Skocz do zawartości

abuwiktor

Members
  • Postów

    24
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez abuwiktor

  1. Otworzyłem wczoraj butelkę z warki, której inne butelki już od 2-3 tygodni są kwaśne. Piwo z tej butelki jest takie, jak na początku, nie skwaśniało. Czyli to zakażenie musi być na etapie butelek. Których faktycznie nie dezynfekuję -myję po opróżnieniu, a potem płuczę przed butelkowaniem. Przy następnym rozlewie zacznę wypiekać butelki w piekarniku. To chyba najlepszy sposób?
  2. 1. nagazowanie po pierwszym tygodniu już raczej nie rośnie w mierzalny sposób. Gushing miałem może w jednej czy dwóch butelkach w historii, ale ja wlewam syrop glukozowy, a potem dekantuję do niego piwo - nie mieszam, więc może to były butelki gdzie się więcej syropu dostało (np. pierwsza rozlewana butelka, do której poszedł depozyt syropu z kranika). Ogólnie po paru tygodniach piwo daje chyba nieco gęstszą pianę i jest jej nieco więcej, ale to tak trochę na siłę wymyślam - musiałbym się temu dokładniej przypatrzyć, porównać. Na pewno nie jest to ewidentne. 2. mycie -> pirosiarczyn sodu -> nadwęglan sodu, po wylaniu którego już fermentor idzie do fermentacji bez dalszego mycia. Przy rozlewie przelewam do fermentora zazwyczaj tylko umytego płynem do mycia naczyń. Co się da wygotować (wężyki itd) to wygotowuję. 3. S-04, US-05, coś tam po drodze do saisona i hefeweizena też było. Gęstwa bywa czasem po 3-4 razy użyta - jest czysta, piwo znad niej nie śmierdzi itd. 4. piwo parę dni po rozlewie jest lepsze i nie jest kwaskowate. W pewnym momencie ten smak się zaczyna przesuwać. 5. nie mierzyłem 6 .infekcję miałem raz, nie było jej widać, ale piwo było ewidentnie zepsute, śmierdziało jakimś lizolem, nawet dwa miesiące po zabutelkowaniu (wytrzymałem, "wylać zawsze zdążysz" itd). Nigdy nic podobnego nie czułem w pozostałych, te piwa są ogólnie okej. Jeśli chodzi o rozlew, no to nie wiem, rozlewam za pomocą "rurki ze sprężynką", za dużo powietrza się chyba tam już nie miesza.
  3. Cześć, mam za sobą ~20 warek, wszystkie w ogólnym gatunku pale ale, drożdże górnej fermentacji. Wszystkie moje piwa po jakichś 4-6 tygodniach od zabutelkowania zaczynają mieć smak kwaskowaty. Nie jest to infekcja, po prostu smak im się w jakimś stopniu przesuwa w tę stronę. Wiem, że z czasem aromat chmielowy co do zasady "ucieka" (to też jest jakimś czynnikiem na pewno), ale ewidentnie z czasem piwo jako takie też się zmienia. Nie psuje się, jest pijalne, po prostu jest gorsze smakowo. Co może być tego przyczyną?
  4. Hmmmm, w poprzednich warkach drożdże nie miały koloru czarnego, nie lepiły się do ścianek, a na szyjce nie zostawał kołnierzyk....
  5. Oj, coś mi się stało z dwiema warkami robionymi w odstępie tygodniowym, hefe-weizen i proste ale. Dzieliły ze sobą wyłącznie miejsce warzenia i naczynia do zacierania i warzenia (fermentory inne, inne drożdże, w przypadku ale było nawet z braku czasu nochill - przelany wrzątek do docelowego fermentora). W fermentorach brak oznak infekcji, ale już przy rozlewie piwa smakowały dziwnie. Po 2 i 3 tygodniach w butelkach osad w formie zawiesiny ciemnych bardzo drobnych cząstek, nie opadają. W niektórych butelkach formują się w przyklejone do ścianek butelki kłaczki, twarde i trudne w umyciu. W hefeweizen widać osad na szyjce. Co to jest - pleśnie?
  6. Jako taki followup historii - po zrobieniu czterech warek z ekstraktów (z których wszystkie miały ten problem, że piwo po czasie przestawało smakować), zrobiłem pięć z zacieraniem. Wszystkie piwa robione ze słodów (z górną fermentacją) są dobre. Nie wiem, co było nie tak przy warkach z ekstraktów (były różnych firm!), ale linia podziału ewidentnie przebiega tutaj. Może przypalałem te ekstrakty wlewając do gara... Chociaż przy ostatniej warce starałem się już na to bardzo zwrócić uwagę, ciągle mieszałem wlewając, wyłączyłem kuchenkę na ten czas itd. Właśnie piję ostatnią zachomikowaną butelkę piwa robionego z ekstraktów i pomimo upływu ponad trzech miesięcy dalej jest ten dziwny posmak, którego po prostu nie ma przy zacieranych piwach.
  7. Nigdy nie przelewałem na cichą. Wyłącznie ostrożna dekantacja z fermentora do wiadra z kranikiem w celu uzyskania komfortowych warunków butelkowania. Fermentacja w fermentorze z kranikiem to będzie ostateczność, na razie nie chcę się zastanawiać, czy to już tym razem trzeba było wymienić uszczelkę, albo czy dzieciak mi podczas zabawy nie przestawił wajchy...
  8. Kupa ludzi "zlewa na cichą". Gdyby to chodziło o napowietrzenie przy tym procesie, to każdy z nich miałby podobny problem do mnie.
  9. Nie no, oczywiście dekantuję wężykiem na dno fermentora. Myślę, że napowietrzenie jest minimalne, pomijalne, jakiś tlen i tak jest potrzebny do refermentacji przecież. Generalnie na razie postanowiłem odpuścić ciśnienie i kolejne warki leżakować parę tygodni zanim zacznę je oceniać. Ewidentnie jakość się zmienia w tym czasie, w obie strony, więc może szkoda zdrowia żeby się zajmować tym, co się dzieje w międzyczasie. P.S. Z tym "wstrętnym smakiem" to może trochę przesadzam. Po prostu piwo jest niedobre, ma posmak odbierający chęć do picia, jest gorsze niż koncerniak z biedry, no ale nie jest to smak kupy, nie przesadzajmy.
  10. Panie i panowie, po dwóch tygodniach piwo z warki 03 - czyli tej podlegającej eksperymentom przy rozlewie - zepsuło się. Objawy podobne - może nieco mniej nasilone, ale generalnie to samo. Różnica w ogóle rozlewu, w stosunku do poprzednich warek, polegała na zagotowaniu glukozy oraz na wyparzeniu wypłukanych butelek w piekarniku, zamiast dezynfekcji niewypłukanym nadwęglanem. Czyli te dwie rzeczy nie były przyczyną. Dzisiaj, 17 dni po zabutelkowaniu, otworzyłem wszystkie "eksperymentalne" butelki i spróbowałem, wraz z drugą osobą. Werdykt: wszystkie (nie) smakują tak samo. Identycznie. Może nieco gorzej butelki nr 1 i 5 (czyli niewypłukane z nadwęglanu), ale różnica jest minimalna, może zasugerowana. Gotowanie glukozy nic nie zmieniło względem wsypania surowej lub niewsypania w ogóle, nadwęglan vs piekarnik vs wypłukane wodą z kranu vs gotowane w garnku - bez różnicy. Za to, uwaga uwaga: warka 01 po 7 tygodniach od zabutelkowania... naprawiła się. Zyskała klarowność (idealnie przezroczyste piwo), wróciła goryczka, wstrętny smak niemalże zniknął (gdzieś tam go w tle wyczuwam, ale może jestem już po prostu nakręcony). Dobre piwo! Warka 02 (IPA) po 5 tygodniach od zabutelkowania również zaczyna szlachetnieć - jest lepsze niż dwa losowe IPA ze średniej półki, kupione dla porównania w sklepie. Wstrętny smak w zasadzie zniknął zupełnie, na wierzch z powrotem wychodzi bukiet chmielu. Tak że słuchajcie - najwyraźniej rację miał ktoś, kto tutaj sugerował, żeby poczekać. Ostateczne potwierdzenie będzie za ~3 tygodnie, jeśli warka 03 się wyklaruje i zły posmak zniknie. Nigdy broń Boże nie kwestionowałem znaczenia leżakowania piwa. Myślałem po prostu, że jeśli coś się zepsuje na początku, to raczej się już nie naprawi samo. Odnosiłem przez analogię do skisłego mleka lub zjełczałego masła - to już stan nieodwracalny. Ale może przy piwie procesy są dużo bardziej skomplikowane i nieoczywiste... Nic to, dam znać za trzy tygodnie, czy warce 03 upływ czasu pomógł.
  11. OK. Kolejna warka przefermentowana, proste piwo jasne. Mam 22l (przeceniłem parowanie w trakcie gotowania) poprawnego piwa 2,5BLG na drożdżach z gęstwy z poprzedniej warki. Żadnych śladów zakażenia, smak normalny, co może dawać jakąś tam wskazówkę (choć pewnie nie gwarancję), że problem w ostatnim piwie nastąpił w trakcie butelkowania. Glukozę zagotowałem, butelki wysmażyłem godzinę w 200C w piekarniku, płucząc je wcześniej wodą. Oprócz tego nalałem takie eksperymenty: 1: butelka z nadwęglanu, glukoza z łyżeczki 2: butelka z piekarnika, glukoza z łyżeczki 3: butelka wygotowana we wrzątku, bez cukru zupełnie 4: butelka z piekarnika, bez cukru 5: butelka z nadwęglanu, glukoza zbiorczo do fermentora 6: butelka tylko wypłukana wodą, glukoza zbiorczo do fermentora Eksperymenty otworzę, gdy zauważę, że "normalne" piwo się zepsuło, albo po trzech tygodniach, cokolwiek stanie się pierwsze.
  12. Piotr, pierwsza warka ma już ponad 6 tygodni i nie szlachetnieje. Ale tak, zamierzam zostawić ze dwie butelki i zobaczyć za miesiąc czy dwa. Nie robię sobie nadmiernych nadziei. Mój plan na najbliższy rozlew zakłada takie modyfikacje: 1. zagotować cukier przed dodaniem 2. butelki dokładnie wypłukać ze środków i wyprażyć w piekarniku. Dodatkowo chcę podejść do tematu metodą naukową Zmarnuję parę butelek dla eksperymentów w różnych kombinacjach czynników: * butelki płukane i nie * glukoza wygotowana, niegotowana i zupełnie bez cukru (zobaczymy czy nierefermentowane dodatkowo też się zepsuje) Wynikami się podzielę. Największą nadzieję wiążę z płukaniem po nadwęglanie. Bo przyznam się wam - wylewałem ten roztwór, ale nie odciekałem butelek! Nie mam suszarki, a przeczytałem, że nadwęglan rozkłada się na tlen i wodę, nic trującego, więc się tym nie przejmowałem nadmiernie... Jeśli to nie pomoże, to warzenie z intensywniejszym gotowaniem (spróbuję znacząco mniejszą warkę, 10l powinno dać się zagotować nawet na obecnej kuchence) i fermentacja w pojemniku z kranikiem w celu uniknięcia przelewania przed rozlewem. Jeśli także i to nie pomoże, to... chciałbym napisać, że rzucę to w cholerę, ale niestety jestem uparty.
  13. Smak przede wszystkim. Po namyśle to najbliżej jest smak starego piwa. Takiego otwartego na imprezie w piątek wieczorem i zapomnianego w kącie, a potem spróbowanego we wtorek. Różnica jest taka tylko, że moje jest schłodzone i nagazowane. ?
  14. Nie umiem zdefiniować tego smaku. Za mało doświadczenia. Musiałbym mieć bazę do porównania. Na pewno jest kwaśny.
  15. Hmmm, po myciu nadwęglanem nie płuczę butelek. Tyle, co wyleję. Może tam zostaje tyle nadwęglanu, że faktycznie to problem utleniania? Najbliższy rozlew przeprowadzę do butelek wypłukanych z nadwęglanu i wyprażonych w piekarniku.
  16. Butelki opisałem. Ekstrakty były różne - przy jednej warce WES, drugi... zapomniałem, ale innej firmy.
  17. Przy warce 1 kranik był fabrycznie nowy i zdezynfekowany. Nie był to klimat używanego kranika, gdzie w zagłębieniach na pożywce ze starych warek rosną różne rzeczy a i tak piwo wyszło tak samo źle, jak kolejna warka.
  18. Przy warce 4 spróbuję mocniej dezynfekować i zagotować cukier do refermentacji. Łachim, moje piwa są bardzo ciemne. Niby ekstrakt WES jasny, a piwo w kolorze niemal bursztynowym. Ale w sumie od chmielenia aż do picia ma tej sam kolor. Żywiec z puszki jest wyraźnie jaśniejszy.
  19. Rozlewam w piwnicy, ale takiej w nowym domu, w standardzie mieszkalnym. Problem dotyczy wszystkich butelek, solidarnie. Fermentuję w fermentorze bez kranika. Zły smak to nie smak drożdży, bo tak samo źle smakuje pierwsze pół szklanki piwa z "odstanej" butelki, gdzie wszystkie drożdże są na dnie. Jak zdiagnozować "utlenienie"? Przy kolejnej warce (właśnie fermentuje) mogę odlać kawałek do słoika i zobaczyć co dalej, ale skoro przez dwa tygodnie żaden film na powierzchni nie wyszedł...
  20. Czytałem opinie, że przy rozlewie to już ciężko zakazić bakterią (a chyba tylko to wchodzi w grę) z uwagi na małą ilość cukrów, obecność alkoholu itd... Przy rozlewie przelewam do nowego fermentora (czystego, z czystym kranikiem), potem wężyk i rurka z zaworkiem. Tę ostatnią na pewno trudno zdezynfekować skutecznie, ale przelewam przez nią ile się da nadwęglanu, gotuję...
  21. Cześć, jestem początkujący, po dwóch warkach z ekstraktów. Pierwsza proste piwo jasne, druga IPA. Obydwie przy butelkowaniu smakowały dobrze. Po tygodniu od zabutelkowania też. Za to w drugim tygodniu z dnia na dzień jest gorzej. Pojawia się smak kwaskowaty, jakiś taki fatalny posmak, zapach - może nie smród, ale też nie piwo. Da się pić bez wymiotowania, ale nie jest to przyjemność. Gdyby nie było moje, to bym nie tknął. W porównaniu na żywo z Żywcem z puszki - Żywiec wydaje się szlachetnym, chmielowym piwem. W IPA, bardzo nachmielonym (przy próbowaniu przy butelkowaniu miałem wrażenie wręcz, że za bardzo), po dwóch tygodniach od zabutelkowania chmielu prawie nie czuć. Trudno go odróżnić od ponaddwukrotnie mniej nachmielonego piwa z pierwszej warki. Są tak samo syfne. Syf pochłania cały smak, aromat, dominuje. Myślałem, że a nuż pomoże czas, niestety pierwsza warka jest już miesiąc od zabutelkowania i nie szlachetnieje. Opiszę mój proces warzenia: 1. Pojemniki i pokrywki myję dokładnie płynem do mycia naczyń, potem zalewam nadwęglanem, zamykam pokrywkę, wstrząsam i zostawiam do czasu użycia. 2. Co się da wygotować (w tym wężyki silikonowe) to gotuję, a potem wrzucam do fermentora z nadwęglanem i czekają na użycie. 3. Ekstrakty chmielę i gotuję na indukcji w emaliowanym 35l garze, staram się bez przykrywki, ale 20l warki nie jestem w stanie podgrzać bardziej niż do ~93C, więc co jakiś czas na chwilę przykrywam, żeby chociaż na chwilę się zagotowało porządnie. 4. Drożdże rozrabiam w przegotowanej wodzie. Brzęczkę chłodzę w kastrze ze stałym dopływem zimnej wody, po ~45 minutach temperatura spada poniżej 20C. Przelewam z rozbryzgiem, intensywnie kołyszę parę minut. Dodaję drożdże. Fermentuje poprawnie, po dwóch tygodniach butelkuję. Nie otwieram fermentora oprócz dwukrotnego pomiaru BLG pod koniec. Całość w temperaturze 18-20C. 5. Butelki zalewam nadwęglanem, myję szczotką, potem powtarzam proces. Butelki gdzie były stare resztki pleśni myłem wielokrotnie. Wszystko bezpośrednio przed butelkowaniem. Ale butelki bym wykluczył, bo miałem także butelki świeże, nowe. Piwo jest identycznie zepsute w każdej z 80 butelek. 6. Na 20l piwa 140g glukozy + wrzątek, wlewam do pojemnika z kranikiem i dekantuję do niego piwo z fermentora, potem rozlew. 7. Nie ma żadnego śladu infekcji w fermentorze. Przy butelkowaniu piwo było za każdym razem bardzo dobre. W butelkach po czasie też nic wizualnie nie ma, żadnego "pierścienia osadu" na szyjce itd itp. Co robię źle? Naprawdę dbam o higienę. Co prawda nie używam koktajlu trzech wybielaczy i kreta, ale zawsze myję ręce przed każdym kontaktem z piwem itd. Każda głupia łyżka, słoik, klips do przytrzymania wężyka itd. są wygotowane. Widzę filmiki na youtube, gdzie ludzie nie stosują połowy tej higieny, co ja i są zadowoleni z piwa. Warki miały różne drożdże, zepsuły się podobnie. więc to też nie to. Nawet ekstrakty były różnych firm. Co jest nie tak? Co jeszcze mogę zrobić? No przecież nie pójdę ważyć piwa do laboratorium mikrobiologicznego klasy III A może to nie infekcja, a coś nie tak w procesie chmielenia? Może z uwagi na niedostateczną wydajność cieplną nie wygotowuję do końca czegoś z tej brzęczki i stąd taki efekt?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.