Witajcie
Z przykrością muszę stwierdzić że moja pierwsza zacierana warka ( Irish Red Ale ) nie wyszła tak jak powinna. Piwo zabutelkowane 3.5tyg temu jest:
- w pierwszej chwili słodkawe, przyjemne, smak zbliżony do Raciborskiego,
- po chwili dochodzą nuty kwiatowe,
- chwilę później uderza mega goryczka, i nie jest to tylko goryczka chmielowa (uwielbiam gorzkie piwo, ale ten smak ma w sobie coś odpychającego),
poza tym jest baaardzo mętne
Po przeczytaniu swoich zapisków w dzienniku piwowara, oraz sprawdzeniu co na to Richard Lehrl w swojej książce"Domowe warzenie piwa" (jestem w trakcie czytania) - moja teoria jest taka:
-przy wysładzaniu pomyłka, woda 83 stopnie zamiast 10 mniej, do piwa dostały się garbniki/taniny - stąd nieprzyjemny gorzki smak, oraz pozostałości skrobi które spowodowały zmętnienie i również miały negatywny wpływ na smak,
-gotowanie brzeczki na małym ogniu pod przykryciem - Lehrl pisze że ma "intensywnie bulgotać", a ja nałożyłem pokrywkę i poszedłem po piwo:) - siarczek dwumetylowy i inne świństwa zamiast odparować zostały w garze
-po wystudzeniu w wannie zostawiłem fermentator na burzliwą w domu (ok 23stopnie) a dopiero na cichą zniosłem do piwnicy (ok 17st), stąd wyraźne smaki estrów owocowych,
No i w rezultacie mamy piwo jakiego dotąd nie piłem i nawet nie podejrzewałem że takie istnieje, najpierw słodko, kwiatuszki, owoce, potem BUM - uderza gorycz, no i jeszcze jest taki dziwny posmak, coś jakby kolendra pomieszana z przypalonym karmelem...
Ale mimo wszystko jestem zadowolony, wiem jakich błędów nie popełnić, mam już składniki na 3 kolejne warki ( Alt, Witbier, Premium Bitter) i będe walczył dalej.
Proszę o wypowiedzi czy dobrze odgadłem przyczyny, poza tymi wymienionymi wszystko było wg instrukcji z BA, słód karmelowy wrzucony tylko na ostatnie 10 min, więc gorycz raczej nie od niego.
pozdrawiam
Pafio