Być może dlatego, że jestem świeżym piwowarem. Być może dlatego, że nie posiadam w tej dziedzinie wielkiego dorobku. Być może dlatego, że nie bardzo mogę z przeróżnych powodów pozwolić sobie na uczestnictwo w Pucharze PSPD. A najprawdopodobniej z każdego z tych powodów, nie jestem zwolennikiem tego rodzaju eliminacji do MPPD. Elitarność, która miałaby być tym sposobem wytworzona, sprawiłaby, że zabawa dotyczyć będzie wąskiego grona ludzi a dla dużej części piwowarów startujących w konkursach z doskoku może przestać być interesująca. Obecna, otwarta formuła, oczywiście dopóki frekwencja pewnego dnia nie przerośnie najśmielszych oczekiwań, sprawia, że wielu ludzi może zechcieć pogłębiać swoją wiedzę o warzeniu piwa i poprawiać umiejętności warzelnicze, żeby pewnego dnia tym jednym jedynym piwem zachwycić sędziów i zostać Grand Championem. Nawet jeśli będzie okazywać się to tylko złudną marą. Jakiekolwiek eliminowanie piwowarów przed ocenieniem ich piwa w konkursie może sprawić (nawet jeśli to nie jest wielce prawdopodobne), że dobre piwa oraz receptury na nie będą zostawać w przydomowych piwniczkach. Do konkursu będzie ograniczany dopływ "świeżej piwowarskiej krwi". To trochę tak jak z piłkarską Ligą Mistrzów - zawłaszczyli ją wielcy i bogaci; i najchętniej nie wpuszczali by tam mniejszych, bo nie jest to w ich interesie. Coraz bardziej przymykają dla nich "drzwi eliminacyjne". Ale część kibiców ma już trochę tego dosyć twierdząc, że oglądanie n-tego w sezonie i nastego w pięcioleciu pojedynku tych samych z tymi samymi nie jest już takie ekscytujące. Kluby zaczynają kisić się we własnym sosie. Coraz częściej na trybunach można zobaczyć transparenty głoszące, że football wymyślony przez biednych, ukradziony został przez bogatych. Jakkolwiek jest to nieporównywalne, nie róbcie tego samego, nie z piwowarstwem domowym. Oczywiście moim skromnym zdaniem.