Ja też swoje pierwsze kroki w produkcji alkoholu stawiałem robiąc wino.
Jako że naszło mnie w środku zimy, pierwsze moje wino było rodzynkowe. Wszystko poszło znakomicie - szybka fermentacja burzliwa, w cichej wino sklarowało się bardzo szybko, zapach piękny. Tylko w smaku było tragiczne... Całe szczęście znalazłem na nie amatorów, którzy bardzo sobie chwalili smak, dlatego podjąłem kolejne próby.
Wino jabłkowe z zeszłego roku - jedno z niewielu win które jestem w stanie wypić w ilości większej niż jedna lampka - tym bardziej zachęciło mnie do dalszej pracy.
Później było pomarańczowe (nie wiem czy coś popsułem, czy pomarańcze nie takie, ale było niepijalne...), a w tym roku - jabłkowe (nadal nie chce mi się sklarować), truskawkowe (z czasem nabiera zapachu truskawek i mocy), czereśniowe i z szarej renety.
Piwowarstwem zainteresowałem się dlatego, że w winiarstwie zima to martwy sezon. Można sobie zlewać to co już stoi w baniakach, ale nic nowego za bardzo zrobić się nie da (wiem że można zrobić wino rodzynkowe, pomarańczowe czy z ryżu, ale jednak pozostanę przy typowych recepturach owocowych). No i dlatego, że za piwem przepadam, w przeciwieństwie
Mimo nastawienia się na warzenie piwa, nadal będę robił 2-3 nastawy wina rocznie. Sporo z tym pracy, ale efekty również są zadowalające, więc dlaczego nie?
W razie czego - chętnie podzielę się recepturami i skromnym doświadczeniem.