Cześć! Z góry przepraszam za zadanie poniższych pytań, bo część z nich już pewnie nie raz się pojawiała. Jednak sporo grzebałem na forum w różnych wątkach i nie znalazłem jednoznacznych odpowiedzi na moje wątpliwości. Każdy przypadek i tak chyba trzeba rozpatrywać indywdualnie.
Po kilku latach przerwy postanowiłem wrócić do piwowarstwa domowego i 14.04 wykonałem pierwsze w życiu warzenie z zacieraniem zamiast gotowego brewkita. Wybrałem English Golden Ale z gotowej receptury podanej w książce. Moje wątpliwości są następujące:
1. Mam wrażenie, że coś spieprzyłem przy filtracji (zacieranie robiłem przy użyciu brew baga, chmielenie w muślinowym woreczku). Jak już pisałem, piwko nastawiłem 14.04. W chwili obecnej na spodzie zrobiła się około 2,5 cm warstwa osadu... Czy taka jego ilość jest normalna? Jak pobieram próbkę do pomiaru BLG, to sporo tego syfu zaciąga się z kranika. Zresztą samo piwo od góry, po otwarcu fermentatora też nie wygląda zbyt klarownie. Co byście zrobili, by to odratować? Przelać na cichą za pomocą rurki? Jeśli tak, to czy zrobić to od razu, czy jeszcze odczekać?
2. Zapach z rurki fermentacyjnej jest zdecydowanie mało przyjazny (drożdże Fermentis S-04). Przypomina coś w rodzaju starej wody po mopie do podłogi... Po otwarciu pokrywy i zamknięciu jest co prawda znacznie lepiej, zapach jest dużo bardziej drożdżowy, jakby ta mało przyjemna woń wywietrzała po otwarciu pokrywy. Czy taka sytuacja jest normalna? Czy nie jest to czasami oznaka skażenia?
3. Wyjściowe BLG wynosiło 10,5 (w przepisie było podane 11). Na dzień 19.04. wynosi 5 (docelowo powinno być 3). Temperatura fermentacji to jakieś 23-24 stopnie. Czy takie tempo odfermentowania jest normalne? Pierwszego dnia rurka z wodą tak dawała czadu, że nie szło przy tym spać. Obecnie bulgnie może raz na pół godziny, może nawat na godzinę.
Optymistyczne jest to, że smak próbki pobranej do pomiaru BLG jest nawet niezły. Z góry wielkie dzięki za pomoc!