Warzyłem coś na kształt Polish IPA (drożdze Danstar Notthingam) i nie planowałem klarowania żelatyną, bo w dotychczasowych kilku warkach przełom zawsze miałem porządny, a piwo klarowało się w miarę ładnie w butelkach. Tym razem przełom był prawie żaden, brzeczka do fermentacji poszła dość mętna, a na cichej piwo wygladało jak szlam. Dodałem więc ok. 7g żelatyny na 23 litry w temperaturze 20C, udało mi się schłodzić fermentor do 16C (na tyle mnie póki co stać). Skutek zaczynał być widoczny już po dobie zanim piwo schłodziło się do tych 16C. Po kilku dniach przy rozlewie do butelek piwo było idealnie klarowne i tak już zostało. Osad na dnie butelki jest minimalny - wręcz go nie ma, więc nie ma co się odrywać przy nalewaniu. Nagazowanie zgodnie z planem, piana gęsta. Mimo użycia mchu irlandzkiego, piwo mętnieje na zimno, ale to mi akurat nie przeszkadza. Tak się podjarałem tą żelatyną, że postanowiłem użyć jej w kolejnym piwie, w którym bardzo mi na klarowaności zależało.
Następne piwo: belgijski trippel na Wyeast 1214 Belgain Abbey. Na cichej dodałem 5g żelatyny na 24 litry, temperatury podobne jak w poprzednim piwie. I nic... Nie wyklarowało się. Piwo powoli przejaśnia w butelkach, na dnie zbiera się osad, którego chciałem uniknąć.
Żelatyna jest fajna . Piwo klarowne, jakby szybciej dojrzewa, żaden z parametrów raczej się nie pogarsza. Dobrze działa również w temperaturach pokojowych. Same zalety. Nie wiem dlaczego drugie piwo się nie wyklarowało. Może minimalnie za mało żelatyny, może niektóre drożdże są niepodatne na klarowanie, może brzeczka gęsta to i sklarować trudniej. Następnym razem użyję żelatyny proporcjonalnie więcej uwzględniając również gęstość brzeczki, zobaczymy jak będzie.