Cześć! W końcu nadszedł ten etap mojego warzenia, że pora zapytać się o zdanie bardziej doświadczonych.
Otóż popełniłem coś na kształt berlinera, tj. zasyp pół na pół pszenica z pilzneńskim po zacieraniu (infuzyjne ok. 62-64st.) schłodzone do 45st i zaszczepione lacto ze startera z probiotyku (trilac). Siedziało sobie tak zapatulone w kocyki i inne ciepłe rzeczy nieco ponad 2 doby, powstał nawet całkiem ładny biofilm. Następnie zagotowane, nachmielone 10g Oktawii na 20’, schłodzone i zadane us-05 przy 8 blg (lekko skorygowane ekstraktem z glukozą). Kiedy blg spadło do 2,5 zlane znad drożdży na 2 kg mrożonych malin i tak sobie stoi już tydzień.
I teraz gwóźdź programu - przy pobieraniu próbki blg (stoi koło 2) spróbowałem mojego cuda i poza zachwytem nad owocowością pomyślałem, że mogłoby być nieco bardziej kwaśne... Wyczytałem, ze standardem w takiej sytuacji jest dodanie kwasu mlekowego, ale wymyśliłem pewien eksperyment.
Otóż zastanawiam się co by się stało gdybym odebrał cześć młodego piwa, dodał cukru jak do refermentacji (albo odrobinę więcej, i tak celuję w duże wysycenie), zaszczepił tam jeszcze raz lacto i potrzymał w cieple (np. w dogrzewanym do 30-35st. piekarniku) przez 3-4 dni, po czym sprawdził blg, skorygował pod nasycenie cukrem i wymieszał z resztą przed butelkowaniem (takie nawiązanie do tradycyjnych metod - mieszania piw kwaśnych)
Zamierzony efekt byłby taki, że:
1. Piwo będzie bardziej kwaśne.
2. Miałbym w butelkach żywe lacto przy minimalnym ryzyku zakażenia sprzętu.
Co mnie martwi:
1. Drożdże w wysokiej temperaturze mogą zwariować i narobić złych smaków.
2. Czy lacto w odebranej brzeczce nie będzie miało problemu z obecnością drożdży? (Konkurencja itp.)
Zdaję sobie sprawę, że taka operacja to sztuka dla sztuki i powinienem po prostu dolać tego kwasu, ale mój niespokojny duch każe mi robić eksperymenty.
Co myślicie? Ma to sens, czy komplikuję sobie życie dla sportu? Macie jakieś uwagi, pomysły, koncepcje? Uważacie mnie za szaleńca? Idiotę? Chętnie posłucham konstruktywnych opinii