Mała aktualizacja po kilku tygodniach.
Dnia 13 września, więc miesiąc od rozpoczęcia fermentacji, zabutelkowałem piwa. Wiem, że dość późno. Niestety nie było to ode mnie zależne, wyszło, jak wyszło.
Zmierzyłem 3 BLG, więc nie zastanawiałem się i zacząłem butelkować. W międzyczasie wypróbowałem próbkę smaku - wydawało się OK, czułem posmak wynikający z za wysokiej temp. fermentacji, ale cieszyłem się, że raczej nie jest zainfekowane. Butelki przepłukałem wodą, a potem zdezynfekowałem. Zabrałem się do dodania cukru do refermentacji. Przy 22 L dodałem 120 g glukozy wymieszanej z 300 ml ciepłej wody. Dodałem do fermentora, minutę delikatnie mieszałem i pozostawiłem na około 30 minut.
I tu się pojawia pierwszy problem, bo jak chciałem przymknąć fermentor po dodaniu cukru, to niestety wpadła mi rurka fermentacyjna do środka. Bardzo szybko zadziałałem, bo akurat miałem pod ręką zdezynfekowane mieszadło, którym w 5 sekund wyjąłem rurkę, ale czy to wystarczyło do infekcji?
Zdezynfekowałem kranik fermentora jeszcze raz i zacząłem butelkować.
No i fajnie - dużo, dużo kombinowania z kapslownicą Gretą, ale wreszcie udało się zakapslować wszystkie butelki po długich godzinach.
Ale mam jeszcze pytania, bo wątpię, czy refermentacja zachodzi, gdyż po miesiącu może drożdże wymarły? Dodatkowo na dole każdej butelki - odniosłem wrażenie - że pojawił się jakiś biały osad. Czy ktoś ma pomysł, co to może być, czy ja już zaczynam widzieć rzeczy? Pozdrawiam
Zaznaczę, że w niektórych butelkach jest dość mało piwa, bo bałem się granatów wyjątkowo i nie chciałem przesadzać z ilością płynu. Zdarzy się ze 4, 5 butelek, gdzie ten słup powietrza może mieć pewnie 7-8 cm wysokości.