołów. Poza tym związki ołowiu znajdują się w gumie oponowej, asfalcie, farbach drogowych, opadach atmosferycznych i chyba każdy narażony jest na silniejszy lub słabszy kontakt z tym pierwiastkiem. Dlatego mimo wszystko pomijam w swoich warkach problem ołowiu z cyny lutowniczej. Co nie znaczy, że nie polecam stosowania innego lutu. Jeśli macie taką możliwość - jak najbardziej.
-
Robiłem wcześniej kilka piw z podobnego zasypu. Stawiałbym jednak na chmiel. OK, sorki za rozmycie tematu. Wróćmy do napowietrzania. Jakieś jeszcze pomysły lub doświadczenia?
-
Wesoły, Coder. Jeśli chodzi o temteraturę w której przygotowujemy starter dla lagerów to nie będę się wymądrzał, bo nie mam pewności. Na podstawie słów Codera wnioskuję, że zimny start ma na celu między innymi zminimalizowanie posmaków alowych w piwie. Jeśli tak, to logicznym wydaje mi się przygotowywania startera w temperaturach podobnych do temteratyry fermentacji. Jeśli mamy dbać o to by drożdże nie mutowały w kierunku smaków alowych, to róbmy to od początku. TO SĄ TYLKO DYWAGACJE. Nie są poparte żadnymi doświadczeniami. Są to po prostu wnioski wyciągnięte na podstawie uzyskanych informacji. Być może są to wnioski błędne. Dlatego proszę wszystkich o nie traktowanie moich słów zameszczonych w tym wątku jako prawdę jedyną i objawioną. Należałoby sprawdzić tę teorię na własnej skórze, lub poprosić o wypowiedź kogoś kto z tym tematem się zmierzył. Jak pisałem wcześniej, piwo zadane drożdzami na drugi dzień, w temp 8°C, zaczęło fermentację dopiero po 3 dniach. Ale smak ma bardzo czysty, lagerowy, bez posmaków alowych i z bardzo ciekawą i niespotykaną w innych moich piwach goryczką która po chwili rozpływa się na języku ewoluując w innym niż zwykle kierunku. Coder - Lubelski jest świetnym chmielem, ale jednak polecam Saaz. Jest różnica. Stasiek69 mial okazję się przekonać i był naprawdę mile zaskoczony. Zresztą to On zwrócił moją uwagę na zapach.
-
Oczywiście masz rację, lepiej byłoby zastosować lut inny nić cyna. Ale nie miałem. Z drugiej strony - bez przesady. Powierzchnia styku brzeczki i cyny nie jest chyba większa niż 0,5 cm2. Nie sądzę by w ciągu max 30 minut powstała jakaś znacząca ilość niepożądanych związków chemicznych. I raczej nie większa niż w wyniku kontaktu brzeczki z miedzią. Ja postanowiłem pominąć tego typu rozważania i się nimi nie przejmować. Ale oczywiście każdy sam podejmuje decyzję. Jednego jestem pewien: każdego dnia jeżdząc przez kilka godzin w warszawskich korkach wdycham w wiele więcej ołowiu niż jest w całej zastosowanej ilości cyny lutowniczej.
-
Coś w tym może być. Piwo wyszło naprawdę dobre, z taką właśnie fajną i ewoluującą goryczką. I praktycznie bez estrów wyczuwalnych w smaku. Smak jest inny, lepszy niż przy identycznym piwie robionym tydzień wcześniej. Niemniej to czekanie aż drożdże zaczną pracę jest bardzo stresujące. Być może za mało ich dałem? Zacząłem robić tego pilsnera dość późno, więc i późno skończyłem. Chłodzić mi się go specjalnie nie chciało, więc po zjechaniu do ok 30* zniosłem do piwnicy. Tam sobie ostygło do rana do 8*. Wtedy zadałem drożdże, suche bez startera. Zresztą ostatnio coraz bardziej zaczynam odwalać pańszczyznę . Ale to głównie z braku czasu. Drożdżaki podjęły pracę dopiero po 3 dobach. I ten właśnie czas do rozpoczęcia fermentacji tak mnie zniechęcił do tego typu eksperymentów. Naprawdę bliski byłem wylania do kibla, tym bardziej że zapach jakby się zmienił... Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, ale to chyba rzeczywiście w kategoriach szczęścia należy rozpartywać. Rada dla wszystkich na podstawie własnych obserwacji: jeśli robicie zimny start, to dajcie porządną ilość drożdzy. Łącząc to z sugestiami Codera: powinny to być drożdże przygotowane i namnożone wcześniej. I to w niskiej temperaturze. Jeśli starter do pilsnera zrobicie w temperaturze pokojowej, to może z tego wyjść pilsner perfumowany. Coder: z całego serca polecam Saaz do pilsnerów. Super efekty zapachowe i smakowe.
-
Zamiast bawić się w kamienie akwarystyczne kup sobie zwykły pumeks do pięt. Po pocięciu brzeszczotem uzyskasz z niego 6 kostek. W kostce robisz otworek wiertłem, wkładasz rureczkę z tłoczonym z brzęczyka powietrzem i po wszystkim. Rurkę można obsadzić i uszczelnić za pomocą pistoletu z plastikowymi wkładami, stosowanymi np do mocowania kabli. To taka lutownica inaczej: do pistoletu wkładasz balasek z plastiku, czekasz kilka minut i wyciskasz płynny plastik przez lufę pistoletu. Plastik po chwili tężeje łącząc ze sobą elementy z którymi miał styczność.
-
Jedna uwaga: rurka po nacięciu została źle zwinięta w kólko. Lepiej jest porobić nacięcia na prostym kawałku rurki miedzianej. Robi się to bez problemu zwykłą ramką z brzeszczotem. Zwykle powstają nacięcia o szerokości 0,7 - 1 mm. I to jest za dużo. Twój filtrator został nieprawidłowo uformowany w kształt koła. Należy to zrobić zaginając rurkę tak, by góra nacięcia znalazła się wewnątrz koła. Inaczej mówiąc- zaginając w kształt kolisty " zamykamy " nacięcia. Wówczas nie ma już nacięć o szerokości 1 mm, lecz o d 0 do 0,3 - 0,5 mm. I wówczas jest super. Po uformowaniu rurki w mniej więcej kolisty kształt na oba końce nakładamy trójnik. W trzeci koniec trójnika wkładamy kawałek rurki wygięty w kształt litery J, przy czym część dłuższa musi być nieco dłuższa niż wysokość gara warzelniczego. Całą wstępnie zmontowaną konstrukcję przenosimy do kuchni i trójnik ogrzewamy nad palnikiem kuchenki gazowej. Łaczymy trójnik z rurkami za pomocą cyny lutowniczej, która po rozgrzaniu miedzi sama wpływa w szczelinę między trójnikiem i rurką. Ot i cała robota.