Cześć, doradźcie proszę, czy da się zrestartować cydr, który przestał pracować na etapie nasycania CO2 w butelkach - i jaką metodę wybrać.
Cydr robiłem w dwóch partiach, tak jak odbierałem jabłka z sadu od kumpla. Pierwsza partia po trwającej ok. 5 tyg. fermentacji w balonie poszła do butelek z dodatkiem syropu cukrowego w ilości 8 ml na litr (2 części cukru, 1 cześć wody). Fermentacja poszła dalej i cydr nagazował się tak, jak to było w planie. W tym momencie pięknie musuje i jest już dobry do picia.
Druga partia była robiona parę tyg. później. Te same jabłka, ten sam sad, te same maszyny do mielenia i wyciskania, te same drożdże i ta sama żona do pomocy.
Po 5 tyg. fermentacji cydr trafił do butelek z dodatkiem syropu w identycznych proporcjach i dawce jak w pierwszej partii, ale coś poszło nie tak. Po trzech miesiącach badanie organoleptyczne wykazało miękkie butelki, a w smaku dobry cydr z wyraźną nutką słodyczy, kompletnie bez gazu. Żadnych absmaków czy oznak zakażenia. Przypuszczam, że go przeziębiłem.
No i teraz się zastanawiam, jak wstawię go na miesiąc do ciepłego domu, ruszy znów i się nagazuje? A może lepiej rozmnożyć drożdże i zadać do każdej butelki po parę kropel, może też z pożywką? Proszę zbiorową mądrość forum o wsparcie.