Skocz do zawartości

Ahtanum Ahtanowicz

Members
  • Postów

    212
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Odpowiedzi opublikowane przez Ahtanum Ahtanowicz

  1. Ostatki z nawarzyłeś? wypij

     

    Boris

    Not the crusher yet.

    Wersja niechmielona na zimno.

    Też dość świeży, ale obiecujący.

    Piany nie ma, trochę zbyt zimnego go nalewałem.

    Dość wytrawny, jednak ma odrobinę ciała. Wolałbym jednak, by był gęstszy.

    Gorzki. OK.

    Owies jest - zarówno w konsystencji jak i odrobinę mlecznym smaku.

    Paloność dość intensywna, może trochę zbyt, ale to jednak stout, nie porter, więc niech będzie.

    Porządny RIS, brakuje mu tego czegoś, ale może się tego dorobi. Wersja, którą będę chmielił na zimno na razie leżakuje w kegu.

     

    boris.jpg

  2. Dzięki wszystkim za uwagi.

    Na razie skłaniam się do miksu metod (trochę zacier, trochę więcej na gotowanie i jedno z wiader z jakimś (alkoholowym lub mrożonym) ekstraktem).

     

    Testy też chyba zrobię (jak zdążę, warzenie zaplanowane na za tydzień).

    Na pewno zdam relację.

  3. Szybki Pils

    Autor: Browar Brorzelnia

    Styl: Pils

    12 Blg, butelkowane dawno temu

     

    Suchar

    Autor: Browar Brorzelnia

    Styl: Dry Stout

    10 Blg, butelkowane dawno temu

     

    Skonsumowałem dwa staruchy z depozytu. Coś mi się wydawało, że nie są zbyt świeże, ale gdybym wiedział, że leżały ponad pół roku, to nie wiem, czy wziąłbym. Prośba - pisać daty butelkowania (chyba, że to portery, RISy albo inne leżakowalne dziwa, to nie trzeba).

     

    Do rzeczy, najpierw pils:

    Kolor, piana, klarowność - bez zarzutu. Piana gęsta, zbita, piękna.

    Karton + stęchlizna - na karb starości.

    Spod kartonu kwiaty.

    Dość gorzkie. Czuć słód pilzneński (albo DMS, he he).

    Nagazowane porządnie pilsowo.

    Ogółem - wypiłem. Żal, że nie wypiłem, jak było młodsze, bo pomimo ewidentnych oznak starości piło się całkiem miło.

     

    Suchar:

    Piana, kolor i brak klarowności - bez zarzutu :)

    Póki zimny, to pachnie przyjemnie czekoladowo. Potem jedzie słonecznikiem, papierem i stęchlizną.

    Goryczka przechodzi płynnie w odsłodową gorzką czekoladę. Fajnie.

    Dość treściwy (jak na moje standardy).

    Nieco popielniczki (ale ogólnie podoba mi się profil palony w tym piwie).

    Ogółem - na zimno był niemal wyśmienity, ale i potem (biorąc poprawkę na wiek) całkiem, całkiem.

     

    szybki.jpg

     

    suchar.jpg

  4. Ziz

    Trochę świeży jak na RISa, bo 5 miesięcy od butelkowania, ale papryczki (jedna papryczka) wymagają troszkę wcześniejszego zerknięcia do pokala, bo podobno z czasem tracą swe palące właściwości.

    Ale od początku: gushing, piana dość brzydka. Szybko się redukuje, ale do sporego kożuszka.

    Zapach lekko piwniczny (pewnie skutek szczepienia drożdżami Sake), nie do końca przyjemny. Nieco płaski, w tle czuć habanero (bo wiem, że tam jest).

    Kolor za jasny na RISa, znów wyszedł mi porter :).

    W smaku ostrość habanero (kilkadziesiąt razy ostrzejsza od jalapeño), ale mi nie przeszkadza (innym tak :)), wg mnie zbalansowane akuratnie, ostre, ale nie za ostre. Dodatkowo czuć też ich smak.

    Brakuje mi agresywnej paloności stouta. Użytych chmieli w ogóle nie czuję.

    W tym przypadku, choć lubię bardziej wytrawne piwa, to tu zdecydowanie brakuje gęstości. Owies się nie popisał.

     

    Ale pije się przyjemnie, małymi łyczkami, w przerwach oblizując coraz bardziej spieczone usta. Ciekawe, jak będzie za jakiś czas.

     

    ziz.jpg

  5. Z pianą faktycznie może być problem, ale jeżeli już bym się zdecydował, to najbardziej podoba mi się opcja nr 1, ale chyba wrzuciłbym do gotowania w ostatniej fazie. Miałbym także obawy, czy taka ilość nie wniesie tego specyficznego posmaku orzechów, cierpko-gorzkiego.

     

    Faktycznie, jest jeszcze opcja do gotowania.

    Trzeba będzie rozważyć jeszcze pół na pół zacier/gotowanie - na razie wydaje mi się to kuszące.

     

    Jeżeli chodzi o ilości, to nie wiem, fajnie by było, gdyby ktoś już to kiedyś robił. Ale właśnie chodzi mi o wydobycie tego gorzkiego smaku (tak, wiem, nie dla każdego to będzie pijalne). Wydaje mi się też, że jednocześnie powinienem zmniejszyć chmielenie do powiedzmy 20 IBU.

     

     

     

    chmielenie zacieru wiele smaku i aromatu nie daje.

     

    Wydaje mi się, że 'orzechowanie' zacieru nie ma sensu - ale to nie jest poparte doswiadczeniem.

     

    Powiedzmy, że zdania są podzielone.

    Ale może porównam do kawy, którą też można dać do zacieru.

     

     

    Możesz miec przejścia z goryczką - nikt nie wie jak związki z prażonych orzechów będą zachowywać się z brzeczką czy chmielem.

     

    Fakt. Goryczkę trzeba będzie zmniejszyć, już sobie to uświadomiłem.

     

    ekstrakt powinein dac najwięcej na zdrowy rozsądek

     

    Też mi się tak wydaje, szczególnie opcja z zeskrobywaniem tłuszczu (podpatrzone w jakimś starym BYO, co prawda tam orzechy były chyba pistacjowe).

    Ale nie chciałbym do końca rezygnować z dodatku do zacieru.

  6. Jest taki plan - dodać orzechy do piwa (brown portera).

     

    Konkretny plan jest taki (warka 55l), żeby:

    1. uprażyć 1kg orzechów i dodać do zacieru,

    2. uprażyć 1kg orzechów, nasączyć w wódce na ok. miesiąc, odsączyć ekstrakt, dolać na cichą (ewentualnie do jednego baniaka),

    2a. uprażyć 1kg orzechów, zagotować wodę, zaparzyć herbatkę orzechową przez ok. 15', odsączyć ekstrakt, zamrozić, zebrać/zeskrobać tłuszcz z wierzchu, resztę rozmrozić i dolać na cichą (ewentualnie tylko do jednego baniaka),

    3. 1 + 2 (2a).

     

    Zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa braku piany i jestem gotów podjąć ryzyko.

    Opinie, rady, ktoś już przez to przechodził?

  7. W sobotę odbyło się przecięcie wstęgi. Huczna impreza, otwarcie sezonu, jakiś tam nieciekawy bitter.

    Ciekawszą była degustacja Flanders Black Ale (nieopisany tu, może opiszę przy rozlewie) z okazji dodania 200g rodzynków, 200g suszonych fig i 200g suszonych daktylów. Musiałem trochę upić, żeby owoce się zmieściły - aromat piękny, owoce w stajni :), nie czuć alkoholu (a jest go sporo), jedyne do czego mogę się przyczepić to słaby kwas, najwyraźniej ubiłem lacto chmielem - przy rozlewie prawdopodobnie dodam kwasu mlekowego.

     

    A przy okazji cykl nawarzyłeś-wypij.

    So Zen IPA

    Czuć Citrę w zapachu, może też Amarillo. Nie najgorzej.

    W smaku jednak trawiasto, ściągająco, plastikowo i taninowo. Porażka.

    Dość słodko, później oblepia usta.

    Po lekkim ogrzaniu spod Citry wychodzą pestkowce (stawiałbym na morelę). Jest też nuta nie do końca dogotowanego pilzneńskiego. Baza pilzneńskiego tripla.

    Słabo nagazowane (chyba alkohol zabił drożdże, bo 3 v/v to na pewno nie jest - może dlatego też jest takie słodkie).

    Piana nawet, nawet, kurczowo się ścianek nie trzyma, ale jakiś czas na nich zostaje. Redukuje się do niskiej obrączki.

    Goryczka jest za duża i nieprzyjemna, aczkolwiek się do niej w końcu przyzwyczaiłem.

    Balans między Ameryką a Belgią - wg mnie trochę skrzywiony w stronę USA, brak bogactwa owocowych estrów (mogłem użyć innych drożdży niż FF). Nut sezonowych też brakuje, drożdże pewnie już nie miały co jeść, podejrzewam, że po wlaniu sobie spokojnie osiadły i nic nie zrobiły.

    Piwo się zakwalifikowało do finału WKPD w kategorii Belgian IPA (i pewnie zajęło ostatnie miejsce), co świadczy o poziomie piw :). Ale to w sumie dobrze, bo jestem ciekaw metryczki, co jeszcze wykwalifikowani sędziowie wyczuli.

     

    Na spotkaniu piwowarów pomorskich ludzie tego nie dopijali i wylewali (pewnie był to jakiś manifest, bo aż takie złe nie jest).

     

    Edycja (po otrzymaniu metryczki z II WKPD, 9. miejsce) - tak jak myślałem, piwo poległo. Do nieprzyjemnej goryczki i słodkości doszedł aldehyd octowy i alkohol. Jednak chyba temperatura fermentacji. Cóż, zdarza się :)

     

    sozen_ipa.jpg

  8. Tegie

    Autor: Browar Kotłownia - korko_czong

    Styl: IIPA

    80 IBU, 18 Blg, drożdże US-05, chmielone Bravo, Cascade, Citrą i Amarillo (dane za Bimbrownikiem T.)

     

     

    Piwo uwarzone na I półfinał Piwowar Battles 2014, otrzymane w charakterze łapówki przez Asię (niestety łapówka była nieskuteczna ;))

     

    Piana ładna, niestety nie utrzymuje się zbyt długo, ale pozostaje wspomnienie w postaci obrączki, a nawet lekkiej kołderki.

    Zapach mangoidalny, cytrusowy, jest też żywica, ogólnie cały ten amerykański szajs, coś jakby miętowość (ale dziwna, z dodatkiem jakiejś sztuczności). No i jest też stęchły chmiel, uderzający nawet w pot i skarpety (merkaptanami to zwą chyba). Przyznaję bez bicia, że nie czułem tego podczas bitwy, pewnie bym się dłużej zastanawiał.

     

    W smaku słodko-gorzkie. Lekka karmelowość która <banał & wytrych mode> przyjemnie kontruje goryczkę </banał & wytrych mode>. Goryczka szczypiąca, nie za długa, dość wysoka. Przyjemnie się odkłada na języku i podniebieniu. Beka się bardzo długo, donośnie i przyjemnie chmielowo.

    Wysycone dość mocno (za mocno?)

     

    Ogółem, przyjemnie wypić, ale zapach obiecujący, jednak z czasem dokucza, przeszkadza i irytuje.

     

    (Widzę, że słownik synonimów by mi się przydał, przyjemnie by było.)

     

    24eswa8.jpg

  9. Psalm 69

    Belgian Strong Dark Ale

    Ahtanum Ahtanowicz

    (...)

    Zapach: mam zagwozdkę, gdyż czuję… dzikość… dzikich drożdży w składzie nie ma, nie robiłem nic na M27, może taki dają efekt?, kolendry nie czuję, lukrecję może trochę

     

    Na pewno nie jest to efekt M27. Pytanie tylko czy czujesz dzikość czy kwaskowatość.

    Jeżeli kwaskowatość to przyczyną wg mnie jest kolendra (aromat jej już uciekł, natomiast charakterystyczny kwasek nie), ale może to być też wpływ nieintencjonalnego zakażenia bakteriami mlekowymi ;), zbyt mocnego zakwaszenia zacieru, syropu kandyzowanego (on też trochę kwaśny jest) i pewnie wielu innych rzeczy.

    Jeżeli dzikość typu stodoła, siodło, skóra, czyli Brettowe zapachy, to tylko mogło być zakażenie od flandersa, ale podobno powietrzem się nie przenosi, a Psalm stał od niego najbliżej 5m, wszystkie węże i wiadra też się nie stykały.

     

    Ogółem: piwo na chłodny wieczór, czyli w sam raz na dziś gdy siedzi się przy otwartym oknie, dla wielbicieli wytrawnych win, do których się zaliczam

     

    Cieszę się, przyznaję, że ja też lubię bardziej wytrawne piwa, choć w tym akurat przypadku nie wiem, czy nie przesadziłem.

    Przyczepiłbym się do alkoholu, a to pieczenie z tyłu (od aframonu) trzeba lubić (ja w sumie nie wiem, czy lubię ;))

     

    Dzięki za recenzję, przy ewentualnych kolejnych odwiedzinach w rejonie Stopy będę się starał popróbować Waszych wyrobów i zostawić swoje.

  10. Zeloslaw

    Chocolate Stout

     

    15.5 Blg, 5% alk., butelkowane 09.05.2014

     

    Nie wiem czy Zeloslaw to browar, autor czy nazwa piwa, styl to zapewne stout czekoladowy.

     

    Zapach: czekolada/kakao, nie wiem, jak to nazwać, ale zdaje mi się wpadać w sztuczne/chemiczne nuty. Ciekawi mnie sposób uzyskania czekoladowości - czy to był aromat czekoladowy? kakao? czy jakiś ekstrakt? - dlatego mnie ciekawi, bo jest jakby obok piwa, nie w piwie, a czas na ułożenie się był.

    Chmiel tylko w goryczce, jeżeli był na aromat, to czekolada zakryła wszystko.

     

    Smak: palona czekolada, gorzka, na finiszu przebija się słodycz, jeżeli była laktoza (a sądząc po alk. pewnie była), to jest ładnie wkomponowana i się nie wybija. Przyjemne odczucie.

    Na początku goryczka dość niemiło atakuje (pewnie połączenie słodów palonych z chmielem). Po czym staje się ciekawa, intrygująco i mocno kontruje słodycz. Lekko zalega.

     

    Wygląd: mocno mętne, widać to mimo czerni, stawiam na słabo odfiltrowany chmiel (choć może też drożdże). Na szyjce widać jakiś syf, mimo, że piwo oprócz transportu stało cały czas, a przed wypiciem nawet w lodówce. Piana niska, zbita, dość szybko redukuje się do obrączki, która jednak zostaje z pijącym do końca.

     

    Uczucie w ustach stoutowe - czyli lekko wytrawne.

     

    Piło się przyjemnie, choć od czasu do czasu powracała lekka chemia.

     

    2czvq08.jpg

  11. Agent Orange

    Autor: Bad to the Bone - szejk

    Styl: Witbier

     

    11.2 Blg, 4.3% alk., kolendra, curaçao, skórka pomarańczy; chmiele: Pacific Jade, Mosaic, Amarillo

    drożdże S-33, butelkowane 05.07.2014

     

     

    Przy okazji podróży na Off Festival zahaczyłem o Poznań i Piwną Stopę (szkoda, że tak krótko, lodówka pełna kwasów była pięknym widokiem, a przy okazji poduczyłem się niuansów flamandzkiej wymowy :), polecam!).

    Postanowiłem także zostawić moje 2 odrzuty i zabrać poznańskie wyroby. Jeden z nich wypiłem już w Katowicach, drugi jeszcze czeka (nie był wystawiany na 40 stopni, więc może przeżył - Chocolate Stout Zeloslawa).

    Niby zrobiłem nawet zdjęcie z degustacji, ale chyba zgubiłem kliszę ;).

     

    OK, do rzeczy.

    Nazwa piwa bardziej mi się kojarzy z Depeche Mode niż z Sodomem.

    Na szczęście brak 2,3,7,8-tetrachlorodibenzodioksyny (chyba, bo jeszcze się dobrze czuję).

     

    Nagazowane jak cholera, co wiąże się z brzydką pianą (przy pierwszym nalaniu, kufelek miałem 0.3l), grubopęcherzykową i znikającą momentalnie przy coca-colowym syku. Kolor to mętna żółć - witbierowy, OK.

    Po odgazowaniu w otwartej butelce leje się już porządnie, dodatkowo pewnie nalane z końcówką drożdże utrzymały pianę za drugim nalaniem na piwie dłużej.

     

    Dość wysoka goryczka, nie wiem czy jedynie od chmielu, czy także trochę albedo spod skórki pomarańczy nie wpadło? Goryczka amerykańska - niestety wyczywam charakterystyczne nuty "stęchłego", zleżałego chmielu, które pojawiają się szczególnie przy chmieleniu na zimno ameryką (ale tu chyba nie było nic na zimno?). W cytrusowe aromaty z Amarillo i Pacific Jade wbija się dość nieprzyjemnie żywiczny aromat Mosaica. Szkoda, że został tu zastosowany, bo wydaje mi się, że czysto cytrusowe odmiany w witbierze sprawdzają się lepiej.

     

    Oczywiście piwo pomarańczowe jak cholera, tutaj wszystko pięknie. Razem z odchmielową cytrusowością ciekawie się komponuje, sczególnie po ociepleniu. Brakuje trochę kwaskowatości, ale de gustibus, etc.

     

    W ustach lekko wodniste wrażenie, jednak dla mnie bardzo orzeźwiające.

     

    Właściwie przyczepić mógłbym się tylko do goryczki, dla mnie zbyt wysokiej i nie do końca przyjemnej. Ale też na pewno są amatorzy tak chmielonych witów.

     

    Na plus: intensywny aromat pomarańczowy, podkreślany chmielami i kolendrą.

    Na minus: goryczka, nagazowanie, "stęchła" ameryka.

     

    Ogółem plusy przeważyły nad minusami, bardzo przyjemne piwo, szczególnie na tę pogodę.

  12. Najważniejsze, że znasz już konkretny szczep drożdży - pamiętaj o odpowiednim, dużym starterze.

     

    I należy pamiętać o tym, że Bretty w starterze będą się namnażać o wiele wolniej. Tonsmeire pisze o 7-8 dniach (w 28 stopniach).

  13. Był na 100% Brett (bez Lactobacillus i Pediococcus, czyli w uproszczeniu bakterii zakwaszających).

    Czyli (powtórzę się, odnosząc się do Albretcika, ale i Funky Brett był dość delikatny, choć dziki charakter miał wyczuwalny):

    po 1. brak bakterii (Lacto i Pedio), nie dał charakterystycznego (i chyba oczekiwanego, przynajmniej przez degustujących) kwasu,

    po 2. Bretty przejęły rolę zwykłych piwnych drożdży i zajęły się cukrami prostymi, tworząc estry bardziej zwykłe (te bardziej aromatyczne/charakterystyczne pochodzą z reakcji z już wytworzonymi przez Saccharomyces związkami),

    po 3. piwo jest chyba strasznie młode, a te dzikie żyjątka potrzebują, zdaje się nieco więcej czasu.

     

    Dodam jeszcze, że clausenii to chyba najbardziej delikatny szczep, a najbardziej charakterystyczny (z tych popularnych), to ten, którym Artezany mają się dopiero pochwalić to Brettanomyces bruxelensis troix.

     

    Mam nadzieję, że Artezany bakterii się bać nie będą i może jednak zrobią mieszaną fermentację, nie 100% B.

  14. Kriek

    Autor: Trojaczki (Artur, Michał, Grzegorz)

     

    No cóż, dopóki mi się krieki nie opatrzą i opiją, to będę zawsze zafascynowany kolorem płynu, który leje się do szklanki. Nie wiedzieć czemu nieustannie mnie to zaskakuje. Intensywna, przezroczysta, jasna czerwień - pięknie.

    Piwo nie zdążyło się nagazować i może jeszcze sporo czasu minąć, zanim się nagazuje, ale nie wytrzymałem. Do Birofilii '15 może się nagazuje ;)

     

    Zapach ładny, brettowy funk, słodko-kwaśny. Po intensywnym zamieszaniu i ogrzaniu brettowa obora wychodzi przed wiśnie na krótką chwilę. Nie mogę powiedzieć, że ten zapach jest nieprzyjemny, ale jest lekko niepokojący.

    Smak to przede wszystkim wiśnie, pod nimi niestety kwas octowy, który (prawdopodobnie) razem z niedofermentowanym cukrem do refermentacji daje wrażenie zbyt słodkiego kwasa. Kwas octowy nie wytworzył się w aż takiej ilości jak w trojaczkowym lambiku, którego też miałem okazję spróbować - ale może to być akurat kwestia dodatkowej warstwy smakowej, jaką są wiśnie.

    Za dużo powietrza przy leżakowaniu, zdecydowanie.

    Aromat wiśniowy to coś na czym powinno się skupić w krieku, więc się wwąchuję. Po pierwsze: jest intensywny, ale nie tak, jak mógłby być (przepraszam, że będę porównywać do niesamowitego Krieka z Boona http://www.ratebeer.com/beer/boon-oude-kriek/24371/ - ale jak równać to do najlepszych) - w Boonie było aż 400g wiśni na litr i efekt nie wydawał mi się przesadzony. Niemniej jest dobrze, czuć, że piwo zawdzięcza wiele tym niesamowitym owocom. Można spokojnie wyobrazić sobie, że to miąższ rozgryzanej wiśni, a nie wiśnia w płynie.

    Dodatkowo w posmaku uwidacznia się lekka nuta kompotowa - przefermentowanych słodkich owoców. Chyba mi mówiliście, jak dodawaliście wiśnie i wydaje mi się, że z kompotu, więc może to być autosugestia (poprawcie, jeżeli się mylę). Na ewentualne usprawiedliwienie dodam, że Asia też tę nutę wyczuła, a nic nie sugerowałem, więc nawet jeżeli nie z kompotu, to nuta ta może pochodzić z połączenia zwykłych przefermentowanych wiśni z niedofermentowanym cukrem. Ale nie jest to pierwszoplanowa nuta. (edit: Jak się już dowiedziałem, wiśnie były mrożone, więc efekt kompotowy skądinąd lub coś mi się pomieszało.) No, zdecydowanie aromat złożony :)

     

    Wrażenie w ustach to pełnia, mimo pozornej wodnistości, którą odczuwa się z pierwszymi łykami, kwas powoli dominuje w paszczy.

     

    Smak jednak wydaje mi się zbyt mało kwaśny, tu pewnie mógłby pomóc czas i kompletna refermentacja. Zmierzyłem z ciekawości pH i wyszło między 3.6 a 3.7, więc rzeczywiście kwaśne jest, ale mocno kwaśne nie jest ;)

     

    Piło mi się bardzo przyjemnie, jak na pierwsze trójmiejskie (przynajmniej z naszego grona) próby kwasu jest smacznie i obiecująco.

    Ciekawi mnie też ile (i jak) daliście wiśni - to dla korekty moich zamiarów (mierzę w 200g/l, ale jeżeli u Was było podobnie, to chyba trochę mało).

     

    112ajw8.jpg

  15. Multi fiki-fik

    Autor: Bombel Browar - Tomasz Bieńkowski

    Styl: Niemiecko-belgijskie IPA

     

    15 Blg, 5,8% alkoholu, chmielone Magnum, Tradition, Mandariną i TNT, drożdże T-58.

     

    Niuch, niuch: diacetyl jogurtowy + szmata, stęchły chmiel, utlenienie (diacetylem to nawet się odbija). Rozczarowanie, Mandariny nie czuć, wady przykryły (najgorsze, że to wszystko czuć mocno intensywnie już przy mocno zimnym piwie). Jak na T-58 słabo fenolowe (nie pomyślałbym, że to napiszę, ale brakuje tu charakteru, chociażby charakteru T-58). Po zlaniu drugiej partii, z większą ilością drożdży pojawiają się saisonowe aromaty (w końcu!), guma Donald, bez historyjki.

     

    Zerk, zerk: piana ładna, drobno/średniopęcherzykowa, obfita, trwała. Kolor piwny (właściwie jaki kolor jest niepiwny? chyba zielony i niebieski tylko).

     

    Mlask, mlask: pełnia dość duża, odczucie w ustach rozgrzewające, goryczka ziołowa, intensywna, nie przesadzona (dla mnie wystarczająca), przyjemna, lekko paląca (pieprzowa? - były jakieś przyprawy?) być może też od alkoholu - prawdopodobnie drożdże też podkreślają akurat te cechy goryczki (bardzo mi się to podoba).

     

    Notch, notch: Aromat jest odstraszający, niestety, smak jest niezły, a pieprzowa goryczka mnie zafascynowała. Po nazwie (i chmielach, szczególnie Mandarinie) spodziewałem się czegoś bardziej cytrusowego i bardziej estrowo belgijskiego a wyszło coś w rodzaju chmielowego saisona (nie mówię, że to źle).

    Chciałbym napisać na koniec coś mądrego o kontrze (cytat z Paragrafu) i etykiecie, jakaś zręczna klamra czy nawiązanie, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Cytat mi się podoba a etykieta, no cóż... :)

     

    5bwspd.jpg

  16. Niedługo potem browar spotkało nieszczęście - butelki Stille nacht zaczęły eksplodować - podjęto wówczas decyzje o wyizolowaniu czystego szczepu Saccharomyces do fermentacji głównej i rozpoczęcia programu Reserva czyli kultywowaniu osobnej mieszanki brettanomyces i lactobacillus stosowanej tylko w specjalnych piwach leżakowanych długo w drewnianych beczkach po winie.

     

    Może trochę nie na temat, ale Tonsmeire w "American Sour Beers" przedstawia genezę zastosowania Brettów w Reservach nieco inaczej. Mianowicie w jakimś (zapomnianym) kegu jednym z piw zwróconym do browaru kilka lat po uwarzeniu wykształciły się właśnie kultury Brettanomyces - tak się to im spodobało, że od tej pory ich używają z powodzeniem.

    Na marginesie mocno polecam leżakowane Stille Nacht.

  17. Coffee Milk Stout

    Autor: Brozaur (lub Broiaur lub Brolaur - kto to, przyznać się! i proszę sprecyzować nazwę browaru)

    Styl: Milk Stout

     

    14 Blg, 5% alkoholu, chmielone Marynką, drożdże S-04.

     

    Wygląd jaki jest, każdy widzi. Nieprzejrzyste, pieniste, ciemna, kremowa piana utrzymująca się dłuższą chwilę.

     

    Zapach: w nozdrza uderza mocno palona nuta (kawowo-zbożowa), za nią słodycz i lekkie owocowe estry.

     

    Smak: oczywiście palony, aż kwaśny od nadmiaru palonego jęczmienia.

     

    W nazwie jest coffee, w składzie nie ma - jeżeli była dodawana kawa to za dużo/za kwaśna/zbyt zbożowa. Jeżeli nie było i aromaty kawawe pochodzą ze słodów - to są przesadzone i dają efekt kawy zbożowej po turecku. De gustibus i tak dalej, mi takie kwaśne, robustowe aromaty nie podchodzą, choć ogólnie aromat kawy w piwie lubię. I do tego też można się przyzwyczaić.

    Laktoza natomiast wpasowuje się idealnie - nie jest przesadzona, czuć delikatną słodycz, która lekko osadza się na języku i ustach. Tutaj duży plus.

    Bardzo dwoiście mi się piło to piwo - jeden łyk mi mocno podchodził - porządny, pełny mleczny stout, po czym w następnym dochodziła do kubków smakowych mocna zbożowa kawa. W tym drugim łyku przeszkadzał mi brak balansu między słodyczą a palonością, mocno przesunięty ku ciemnemu.

     

    Wypiłem ze smakiem (te lepsze łyki starałem się przedłużać :) ) i mimo, że mocno mi przeszkadzał brak umiaru w sypnięciu palonego, to doceniam umiar właśnie w sypnięciu laktozy. Albo chociaż wyważenie (bo w sumie też jej może być dużo, tylko ciemny słód zakrywa niemal wszystko).

    Na piwno jest to piwo z charakterem.

     

    Etykieta fajna, prosta, czytelna (oprócz nazwy browaru, ale przyganiał kocioł warzelny fermentorowi). A przede wszystkim podoba mi się liternictwo w nazwie właśnie.

     

    30dbj4h.jpg

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.