Ja się na razie przymierzam do porteru bałtyckiego, więc przy okazji zadam parę pytań.
Czy dobrze myślę, żeby zrobić tak: fermentor do lodówki, termostat ustawiony na jakieś przyjemny klimat skandynawski, a na kilka dni (a może tydzień) przed końcem cichej podebrać próbkę i zostawić w temp. pokojowej. Na koniec sprawdzić do ilu dofermentowało w temp. pokojowej, a ile w lodówce, różnicę policzyć jako cukier, który w butelkach potencjalnie zeżrą drożdże. No i teraz co dalej:
- jak wyjdzie mi, że tego cukru jest jakieś 3g/0.5l to darować sobie syrop cukrowy i butelkować bez dodawania cukru zakładając, że się nagazuje tym co zostało w butelce? Czy w ogóle to jest możliwe, że np. w niskiej temp. drożdże nie będą chciały dojeść takiej ilości cukru a w wysokiej dojedzą?
- czy też uparcie czekać tygodnie licząc na to, że porter sobie dofermentuje? I znowu jak punkt wyżej - czy to możliwe, że nie będą chciały dojeść cukru w sensownym czasie (np. 2 tyg burzliwej i 3-4 tyg cichej)
- czy ma sens trzymanie butelek i refermentacja w temp. pokojowej, czy też darować sobie na razie robienie porteru i poczekać do zimy aż będę mógł trzymać butelki w relatywnie niskiej temperaturze?
- to samo pytanie co wyżej, tylko wariant - czy ma sens refermentacja w lodówce (potencjalne zeżarcie cukrów i nagazowanie, bez ryzyka niepożądanych aromatów, estrów i innych dziadów) , ale potem i tak przechowywanie butelek w temp. pokojowej?