Witam kolejny raz,
z pierwszą moją warką z zacieraniem miałem problem z kożuchem, wiem że byłem niecierpliwy i to najprawdopodobniej bakterie. opis zgadzał się z czytanymi przeze mnie na forum. piwo zlalem jednak do butelek, wczoraj po 2 tygodniach próbowałem pić - strasznie się pieni, po otwarciu wychodząc z butelki, ale w smaku nie wyczuwam nic niepokojącego, chociaż pozostaje dziwny posmak, boję się powiedzieć że acetonowy, bo to by było zbyt ostre określenie, ale coś w tym stylu, delikatnie, chwilę po przełknięciu piwa - że nigdy w życiu nie piłem stouta owsianego, więc nie bardzo mam to z czym porównywać.
Czy należy się czegoś tutaj obawiać i wypić w miarę szybko, czy może sobie jeszcze postać.
Druga rzecz - trzecia warka, znów górna fermentacja, użyłem gęstwy z tej wyżej wspomnianej warki, drożdze toS04. Ożywiłem je przed zadaniem, ruszyły jak głupie, na tyle, że po kilkunastu godzinach, uchyliłem fermentator, bo gaz wypluwał mi wodę z rurki. Jak tylko się trochę uspokoiło, zamknąłem szczelnie fermentator. Dziś zajrzałem do środka i... no i ręce załamałem, wszystko dobrze przed warzeniem wyczyściłem, odkaziłem, wrzątek i oxi, a na powierzchni znów się kożuch zaczyna robić. Czy jest możliwe że te bakterie przeżyły w gęstwie? Biologiem nie jestem, ale wydaje mi się, że skoro to bakterie tlenowe, a drożdze produkują co2, to raczej się nie lubią?
Co z tym można zrobić, burzliwa trwa od piątku, przelać na cichą, ale wypełnić przestrzeń nad piwem dwutlenkiem węgla? Przeprowadzić cichą w szklanym gąsiorze?
Proszę o wskazówki, poniżej zdjęcie, może trochę mało wyraźne, ale jak z lampą robię, to jeszcze mniej widać.